Ankara oskarża kaznodzieję Fethullaha Gulena o inspirowanie zamachu stanu w Turcji. Mieszkający w USA tajemniczy teolog jest dla jednych orędownikiem tolerancyjnego islamu, społecznikiem i filantropem, dla innych - przywódcą międzynarodowego muzułmańskiego spisku.

"Musicie dostać się do arterii systemu - tak, aby nikt nie dostrzegł nawet waszego istnienia zanim nie dotrzecie do wszystkich ośrodków władzy (...). Musimy działać nadal w ten sposób, aż warunki dojrzeją. Jeśli zrobicie coś przedwcześnie świat zawali nam się na głowę i muzułmanie będą cierpieć (...). Musicie czekać na czas, aż zdobędziecie całą władzę w państwie, aż będziecie mieli po swej stronie siłę tureckich państwowych instytucji" - tak brzmiało nagrane na wideo kazanie Gulena z 1999 adresowane do jego sympatyków.

Dla części politologów był to sygnał, że guleniści chcą po prostu zdobyć władzę w Turcji, dla innych - że ruch ten ma jeszcze większe ambicje. Nie wiadomo bowiem, jakie są ostateczne cele Gulena i jego zwolenników. Według niektórych ekspertów chce on doprowadzić do przekształcenia Turcji w społeczeństwo głęboko religijne lecz otwarte; inni uważają, że szykuje ekspansję islamu na Zachodzie.

Gulen jest teologiem, kaznodzieją, myślicielem, społecznikiem i bardzo skutecznym biznesmenem, uczącym "otwartego, współczesnego islamu" - pisze francuski magazyn "L'Obs". Stoi na czele ruchu Hizmet (Służba), który stworzył w latach 60. A Hizmet posiada wielką sieć szkół oraz wpływy na uczelniach, w think tankach, sądownictwie, policji, wojsku i instytucjach finansowych. Jest przy tym stowarzyszeniem i przedsięwzięciem tak tajemniczym, że nawet poważne media podają sprzeczne informacje na jego temat; jedne utrzymują, że guleniści mają 1000 szkół w 100 krajach, inne - że jest ich 2 tys. w 160 państwach.

Placówki te nastawione są przede wszystkim na nauki ścisłe i przyrodnicze. "Poziom nauczania jest tak wysoki, że elity wysyłają do tych szkół swoje dzieci, aby je zdyscyplinować. Biedne lecz zdolne dzieci otrzymują w nich stypendia i szansę na sukces" - pisze BBC. Zamysłem Gulena jest sprawić, by szkoły te były kuźnią elit; krytycy dodają, że są to wylęgarnie jego oddanych janczarów.

W istocie, świetnie przygotowani absolwenci dostają się na dobre studia, a potem obejmują ważne posady. Następnie sumiennie łożą pieniądze na placówki Gulena i jego inne przedsięwzięcia. Stają się też lojalnymi realizatorami polityki swego imama.

"Der Spiegel" napisał, że guleniści oddają na Hizmet od 10 do 70 proc. swych dochodów. A Hizmet nie ma "ani kwatery głównej, ani adresu, nie jest nigdzie zarejestrowany i nie ma głównego rachunku bankowego" - zauważa niemiecki tygodnik. A gulenistów jest wiele milionów.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan uważa, że guleniści tworzą w kraju "państwo równoległe" i zmierzają do obalenia władz. Ale Gulen był niegdyś sojusznikiem Erdogana i - jak pisze "L'Obs" - to guleniści pomogli mu zdobyć i skonsolidować władzę. Potem jednak autorytarne zapędy obecnego prezydenta miały doprowadzić do rozpadu sojuszu tych dwóch islamistów. Władze zaczęły tępić zwolenników Gulena i przeprowadzać czystki w policji, sądownictwie i armii, a w maju Ankara uznała Hizmet za "organizację terrorystyczną".

Według "Foreign Policy" nieudany wojskowy pucz dał teraz Erdoganowi pretekst, by konsekwentnie miażdżyć Hizmet - ludzie podejrzani nawet o luźne związki z gulenistami są zatrzymywani, aresztowani, tracą pracę lub przynajmniej zawiesza się ich w obowiązkach.

Tygodnik "L'Obs" uznaje Hizmet za ruch niegroźny i cytuje amerykańskiego politologa Hakana Yavuza, autora książek o Gulenie, według którego ten niekonwencjonalny duchowny uważa, iż "islam powinien być religią ekumeniczną, która jest orędownikiem dialogu, również dialogu między różnymi wyznaniami". Według BBC Gulen "promuje tolerancyjną wersję islamu, z naciskiem na altruizm, skromność, pracowitość i wykształcenie".

Dziennik "Liberation" przytacza opinię eksperta z Francuskiego Krajowego Centrum Badań Naukowych (CNRS) Bayrama Balciego, który wyjaśnia, że w nauczaniu Gulena wielkie znaczenie ma dążenie do duchowego rozwoju, ale też "rozwoju ekonomicznego", a współczesny, światły muzułmanin powinien być "spełnionym człowiekiem interesu".

Znany turecki publicysta Fehmi Koru powiedział BBC: "sugerowałem kiedyś w moich artykułach, że chcą oni (guleniści) stworzyć własną partię i zabiegać o mandat do rządzenia krajem. Ale nie zrobili tego".

Christopher Holton z amerykańskiego Centrum Polityki Bezpieczeństwa - krytykowanego za skłonność do teorii spiskowych - uważa, że ruch Hizmet jest niebezpieczny ponieważ uprawia "cywilizacyjny dżihad" i dąży do "supremacji islamu". W obszernym raporcie z 2015 roku Holton pisze, że "bije na alarm w sprawie tego ruchu, który jest dwulicową, niebezpieczną organizacją i kultem" starającym się pozyskać wpływy na Zachodzie.

Holton nie jest całkiem odosobniony. "Der Spiegel" już w 2012 i 2014 roku cytował byłych członków Hizmet, którzy opisywali ruch jako "ultrakonserwatywne, tajne stowarzyszenie", a samego Gulena jako "ideologa, który nie toleruje odmiennych poglądów" oraz "marzy o nowym wieku, w którym islam zdominuje Zachód".

Ekspert Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) Sam Brannan porównał ruch Hizmet do amerykańskich mormonów: "Mają mentalność misjonarzy i wielki zmysł przedsiębiorczości".

Sam Gulen mawia, że nie reprezentuje "politycznego nurtu islamu", jednak - jak pisze "Foreign Policy" - z publikacji kaznodziei wynika raczej, że chce, aby jego zwolennicy stali się "złotym pokoleniem", które przejmie władzę i, wolne od "świeckiego grzechu", poprowadzi lud ku jakiejś politycznej utopii.