Cała kuriozalna sytuacja miała miejsce w okolicach Dąbrowicy w woj. podkarpackim, gdzie Pan Piotr Gryta ma swoje pole ziemniaków. Ziemniaki były wykopane z ziemi i leżały na polu. Sołtys Tadeusz Łapka mówił gazecie "Fakt", że ziemniaki nie zostały przyjęte do skupu i właściciel zachęca do ich zabierania. Jak się jednak okazuje, Pan Piotr nie zamierzał wcale rozdawać swoich plonów. Sprawę skierował więc na drogę sądową i obwinia sołtysa wsi o powielanie nieprawdziwych informacji.

150 ton ziemniaków zniknęło z pola Pana Piotra, wartość szkód to 60 tys. zł

Okoliczni mieszkańcy zachęceni możliwością zdobycia darmowych ziemniaków zjechali się na pole rolnika z taczkami, a nawet traktorami z przyczepami i ładowali rzeczone ziemniaki w bardzo dużych ilościach. W rezultacie Pan Piotr stracił ze swojego pola aż 150 ton surowca. Wartość wywiezionych ziemniaków Piotr Gryta wycenił na 60 tys. zł.

"To nie jest ziemniak z odrzutu. Pierwsza klasa, idealne na frytki. Tylko nikt nie chce tego kupować. Skupy odmawiają albo dają takie ceny, że taniej to już chyba tylko zakopać" - mówił dziennikarzom "Faktu" sołtys Tadeusz Łapka. O akcji zabierania ziemniaków pojawiła się również informacja na profilu społecznościowym portalu Nowiny24.pl.

Teraz Piotr Gryta oskarża sołtysa, że nakręcił akcję wywózki ziemniaków z jego pola. Rolnik zaapelował na łamach "Faktu", żeby oddać mu zrabowane ziemniaki, jednak jego apel nie przynosi do tej pory efektów. Jak sam przyznaje, dziwi go, że nikt do niego nie zadzwonił i nie zapytał, czy naprawdę rozdaje te ziemniaki. Jak sam mówi, jest osobą znaną w okolicy.

"Naprawdę już na ten temat się nie wypowiadam. Nie chcę robić jakichś swoich teorii. Niech w tej sprawie wypowiada się właściciel, to jego >cyrk<, jego to wszystko" - powiedział z kolei w wypowiedzi dla o2.pl sołtys Tadeusz Łapka już po całej sprawie.

Właściciel ziemniaków obiecał, że sprawy nie zostawi

"Jeśli ktoś wziął ziemniaki, niech się zgłosi i odda. W przeciwnym razie będzie to musiało zostać zgłoszone do prokuratury. To był mój towar. Legalny, zapłacony. To, co się wydarzyło, jest po prostu nie do uwierzenia" - powiedział Gryta na łamach "Faktu".