Nie posunąłbym się do stwierdzenia, że umiera, ale jest w bardzo poważnej sytuacji. Wciąż rośniemy, ale mizernie, w wolniejszym tempie niż inne części świata. Nasz średni wzrost utrzymuje się na poziomie ok. 1 proc., podczas gdy Stany Zjednoczone rosną w tempie powyżej 2 proc. Można powiedzieć, że to nie jest duża różnica, ale jeśli spojrzymy na ostatnie 15 lat, to widzimy, że gospodarka USA wzrosła w tym czasie o 100 proc. w ujęciu nominalnym w dolarach, podczas gdy europejska zaledwie o 30 proc. Ta luka we wzroście między UE a USA ma wartość większą niż trzy gospodarki niemieckie… Więc Europa jeszcze nie umiera, ale nie czuje się zbyt dobrze.
Zapisaliśmy 10 takich środków zaradczych w przygotowanej przez nas w listopadzie Deklaracji warszawskiej. Dokument ma być wytyczną dla polskiej prezydencji w Radzie UE.
Wysokie koszty energii pozostają największym wyzwaniem dla firm, a punktem wyjścia do rozmów o powrocie Europy na właściwe tory jest koszt energii. Odczuwają to zarówno przedsiębiorstwa, jak i konsumenci, a to oczywisty czynnik ograniczający naszą konkurencyjność w stosunku do USA i Azji.
Wzywamy do masowego wdrożenia wszystkich źródeł energii i infrastruktury, co nie tylko zwiększy bezpieczeństwo europejskich systemów energetycznych, lecz także pomoże obniżyć ogólne koszty transformacji. Nasze badanie wykazało, że gdy odnawialne źródła energii zostaną rozwinięte w najmniej kosztownych lokalizacjach, a przeszkody na drodze do ich rozwoju zostaną zniesione, to ceny hurtowe energii elektrycznej spadną o prawie 40 proc.
Węgiel nie jest najlepszym rozwiązaniem, jeśli chcemy dokonać skutecznej transformacji energetycznej. Możemy zapewnić wystarczające dostawy energii z innych źródeł – wiatru, wody, wodoru, energii jądrowej. Jesteśmy za energią odnawialną i niskoemisyjną, popieramy ten kierunek, ale musimy ułatwić dostęp do rozwoju tych źródeł energii poprzez regulacje. Da się połączyć transformację z obniżeniem kosztów. Jeśli na północy Europy umieścimy instalacje do pozyskiwania energii z wody lub wiatru, a na południu panele słoneczne, jeśli oprócz samych źródeł energii skupimy się również na mądrym rozwoju sieci dystrybucyjnej, interkonektorów i połączeń transgranicznych, to jest to możliwe.
Potrzebujemy lepszych regulacji, ale przede wszystkim mniej regulacji. Przez Europę przetoczyło się regulacyjne tsunami – w ciągu ostatnich pięciu lat pojawiło się łącznie 858 nowych obowiązków regulacyjnych dla firm, co oznacza, że co drugi dzień dochodzi nowa regulacja. Takie obciążenia regulacyjne są dla większych firm źródłem frustracji i utraty konkurencyjności, a mniejsze i średnie mogą prowadzić do upadku. Zamiast przeznaczać zasoby na ekspansję na inne rynki, europejskie firmy w dużej mierze walczą z regulacjami na rynku UE.
Kiedy 2–3 lata temu zaczęliśmy mówić, że Europa zostaje w tyle, nasze słowa były postrzegane jako skrajnie pesymistyczne. Teraz, zwłaszcza po raporcie Mario Draghiego, narracja europejskich polityków całkowicie się zmieniła, a słowo „konkurencyjność” jest najczęściej używanym słowem w Brukseli. Ta zmiana dokonała się jeszcze za poprzedniej KE, myślę więc, że jej nowy skład utrzyma to zmienione podejście. Zwłaszcza że obecnie dużo o tym mówi przewodnicząca von der Leyen, której perspektywa będzie miała wpływ na całą politykę KE. Pozostaje jednak pytanie o tempo działań i wdrażania nowego podejścia. Komisja dopiero zaczyna działać, pierwsze miesiące jej funkcjonowania przypadają na polską prezydencję i to Warszawa nada ton dalszym działaniom.
Wiemy, że polski rząd jest temu przeciwny, podobnie jak niektóre inne kraje, ale inicjatywy i umowy handlowe UE rzadko spotykają się ze 100-proc. aprobatą wszystkich krajów członkowskich. Myślę, że nasze stanowisko – w kontekście przyszłości europejskiego biznesu i przemysłu – jest jasne: popieramy wzmocnienie wspólnego rynku i wierzymy, że umowa z Mercosurem, ale także z Meksykiem, będzie korzystna dla Europy. Tworząc rynek 700 mln konsumentów, umowa otworzy nowe możliwości wzrostu dla europejskich firm, które mierzą się z ogromną konkurencją. Ta umowa jest kluczowa dla zwiększenia naszej odporności gospodarczej poprzez dywersyfikację. Nie możemy po prostu odłożyć tego rozwiązania, ponieważ jeśli nie podpiszemy umowy z Mercosurem, to zrobi to ktoś inny.
Oczywiście. Sytuacja geopolityczna w sektorze handlowym jest, delikatnie mówiąc, niepewna. Europa, USA i Chiny szukają dla siebie miejsca i najbardziej korzystnych umów. Nie będę spekulował, gdzie Europa pójdzie w stosunkach handlowych z USA, ponieważ nowy prezydent nawet jeszcze nie jest u władzy, jednak warto wspomnieć, że ustępująca administracja prezydenta Joego Bidena nie była zbyt pro handlowa. Konflikty handlowe wygenerowane podczas pierwszej administracji Trumpa nie zostały rozwiązane, a dodatkowo w życie weszła ustawa IRA (Inflation Reduction Act). Ustawa ta ma cel, który popieramy – uczynienie gospodarki USA czystszą i bardziej ekologiczną – ale zawiera wiele dyskryminujących przepisów, które faworyzują amerykańskie firmy, co jest szkodliwe dla firm w Europie. Skoro prezydent Trump podkreśla hasło „America First”, to warto uświadomić drugą stronę, że budowanie relacji z Europą wzmacnia Amerykę. Amerykańskie firmy i pracownicy, którzy są w Europie, skorzystają na jak najszerszych stosunkach dwustronnych. Sytuacja między USA i Chinami będzie coraz bardziej napięta, tym bardziej musimy więc jak najszybciej sfinalizować umowę z Mercosurem, aby zdobyć nowe rynki zbytu dla Europy. ©℗