Opozycja zapowiada kontrole poselskie, rząd proponuje dłuższe opisy dotowanych przedsięwzięć. Po awanturze o KPO sprawą polityczną zostały też pieniądze na kulturę.
Pierwszy nabór wniosków na pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy dla kultury skończył się głośną awanturą o brak sprawnego przygotowania programu. Co ciekawe, odpowiadała za niego wówczas obecna minister Marta Cienkowska, która po rekonstrukcji rządu zastąpiła na tym stanowisku Hannę Wróblewską. Podobnie jak za pierwszym razem operatorem naboru był Narodowy Instytut Muzyki i Tańca i tak samo jak wtedy chętnych na dodatkowe pieniądze było znacznie więcej niż pieniędzy. W II naborze wpłynęło 4 tys. 765 wniosków o granty. Dofinansowanie o łącznej wartości ponad 102,6 mln zł przyznano łącznie 924 projektom. W przypadku stypendiów wpłynęło 3 tys. 077 wniosków, wyłoniono 701 inicjatyw, które łącznie otrzymają 24,1 mln zł.
Granty mają wspierać rozwój sektora kultury i przemysłów kreatywnych, ze szczególnym uwzględnieniem transformacji cyfrowej i zielonej oraz wdrażania nowoczesnych rozwiązań w kulturze. Stypendia natomiast mają służyć m.in. "wzmacnianiu potencjału" twórców i zwiększaniu ich samodzielności zawodowej.
KPO dla kultury pod lupą opozycji
Drugie rozdanie pieniędzy z KPO w kulturze zostało jednak ogłoszone tuż po awanturze z KPO dla hotelarzy, restauratorów i branży cateringowej. Lista dotowanych działań kulturalnych z miejsca spotkała się z krytyką opozycji. Uwagę przykuły m.in. Teatr bez barier: spektakl Teatru Polonia "Pan Hoho" na żywo i online Fundacji Krystyny Jandy - 200 tys. zł, "Ekotransgresja i zanurzenie w pozaludzkie światy" - 36 tys. zł, "Kolory męskości - Tik Tok, taniec i cielesne doświadczenie męskiej tożsamości" - 36 tys. zł. PiS zapowiada prowadzenie własnej kontroli wniosków na KPO dla kultury. - Problem w tym, że te programy są tak skonstruowane, iż bardzo trudno zweryfikować, na co konkretnie przeznaczane są publiczne pieniądze. W ramach kontroli poselskiej planuję pozyskanie szczegółowej dokumentacji, zwłaszcza wniosków, które mogą budzić największe wątpliwości pod kątem marnotrawienia środków publicznych - mówi Sebastian Kaleta, poseł PiS i były wiceminister sprawiedliwości.
Ale chęć kontroli wzmagają na razie same nazwy przedsięwzięć albo ich inicjatorzy. - Część osób, którym wydaje się, że zna się na sztuce i kulturze, ocenia projekty wyłącznie na podstawie tytułów i od razu je krytykuje. Tymczasem rzetelna ocena wymaga lektury opisu i zapoznania się z opinią komisji, bo w kulturze kryteria zawsze będą częściowo uznaniowe - tłumaczy Dorota Łoboda, rzeczniczka klubu Koalicji Obywatelskiej.
Kaleta za kontrowersyjne uważa np. sam fakt, że artyści dostają stypendia z KPO. - Programy stypendialne, w których ktoś otrzymuje pieniądze na życie, by rozmyślać o rozwoju osobistym, są kpiną z podatników i przykładem marnowania publicznych środków - oświadcza Kaleta.
Z kolei Konfederacja krytykuje KPO niezależnie od tego jakiej branży dotyczy, ani jakimi regułami się rządzi. - Pieniądze zostaną częściowo zmarnowane, a częściowo rozkradzione. Jako Konfederacja od początku krytycznie podchodziliśmy do całej idei KPO - mówi wiceszef klubu ugrupowania Michał Wawer.
- Dla rządu Donalda Tuska najgorsze jest to, że burza wokół KPO może powrócić. Nie ma nic gorszego niż afera utrwalająca się w pamięci wyborców, bo z tym najtrudniej walczyć - zauważa dr Mateusz Zaremba, politolog z Uniwersytetu SWPS.
- Faktycznie w kontekście ostatnich kontrowersji wokół KPO powinniśmy dmuchać na zimne i zabezpieczyć się przed potencjalną krytyką - mówi posłanka KO. Proponuje na przyszłość dłuższe opisy dotowanych przedsięwzięć artystycznych.