Są za drogie, by być tanie. I za tanie, by być drogie. Jeśli firmy oferujące towary i usługi ze średniej półki nie wymyślą strategii, która wmówi konsumentom, że ich towar ma sens, nie wytrzymają konkurencji z dyskontami i sklepami z luksusem
Jako konsumenci kupujemy dżinsy albo za 300 funtów w Burberry, albo za 10 funtów w Primarku. Średni rynek umiera. Marks & Spencer nie będzie już nigdy liderem. Nie jest wystarczająco tani, by konkurować z Primarkiem. Ale nie jest też wystarczająco atrakcyjny, by konkurować z markami luksusowymi” – tak Pierr Mercier, dyrektor zarządzający międzynarodowej firmy doradczej Boston Consulting Group, w rozmowie z serwisem Inn:Poland obwieszcza nowy, spolaryzowany podział rynku i schyłek innowacyjnych produktów i usług. W jego ocenie firmy przestały się koncentrować na doskonaleniu własnej oferty, a skupiły się na wypracowaniu lojalności klientów i stworzeniu z nich wiernych społeczności. Teraz gra się toczy o wizerunek marki i związane z nią, pozytywne emocje. Wygra ten, kto nad tymi emocjami przejmie kontrolę. Głównym narzędziem jest cena. I nie chodzi o taką, która rzeczywiście odzwierciedla jakość.
Mercier wskazuje na dwa trendy, które opanowały rynek – trading-up i trading-down. W uproszczeniu – opisuje ekspert – konsumenci zaczęli wydawać na niektóre produkty, na którym im szczególnie zależy, znacznie więcej, niż teoretycznie mogą sobie pozwolić. W przypadku całej reszty szukają najtańszych alternatyw.