Nasz sąsiad nie ma podstaw do wiary w rychłe członkostwo w Sojuszu. Ale po szczycie w Warszawie liczy na szybszą modernizację sił zbrojnych.
Warszawa nie będzie pierwszym szczytem NATO, który podejmie prezydenta Ukrainy. Nie na wszystkich spotkaniach przywódców Sojuszu kwestia ukraińska była jednak tak ważna jak obecnie. Petro Poroszenko przyjeżdża po pakiet pomocowy dla Kijowa. Nie ma co prawda mowy o dostawach broni, ale jego kraj może liczyć na wsparcie w modernizacji armii.
– Pakiet (dla Ukrainy – red.) zawiera kompleksowe doradztwo strategiczne. Już wspieramy Ukrainę za pośrednictwem funduszy powierniczych, które współfinansują takie sfery, jak dowództwo, logistyka i cyberbezpieczeństwo. Dodamy do tego nowe projekty różnego rodzaju. Zwłaszcza dotyczące przeciwdziałania wojnie hybrydowej, unieszkodliwiania niewybuchów i komunikacji strategicznej – mówił szef NATO Jens Stoltenberg.
– Pan Stoltenberg nazwał w tej wypowiedzi dwa z czterdziestu nowych kierunków współpracy, w jakich Kijów zamierza współdziałać z NATO po szczycie – komentował ambasador Ukrainy przy Sojuszu Jehor Bożok na antenie Radia Swoboda. Ukraińcy mają w Warszawie rozmawiać o ich zewnętrznym finansowaniu.
Kijów z kolei chce się podzielić z Zachodem własnymi doświadczeniami w walce z przejawami wojny hybrydowej oraz szkolić natowskich żołnierzy w dziedzinie walk w terenie miejskim – wiele starć w Zagłębiu Donieckim toczyło się właśnie w takich warunkach. Ukraina oferuje też NATO udostępnienie własnych samolotów typu An-124 i An-225, największych transportowych maszyn na świecie, na potrzeby zagranicznych misji i manewrów Sojuszu. Ukraińscy urzędnicy i wojskowi będą też prowadzili rozmowy z Bułgarami i Rumunami, by na wzór brygady litewsko-polsko-ukraińskiej stworzyć podobny trójstronny oddział wojskowy.
Nie oznacza to, że konflikt w Donbasie przestał być najważniejszym wyzwaniem. Jak powiedział nam wysoki przedstawiciel polskiego rządu, NATO liczy się m.in. z możliwością ataku Rosjan na Odessę. Niebezpieczny może być zwłaszcza sierpień.
Strategicznym celem Ukrainy pozostaje członkostwo w Sojuszu, jednak większość polityków nad Dnieprem nie ma złudzeń, że może to nastąpić w przewidywalnej przyszłości. Teoretycznie wciąż obowiązuje deklaracja z Bukaresztu z 2008 r., że Gruzja i Ukraina „pewnego dnia staną się członkami NATO”. Ale dziś nikt w Sojuszu nie uważa jej za obowiązującą. Zamiast tego Kijów postawił sobie za cel dostosowanie do 2020 r. sił zbrojnych do standardów NATO. Nie tylko pozwoli to na modernizację armii, lecz także – w razie sprzyjającej koniunktury – przyspieszy integrację z aliansem w przyszłości. „Na razie wprowadziliśmy 115 standardów Sojuszu, a kolejne 402 standardy czekają na szybkie wprowadzenie” – pisał niedawno na łamach DGP minister obrony Ukrainy gen. Stepan Połtorak.
Ukraińcom udało się odbudować armię ze stanu całkowitej zapaści, do jakiej doprowadziły ją dwie dekady zaniedbań. Wojsko się profesjonalizuje, także dzięki dużym podwyżkom żołdu. W warunkach kryzysu gospodarczego kontraktowa służba w siłach zbrojnych dla wielu stała się atrakcyjną alternatywą wobec pracy w cywilu (z drugiej strony w niektórych regionach wysokie pozostają także wskaźniki uchylania się od poboru).
Nie oznacza to, że Kijów może spocząć na laurach. Dowodzą tego dane dotyczące wysokości strat niebojowych. W Zagłębiu Donieckim poległo ponad 3300 ukraińskich żołnierzy. Z tego straty niebojowe wyniosły – jak mówił szef prokuratury wojskowej gen. Anatolij Matios – 1300 osób. To ofiary wypadków, chorób, samobójstw czy zabójstw. Oznacza to wciąż marny stan przestrzegania procedur, słabe warunki sanitarne i brak wystarczającej pomocy psychologicznej.
Tymczasem po rozpoczęciu wojny na Ukrainie doszło do socjologicznej rewolucji. Do 2014 r. zwolennicy przystąpienia do NATO byli mniejszością, a większość opowiadała się za statusem pozablokowym. Po aneksji Krymu ten stosunek znacząco się zmienił. Z opublikowanych wczoraj badań wynika, że spośród osób deklarujących udział w ewentualnym referendum wejście do NATO poparłoby aż 78 proc. Zwolennicy integracji stanowią większość we wszystkich regionach kraju, także na obszarach zamieszkiwanych przez rosyjskojęzycznych Ukraińców.
1,1 proc. PKB wydawała Ukraina na wojsko w 2014 r.
5 proc. PKB ma wynieść wojenny budżet Ukrainy w 2016 r.
190 tys. żołnierzy służy w ukraińskiej armii