Bardzo się staram nie być panikarzem, ale muszę przyznać, że nie widzę obecnie wielu pozytywnych wieści. Dostrzegam za to trzy inne elementy: klęskę polityki pieniężnej połączoną z mizernym wzrostem gospodarczym, wzrost popularności ekstremistów w polityce i szybko rosnące napięcia geopolityczne. Wszystko to razem wzięte tworzą bardzo nieprzyjemny koktajl, którzy odświeża wspomnienia z lat trzydziestych prowadzących do II wojny światowej.



W sensie geopolitycznym mamy do czynienia z Ukrainą i Syrią (a do pewnego stopnia także z sytuacją na Morzu Południowochińskim). Popularność protekcjonizmu i ryzyko wojny bez wzrostu gospodarczego będą tylko rosły. W sensie wewnątrzpolitycznym – wzrost popularności prawicowych populistów w rodzaju Donalda Trumpa, a w Europie – wzrost poparcia dla grup islamistycznych w rodzaju Państwa Islamskiego wśród imigranckiej młodzieży we Francji czy w Belgii. Im bardziej będzie tracić demokratyczna alternatywa, tym więcej terenu zyskają ekstremiści i populiści. Równie niepokojące jest rosnące poparcie dla nacjonalistów w Europie Środkowej i Wschodniej.
Niestety, paralele z latami trzydziestymi są uderzające. Spójrzmy na nie, starając się jednocześnie nie przesadzić z ich jednoznacznością. 1. Wojna w Syrii kontra hiszpańska wojna domowa: bezpośrednie i pośrednie zaangażowanie obcych reżimów autorytarnych (Stalin/Hitler i Erdogan/Putin). 2. Deflacja w strefie euro kontra deflacja standardu złota. 3. Wzrost populizmu i ekstremizmu: komuniści, naziści i faszyści kontra Koalicja Radykalnej Lewicy i Złoty Świt w Grecji, Jobbik i Viktor Orbán na Węgrzech, regionalne separatyzmy w Europie, nastroje antyimigranckie, Donald Trump. 4. Słabnięcie (upadek?) instytucji demokratycznych: Republika Weimarska kontra polaryzacja w Europie, słabe i niepopularne rządy mniejszościowe bez siły do przeprowadzania prawdziwych reform gospodarczych.
Może to przesada, ale nie powinniśmy pozostawać ślepi na lekcje płynące z historii. To nie znaczy zarazem, że historia się powtórzy – mam nadzieję, że nie – ale zignorowanie podobieństw do lat trzydziestych z pewnością nam nie pomoże. Najlepszym sposobem uniknięcia horroru lat trzydziestych jest pobudzenie wzrostu gospodarczego, a do tego potrzeba jednocześnie wzrostu światowego popytu – czyli znacznie bardziej zdecydowanego łagodzenia polityki pieniężnej w USA i Europie – oraz głębokich reform strukturalnych. Jeśli nie uda nam się przedsięwziąć takich środków, ryzyko poparcia dla narodowych populistów będzie rosnąć, podobnie jak radykalizacja młodych imigrantów w Europie. Jeśli więc poważnie myślimy o walce z ekstremizmem i terroryzmem, zwłaszcza w Europie, musimy wzmóc wysiłki na rzecz pobudzania wzrostu.