Posłowie PiS chcą utrzymania finansowania religii z budżetu. W teorii pieniądze należą się na lekcje każdego wyznania. W praktyce są z tym problemy. Z uwagi na niechęć samorządów i dyrektorów oraz niewiedzę ludzi.
Po gorącej dyskusji Sejm skierował do komisji obywatelski projekt ustawy zakazujący finansowania religii z budżetu państwa. Przygotowało go środowisko związane z kwartalnikiem „Liberté!”. Zakłada, że za katechezy zapłacą związki wyznaniowe. Dziś dyrektor szkoły ma obowiązek zorganizować takie lekcje, jeśli poprosi o to choć jeden uczeń, a samorząd zapłacić nauczycielowi. Według MEN w 2015 r. państwo finansowało ponad 21 tys. etatów nauczycieli religii, wydając na nie 1,36 mld zł.
– Katecheza oznacza 30 tys. etatowych pracowników z tzw. misją, w praktyce wyłączonych spod nadzoru kuratoryjnego, realizujących programy, które nie są zatwierdzane ani też kontrolowane przez finansujące całe przedsięwzięcie państwo polskie – argumentował przedstawiciel wnioskodawców Marcin Celiński.
Projekt negatywnie zaopiniował rząd. Zdaniem Rady Ministrów brak finansowania dla katechezy, niezależnie jakiego wyznania, narusza konstytucyjną zasadę powszechnego dostępu do edukacji i wolności religii. Stanowisko rządu podtrzymywali w sejmowej dyskusji także posłowie PiS. Partia złożyła wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Wniosek poparł PSL. PO i Nowoczesna chciały skierowania projektu do prac w komisji, a Kukiz’15 złożył wniosek o wysłuchanie publiczne. Projekt skierowano do komisji, bo PiS wstrzymał się od głosu.
W czasie, gdy w Sejmie trwała debata, inni członkowie PiS – radni miasta Częstochowa – przekonywali, że z publicznego grosza nie powinny być finansowane lekcje islamu. Podczas czwartkowego posiedzenia dyskutowano nad tym, czy miasto ma opłacić takie lekcje dla trójki swoich młodych mieszkańców islamskiego wyznania. – U nas nie ma ich punktu katechetycznego, więc rodzice zdecydowali, że poślą dzieci na lekcje do Katowic. Podobnie sprawę rozwiązują inne śląskie miasta – opowiada Włodzimierz Tutaj z częstochowskiego ratusza. Na mocy rozporządzenia MEN Katowice wystąpiły do Częstochowy o refundację kosztów nauki tych dzieci. Chodzi o 1,1 tys. zł rocznie, to pieniądze na pokrycie części etatu nauczyciela. Częstochowa powinna też dołożyć się do nauki jednego ucznia należącego do zboru zielonoświątkowców. Sama natomiast ma dostać zwrot pieniędzy od innej gminy za naukę dwójki dzieci wyznania ewangelicko-reformowanego.
Ostatecznie rada Częstochowy decyzję o refundacji lekcji religii dla muzułmanów podjęła. Gdyby odmówiła, Katowice mogłyby wystąpić do sądu.
Na problemy z organizacją lekcji religii mniejszości wyznaniowych zwracał w grudniu ubiegłego roku rzecznik praw obywatelskich. Z zebranych przez niego danych wynika, że co piąty związek wyznaniowy, który organizuje lekcje religii, działa poza systemem publicznej oświaty. To oznacza, że nie dostaje ani finansowania z budżetu, ani nie ma możliwości wpisywania oceny na świadectwie dziecka. Najczęstsze powody są dwa. Pierwszy: rodzice lub przedstawiciele związków wyznaniowych zwracali się do szkoły z prośbą o organizację zajęć z religii, ale dyrektor z różnych przyczyn odmówił. Drugi: związek uznał, że współpraca ze szkołą to za duże zamieszanie i organizuje lekcje na własną rękę.
– Mamy przypadki skarg, w których rodzic relacjonuje, że dyrektor odradza mu występować o lekcje religii innego wyznania dla dziecka, bo to może zostać źle przyjęte w szkole – zdradza Anna Błaszczak z zespołu równego traktowania RPO.
Około 2 proc. szkół, organizuje na swoim terenie możliwość uczestnictwa w katechezach kościołów zielonoświątkowego, ewangelicko-augsburskiego, Adwentystów Dnia Siódmego, 1,5 proc. szkół – polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. W żadnej z ankietowanych przez RPO szkół nie organizuje się lekcji religii wyznań niechrześcijańskich ani religii Wschodu. Te wspólnoty radzą sobie, organizując grupy międzyszkolne, np. w salkach katechetycznych.
– Niektórzy przedstawiciele mniejszości w ogóle nie wiedzą, że mają prawo do nauczania swojej religii w szkole dziecka – dodaje. Przekonuje, że RPO namawia, by obowiązek informowania o tym spoczywał na nauczycielu. – Jak takie miękkie działania mogą wpływać na rzeczywistość, pokazuje przykład lekcji etyki – dodaje. Jeszcze w roku szkolnym 2013/2014 szkół z etyką było 1,1 tys., a w roku szkolnym 2014/2015 – już 2,8 tys.