Nawet jeśli napływ uchodźców do Grecji uda się jakoś zatrzymać, to i tak prawdopodobnie zwiększy się presja na innych szlakach. Porozumienie Unii Europejskiej z Turcją o odsyłaniu do tego kraju nielegalnych imigrantów jest już w mocy. Problem w tym, że prawdopodobnie nie zakończy to kryzysu migracyjnego.
Premier Turcji Ahmet Davutoglu i Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej / Dziennik Gazeta Prawna
Zawarta w piątek wieczorem umowa przewiduje, że wszystkie osoby, które po północy w nocy z soboty na niedzielę nielegalnie przedostaną się z Turcji do Grecji – włącznie z Syryjczykami – jeśli nie uzyskają azylu, będą odsyłane z powrotem. Za każdego przyjętego przez Turcję Syryjczyka Unia Europejska zobowiązała się przyjąć innego Syryjczyka z tureckich obozów dla uchodźców. Ale maksymalny limit tej wymiany to 72 tys. osób. Dodatkowo Unia ma przyspieszyć przekazywanie Ankarze trzech miliardów euro, które mają być przeznaczone na poprawę losu osób żyjących w obozach dla uchodźców, wprowadzić przed końcem czerwca ruch bezwizowy dla obywateli Turcji (dotyczy to krajów należących do strefy Schengen) oraz przyspieszyć negocjacje akcesyjne z Turcją.
Nawet unijni przywódcy przyznają, że realizacja porozumienia nie będzie łatwa. – To największe wyzwanie, z jakim UE miała kiedykolwiek do czynienia – oświadczył szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.
Po pierwsze, porozumienie budzi pewne wątpliwości od strony prawnej. Bruksela zapewnia, że nie ma mowy o zbiorowym odsyłaniu migrantów, przypadek każdej osoby będzie rozpatrywany indywidualnie i będzie ona miała prawo do apelacji. Ale samo odsyłanie imigrantów do Turcji budzi kontrowersje, jako że ten kraj nie w pełni ratyfikował ONZ-owską konwencję w sprawie statusu uchodźców. Obecnie uchodźcą mogą tam zostać tylko obywatele państw europejskich, z kolei Syryjczycy mają specjalny status, ale np. Irakijczycy czy Afgańczycy, którzy stanowią ok. 40 proc. docierających do UE imigrantów, nie mają żadnej ochrony. Dopóki Turcja tego nie zmieni, nie jest uważana przez Unię za tzw. bezpieczny kraj trzeci, zatem nie można tam odsyłać uchodźców.
Po drugie, problemem jest logistyka. UE chciałaby, aby odsyłanie imigrantów ruszyło już w kwietniu. Aby to było możliwe, na greckie wyspy ma przyjechać ok. 2300 urzędników, ekspertów i tłumaczy do pomocy Grecji w rozpatrywaniu statusu imigrantów. Ale na razie jeszcze ich tam nie ma. – Takiego planu jak ten nie da się wcielić w życie w ciągu 24 godzin – ostrzegł Giorgos Kyritsis, rzecznik greckiego koordynatora polityki migracyjnej.
Po trzecie, nie wiadomo na ile Turcja będzie potrafiła – i chciała – wywiązywać się z porozumienia. Przekazanie trzech miliardów euro uzgodniono już w listopadzie ub.r., a warunkiem tego było zatrzymanie przez Ankarę przemytu ludzi na greckie wyspy. Jednak skończyło się na obietnicach, a skala procederu praktycznie się nie zmniejszyła. W dodatku to, że Unia znalazła się w stosunku do Turcji w roli petenta, zwłaszcza w sytuacji gdy jej prezydent Recep Tayyip Erdogan rządzi w sposób coraz bardziej autorytarny i niedemokratyczny, budzi wśród unijnych przywódców spory dyskomfort.
O ile jest szansa, że problemy prawno-logistyczne da się jakoś rozwiązać, o tyle piątkowa umowa ma jeszcze dwie, znacznie poważniejsze słabości. Nie jest jasne, co będzie, gdy limit 72 tys. osób zostanie osiągnięty, a zakładanie, iż możliwość szybkiego odsyłania powstrzyma imigrantów, jest nazbyt optymistyczne. Biorąc pod uwagę, że w 2015 r. z Turcji do Grecji przez morze nielegalnie przedostało się ponad 900 tys. osób, zaś od początku tego roku już około 140 tys., limit zostanie zapewne osiągnięty dość szybko.
Ale nawet jeśli faktycznie udałoby się zatrzymać napływ migrantów tamtym szlakiem, nie rozwiązuje to jeszcze kryzysu. Doświadczenia ostatnich lat pokazują, że wraz z zamknięciem jednej trasy wzmaga się ruch na innej. Prawdopodobnie zatem migranci będą próbowali przedostawać się do Europy przez środkową część Morza Śródziemnego – na włoską wyspę Lampedusa albo na Sycylię, szczególnie że wobec chaosu panującego w Libii przemytnicy mogą tam swobodnie operować. To już się dzieje: w sobotę włoska straż uratowała tam ponad 900 migrantów. Jeszcze w 2014 r. to właśnie była najpopularniejsza droga – sforsowało ją wówczas ponad 180 tys. osób, wobec ok. 50 tys., które przeprawiły się do Grecji.
Unia chciałaby, aby odsyłanie imigrantów ruszyło już w kwietniu