Autor bloga InformatykZakladowy.pl, który udowodnił, że system System Losowego Przydziału Spraw jest wadliwy ogłosił właśnie, że musi zakończyć projekt monitorowania losowań. Powód? Kamienie rzucane mu pod nogi przez urzędników resortu.
- Milczenie Adama Bodnara o to skandal - ocenia Szymon Osowski z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, organizacji działającej na rzecz jawności życia publicznego.
Tajemnice systemu
System Losowego Przydziału Spraw (SLPS) został wdrożony w sądach powszechnych w 2018 r. Według deklaracji ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, miał gwarantować całkowicie losowy przydział składów orzekających do poszczególnych spraw. Do czasu wprowadzenia Systemu Losowego Przydziału Spraw, o tym kto ma prowadzić daną sprawę, decydował prezes sądu lub przewodniczący wydziału. To stwarzało możliwość nadużyć.
Od siedmiu lat społecznicy starają się dowiedzieć, czy faktycznie system spełnia pokładane w nim nadzieje. Mieli bowiem podejrzenia, że nadal można wpływać na niego z zewnątrz. Przykład? Jak opisał portal Onet.pl, do spraw, w których stroną była posłanka – a obecnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego – Krystyna Pawłowicz – był wielokrotnie losowany ten sam sędzia.
W 2021 roku przed Naczelnym Sądem Administracyjnym udało się wywalczyć jawność algorytmu przydzielającego składy. Sęk w tym, że to wciąż zbyt mało, by ocenić jak działa system. Do tego potrzebny jest kod źródłowy. A tego od lat MS nie chce ujawnić. - Sytuacja nie zmieniła się kiedy Adam Bodnar został ministrem - przyznaje Osowski. I dodaje, że to sytuacja o tyle dziwna, że jeszcze jako Rzecznik Praw Obywatelskich Bodnar domagał się odtajnienia kodu.
Bodnar walczył, teraz milczy
“Rzecznik Praw Obywatelskich podtrzymuje szereg wątpliwości dotyczących rzeczywistej bezstronności działania systemu w związku z tym, że algorytm stworzony na potrzeby losowania nie jest znany. Brak kodu źródłowego nie pozwala ustalić, w jaki sposób następuje dobór sędziów do konkretnych spraw, a w praktyce okazuje się, że wynik losowania budzi wątpliwości obywateli, którzy podnoszą wiele zastrzeżeń w treściach wniosków kierowanych do Rzecznika” - pisał Bodnar 2 czerwca 2022.
Watchdog Polska przegrało z MS sprawę o ujawnienie kodu przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym, czeka właśnie na uzasadnienie wyroku, by się od niego odwołać. W międzyczasie społecznicy napisali w tej sprawie list do ministra sprawiedliwości. Pozostał bez odpowiedzi.
Środkowy palec urzędnika MS
Tymczasem Tomasz Zieliński, informatyk z ponad 20-letnim doświadczeniem, znalazł sposób, by sprawdzić, czy system działa jak powinien. Tyle, źe od strony efektów jego działania. Po długiej korespondencji wywalczył od MS 10 mln plików .pdf z archiwalnymi raportami losowań, napisał program który je przetwarza na surowe dane i uruchomił projekt Monitor SLPS (www.slps.pl).
- Chciałem przeprowadzić weryfikację poprawności przetwarzania danych w systemie SLPS. Choć nie jesteśmy w stanie powiedzieć niczego o uczciwości pojedynczego losowania, to możemy sprawdzić, czy długookresowe zmiany wskaźników obciążenia są zgodne z regulaminem urzędowania sądów i opublikowanymi fragmentami dokumentacji projektowej systemu. Dzięki temu zyskalibyśmy pewność, że np. nikt nie wepchnął do losowania sędziego, który zgodnie z zasadami nie powinien trafić do losowanej puli - mówił Zieliński w rozmowie z DGP.
Kiedy Zieliński chciał uzupełnić bazę o nowe raporty, okazało się, że resort sprawiedliwości zmienił strategię. Nie chciał już dać informatykowi całej bazy plików, a dyrektor Departamentu nadzoru administracyjnego Dominik Czeszkiewicz zlecił mu oficjalnym pismem, by pliki pobierał samodzielnie, po jednym. To jednak fizycznie niemożliwe, bo plików jest zbyt dużo, od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy dziennie.
Nieprzejrzysty i nieaudytowalny
Zieliński ogłosił w czwartek, że się poddaje i projektu nie będzie dalej rozwijał. W długiej wiadomości w serwisie X opisał perypetie z MS. - Mamy więc sytuację, w której decyzją pana sędziego Czeszkiewicza (i wobec milczenia pana ministra Bodnara) zostałem pozbawiony możliwości uzupełnienia projektu Monitor SLPS o nowe dane. Zaś owo "przekierowanie po raz kolejny do wyszukiwarki w BIP" to nic innego, jak pokazanie środkowego palca tak mi, jak i wszystkim osobom, które czerpały wiedzę z Monitora SLPS. Dostałem bowiem bardzo wiele maili od sędziów, którzy po raz pierwszy w życiu mogli sprawdzić, ile spraw dostaje ich kolega z innego wydziału albo innego sądu - lub ich przełożony - napisał.
Tymczasem już na podstawie jego dotychczasowej pracy można wysnuć wniosek, że z SLPS jest wadliwy. - SLPS jest systemem scentralizowanym i działa w sposób całkowicie nieprzejrzysty i nieaudytowalny. Nie jesteśmy w stanie zweryfikować losowości przydziału sędziów, bo system zaprojektowano jako „czarną skrzynkę” - mówił nam we wrześniu Zieliński. - Osoby obsługujące SLPS mogą wprowadzać dowolne zmiany wskaźników obciążenia i innych parametrów systemu - dodawał.
W sprawie wysłaliśmy pytania do Ministerstwa Sprawiedliwości. Chcieliśmy wiedzieć, dlaczego Ministerstwo Sprawiedliwości odmówiło Panu Tomaszowi Zielińskiemu, autorowi Monitora SLPS, dostępu do zagregowanych danych? Czy w opinii ministra Adama Bodnara SLPS spełnia warunek równości i jawności losowania spraw? Oraz czy kod SLPS zostanie przez MS ujawniony.
Czekamy na odpowiedzi, zgodnie z deklaracją urzędników resortu otrzymamy je na początku przyszłego tygodnia.