Brytyjscy i wspólnotowi negocjatorzy starają się osiągnąć porozumienie, które ma pomóc zmniejszyć prawdopodobieństwo wyjścia Londynu z UE.
Negocjatorzy obydwu stron mieli czas do dzisiaj na przygotowanie porozumienia w sprawie nowych warunków uczestnictwa Zjednoczonego Królestwa w UE, które będzie mogło być następnie przedłożone wszystkim unijnym przywódcom. Pertraktacje w Brukseli są efektem niedzielnego spotkania przewodniczącego Rady Unii Europejskiej Donalda Tuska i brytyjskiego premiera Davida Camerona, które – pomimo początkowego optymizmu – nie zakończyło się ostatecznym porozumieniem.
W ten sposób rozmowy z Downing Street 10 przeniosły się z powrotem do Brukseli, a konkretnie do siedziby przewodniczącego Rady UE. Na razie prowadzą je tzw. szerpowie. Przedstawicielami strony brytyjskiej będą m.in. przedstawiciel Zjednoczonego Królestwa przy Unii Europejskiej sir Ivan Rogers oraz Tom Scholar, doradca premiera Camerona ds. europejskich. Po drugiej stronie stołu spotkają z pewnością kogoś z dotychczasowych negocjatorów: sekretarza generalnego Rady UE Jeppe Tranholma-Mikkelsena, szefa gabinetu Donalda Tuska Piotra Serafina, szefa gabinetu Jeana-Claude’a Junckera Martina Selmayra czy Huberta Legala, który kieruje zespołem prawnym Rady UE.
Jak informuje RMF FM, rzecznik Komisji Europejskiej Margaritis Schinas studził wczoraj oczekiwania względem porozumienia. – Tak daleko jeszcze nie jesteśmy – odpowiedział na pytanie o perspektywę zmiany warunków członkostwa Wielkiej Brytanii. Jedną z kwestii, nad którą będą się musieli pochylić negocjatorzy, jest postulat ograniczenia dostępu do zasiłków dla imigrantów. W Unii nie ma entuzjazmu dla pierwotnej brytyjskiej propozycji w tym zakresie. Zakładała ona zablokowanie na czas nieokreślony dostępu do zasiłków imigrantom, którzy znajdują się na Wyspach krócej niż cztery lata.
W zamian Bruksela zaproponowała kompromisowe rozwiązanie, określone mianem hamulca bezpieczeństwa. Różnica polega na tym, że przed zaciągnięciem hamulca Londyn musiałby udowodnić np. poważne obciążenie usług publicznych. Wymagałoby ono też zgody innych krajów unijnych. Przedmiotem sporu jest jednak to, czy hamulec stanowiłby stały mechanizm, czy też dopuszczone byłoby tylko jednorazowe użycie. Nie wiadomo również, na jak długo hamulec mógłby być zaciągnięty.
Kwestia zasiłków nie wyczerpuje jednak brytyjskich żądań. Cameron chciałby także oficjalnego uznania, że euro nie jest jedyną walutą wspólnoty, co w efekcie miałoby zapobiec sytuacji, w której kraje członkowskie są w jakikolwiek sposób zmuszane do przyjęcia wspólnej waluty. Brytyjczycy bardzo niechętnie patrzą też na perspektywę dokładania się do programów pomocowych dla krajów strefy euro i w związku z tym chcą się prawnie zabezpieczyć przed taką ewentualnością. Londyn szuka także sposobu na zapewnienie sobie możliwości wycofania się z dalszej integracji politycznej, a także wprowadzenia nowego mechanizmu, który pozwoliłby parlamentom poszczególnych państw członkowskich na blokowanie unijnego prawa.
Davidowi Cameronowi zależy na jak najszybszym zakończeniu rozmów z Brukselą, ponieważ w takim wypadku mógłby prędzej wywiązać się z obietnicy złożonej wyborcom w styczniu 2013 r. o przeprowadzeniu ogólnokrajowego referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Gdyby negocjatorom udało się osiągnąć porozumienie już teraz, głowy państw unijnych teoretycznie mogłyby wyrazić na nie zgodę już na najbliższym szczycie unijnym 18–19 lutego. To otworzyłoby drogę do przeprowadzenia referendum na Wyspach w maju, jednocześnie z wyborami lokalnymi w Szkocji, Walii, Irlandii Płn. i Londynie.
Szybkie osiągnięcie politycznego porozumienia w Brukseli dałoby Cameronowi narzędzie do walki z eurosceptykami, w tym zasilającymi szeregi Partii Konserwatywnej, i wytrąciłoby im z ręki argument, że Unia jest instytucją niereformowalną. Z drugiej strony część eurosceptyków poczuje satysfakcję dopiero wtedy, gdy Wielka Brytania opuści Unię raz na zawsze – i bez względu na charakter wynegocjowanych ustępstw i tak będą atakować premiera za zbyt uległą postawę względem Brukseli. Chociaż brytyjski premier zapowiedział, że nie ma zamiaru przyspieszać negocjacji tylko dlatego, aby zmieścić się w jakimś terminie, to jednak widać z jego strony pewne przyspieszenie. Zanim w niedzielę spotkał się z Donaldem Tuskiem, w piątek widział się z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jeanem-Claudem Junckerem. Dla spotkania z tym ostatnim Cameron odwołał wizytę w krajach skandynawskich.