Nie wiadomo. SLPS jest systemem scentralizowanym i działa w sposób całkowicie nieprzejrzysty i nieaudytowalny. Nie jesteśmy w stanie zweryfikować losowości przydziału sędziów, bo system zaprojektowano jako „czarną skrzynkę”.
Do SLPS trafiają informacje o sprawach wpływających do sądów w całym kraju, z SLPS wychodzą raporty z losowań zawierające informację o sędzim przydzielonym do jej rozpatrzenia. Nie mamy wglądu w to, co dzieje się w środku. Nie da się sprawdzić, czy programiści prawidłowo zaimplementowali odpowiednie funkcje. Tymczasem w każdym dniu roboczym przeprowadzanych jest kilkanaście tysięcy losowań, czasem liczba ta przekracza 25 tysięcy.
W ramach projektu, który nazwałem Monitor SLPS (www.slps.pl), chciałem przeprowadzić weryfikację poprawności przetwarzania danych w systemie SLPS. Choć nie jesteśmy w stanie powiedzieć niczego o uczciwości pojedynczego losowania, to możemy sprawdzić, czy długookresowe zmiany wskaźników obciążenia są zgodne z regulaminem urzędowania sądów i opublikowanymi fragmentami dokumentacji projektowej systemu. Dzięki temu zyskalibyśmy pewność, że np. nikt nie wepchnął do losowania sędziego, który zgodnie z zasadami nie powinien trafić do losowanej puli.
Niestety – raporty z losowań są niewystarczającym źródłem danych. Osoby obsługujące SLPS mogą bowiem wprowadzać dowolne zmiany wskaźników obciążenia sprawami i innych parametrów systemu. Zewnętrzni obserwatorzy, mający – tak jak ja – dostęp jedynie do raportów z losowań, nie są w stanie zweryfikować celowości i poprawności takich zmian.
Jedyne, co zobaczymy, to zaburzenia, zmiany wskaźników niewynikające z przebiegu losowania spraw. Gdy taka administracyjna zmiana sprawia, że jakiś sędzia niespodziewanie znajdzie się w losowanej puli, jej okoliczności i zasadność pozostają nieznane.
Dane, które otrzymałem z Ministerstwa Sprawiedliwości, składały się z niemal 10 milionów plików PDF. Ten format pliku pozwala na sporządzanie wydruków, ale trudno wydobyć z niego liczby i napisy. Przez kilka tygodni pracowałem wieczorami nad zestawem narzędzi, za którego pomocą przetworzyłem miliony PDF-ów na dziesiątki milionów wierszy w bazie danych.
Potem przygotowałem generator stron internetowych, który dla każdego sędziego i każdego wydziału sądowego tworzył tabele i wykresy ze statystykami. Przy okazji odkrywałem w danych wiele błędów, które podważają wiarę w fachowość osób tworzących to oprogramowanie.
Spektakularnym przykładem mogą być raporty losowań Sądu Rejonowego z Nowego Sącza. W Wydziale Cywilnym zdarza się, że wartość tzw. obciążenia przed losowaniem wynosi dla kilku sędzi minus dwa miliardy. To w pewnym uproszczeniu znaczy, że każda z nich ma zaległości przekraczające dwa miliardy spraw! To nie jest pojedynczy przypadek, ten błąd ciągnie się latami!
Okazało się, że przez ponad rok losowania przeprowadzane między dwójkami sędziów o mocno różniących się wskaźnikach przydziału były przeprowadzane nieprawidłowo. Choć w puli mogło się znaleźć nawet dziesięć pozycji, to losowano tylko pierwsze cztery. Oprócz tego widywałem sprawy o numerze zero, raporty pozbawione numeru, raporty z niekompletną sygnaturą itp. System stworzony zgodnie z zasadami sztuki nie pozwoliłby na stworzenie dokumentów z takimi usterkami.
Większość braków dotyczyła ostatniego dnia każdego miesiąca, sądziłem więc, że bardzo mała liczba losowań w tych dniach wynika z organizacji pracy sądów lub systemu SLPS. Aby było trudniej, znałem szczegóły powtórnych losowań spraw z tych dni, więc „dziury” w numeracji nie były oczywiste, brakujące raporty mogły po prostu nie powstać. Ostatecznie jednak okazało się, że w przekazanym zestawie zabrakło ok. 4,5 proc. danych, przyczyną mogła być ludzka omyłka podczas przygotowania ich do wysyłki.
Powtórne losowanie sprawy jest całkowicie normalne, gdy z powodu nieobecności brakuje kadry do losowania, gdy prowadzący ją sędzia przechodzi w stan spoczynku albo zostaje z niej wyłączony. Odkryłem jednak, że pliki PDF z serią raportów losowań jednej sprawy zawierały błędne zapisy kosztu sprawy we wszystkich losowaniach oprócz najnowszego. Ministerstwo nadal jednak sugeruje mi pobieranie plików zawierających znane usterki.
System Losowego Przydziału Spraw miał spełnić dwa główne cele – gwarantować losowy przydział spraw oraz równoważyć obciążenie sędziów pracą. Żaden z nich nie został zrealizowany w sposób satysfakcjonujący. Domniemana losowość przydziału nie daje się zweryfikować, w moich publikacjach podaję przykład działań, które pozwoliłyby osobie mającej dostęp do bazy danych SLPS wpływać na przebieg losowań w sposób niepozostawiający śladów.
Równoważenie obciążenia nie spełnia oczekiwań sędziów, bo system nie uwzględnia różnic w pracochłonności różnych spraw. Co gorsza, w każdej kategorii wskaźniki obciążenia wyliczane są osobno. Przez to sprawa pochłaniająca setki godzin i wymagająca wielu rozpraw jest traktowana tak samo jak prosta czynność zajmująca kwadrans. SLPS mógłby lepiej realizować stawiane przed nim cele, ale to ministerstwo musiałoby przyznać, że obecna sytuacja wymaga zmian – a o tym jakoś się nie słyszy.
Przede wszystkim należy wyrazić radość, że nie mamy do czynienia z sugestią użycia blockchaina albo metaverse. W przeciwieństwie do nich, sztuczna inteligencja miewa zastosowania praktyczne. Nadal jednak priorytety stoją na głowie, widzimy innowacyjne narzędzia i zastanawiamy się, gdzie ich użyć.
Kolejność działań powinna być tymczasem odwrotna: najpierw identyfikujemy problem, potem określamy sposób jego rozwiązania, a dopiero na końcu dobieramy narzędzia, które pozwolą osiągnąć owo rozwiązanie taniej, szybciej lub skuteczniej. Jeśli upieramy się, by koniecznie użyć młotka, to wszystkie problemy będą wyglądać jak gwoździe. ©℗