Kwietniowe odczyty wskaźników PMI, powstających na podstawie ankiet wypełnianych przez menadżerów czołowych przedsiębiorstw, w których oceniają oni bieżącą sytuację i perspektywy swoich firm, pokazują, że Niemcy i Francja znalazły się w fazie spowolnienia. Gwałtowne pogorszenie nastrojów w Wielkiej Brytanii doprowadziło do sytuacji, w której po raz pierwszy od października 2023 r. wskaźniki PMI dla trzech największych europejskich gospodarek, obejmujące sektor przemysłowy i usługowy, spadły poniżej poziomu równowagi. Mimo słabszych danych oceny kondycji unijnej gospodarki pozostają optymistyczne.
– Sektor wytwórczy radzi sobie lepiej od oczekiwań. Pomimo wprowadzenia ceł przez USA większość firm nie jest tym szczególnie zaniepokojona. Bieżąca produkcja wzrosła drugi miesiąc z rzędu, wolniej spadało zatrudnienie, a firmom udało się zwiększyć marże – napisał w komentarzu do danych Cyrus de la Rubia, główny ekonomista Hamburg Commercial Bank.
Efekt ceł Trumpa
Firma S&P Global ankietowała firmy od 9 do 22 kwietnia, czyli już po tym, jak prezydent USA Donald Trump ogłosił cła wyrównawcze dotyczące niemal wszystkich partnerów handlowych Ameryki. Choć część taryf republikanin zawiesił na 90 dni, to jednak od początku miesiąca cła na towary eksportowane z UE do Stanów Zjednoczonych zostały co do zasady podwyższone o 10 pkt proc. Stawki na samochody i części do nich poszły w górę o 25 pkt proc. USA są największym zagranicznym rynkiem zbytu dla unijnych produktów, z 20-proc. udziałem w eksporcie Wspólnoty.
Działania amerykańskiej administracji znalazły odbicie w spadku zamówień eksportowych. Dla unijnej gospodarki to kontynuacja trendu zapoczątkowanego jeszcze pod koniec 2022 r. W przypadku Wielkiej Brytanii zlecenia z zagranicy spadły w największym stopniu od pandemii z 2020 r. Znacznie pogorszyły się także zapatrywania przedsiębiorców na przyszłość, co sugeruje, że decyzje o zwiększeniu produkcji mogą im przychodzić z trudnością. Poziom optymizmu w sektorze prywatnym UE spadł do najniższego poziomu od ponad dwóch lat.
Część ekonomistów uważa, że szkody wyrządzone unijnej gospodarce przez amerykańskie cła będą w pełni widoczne dopiero za jakiś czas. Na początku roku eksport do USA rósł, bo firmy starały się zdążyć z dostarczeniem towarów przed oczekiwaną podwyżką taryf. Dodatkowo część produktów, na przykład farmaceutyki, odpowiadające za ok. 20 proc. eksportu z UE do USA, jest wyłączona z ceł wyrównawczych. W przyszłości jednak mają być objęte podwyższonymi stawkami, na wzór motoryzacji.
Ale polityka handlowa prowadzona przez Donalda Trumpa ma także pozytywne skutki uboczne. Chodzi przede wszystkim o spadek cen energii, który Cyrus de la Rubia określa jako „błogosławieństwo” dla unijnego przemysłu. W tym roku ceny gazu na europejskim rynku spadły o 30 proc., a ropa i węgiel potaniały o 10–15 proc. Mniej płaci się również za prąd. W Niemczech spadek cen wyniósł 15 proc., 70 proc. i więcej we Francji i w Hiszpanii.
Odkładanie zakupów
Negatywnym zaskoczeniem kwietniowych odczytów wskaźników PMI było natomiast wyraźne pogorszenie koniunktury w sektorze usług, w którym powstaje z reguły 75–85 proc. PKB w państwach wysokorozwiniętych. Choć podwyższone cła nie dotyczą bezpośrednio tego obszaru gospodarki, to i tutaj dociera nastrój zwiększonej niepewności, wywołanej przez gwałtowną zmianę polityki handlowej USA. Ekonomiści ING zwracają uwagę na opublikowane we wtorek wskaźniki nastrojów konsumentów w strefie euro, których odczyty wypadły poniżej oczekiwań.
– W obecnych okolicznościach może się zdarzyć tak, że w obliczu wysokiej niepewności konsumenci w dalszym ciągu będą zwiększać oszczędności i odkładać duże zakupy. Tak więc historia ożywienia gospodarczego opartego na konsumpcji może zacząć szybko tracić na popularności – napisali eksperci w analizie.
Wzrost optymizmu odnośnie do rozwoju wydarzeń w unijnej gospodarce w tym roku opierał się w dużym stopniu na oczekiwanych zwiększonych nakładach na infrastrukturę ze strony Niemiec i dodatkowych wydatkach na obronność na poziomie całej Unii Europejskiej. Jednak fundamentem dla ożywienia mają być wydatki konsumentów, wspierane wzrostem płac realnych. Teraz ten scenariusz staje pod znakiem zapytania. ©℗