Wprowadzenie stanu wojennego było przede wszystkim demonstracją siły ówczesnych władz i służyło rozbiciu opozycji. Tak o wydarzeniach sprzed 34 lat mówi historyk, profesor Andrzej Paczkowski.

Jak podkreślił w rozmowie z IAR, argument o możliwej inwazji Sowietów, mający usprawiedliwić wprowadzenie stanu wojennego, w świetle obecnych badań nie wytrzymuje krytyki historyków. Ten sposób argumentacji pojawił się u generała Jaruzelskiego dopiero po 1989 roku. Dlatego za główny powód należy uznać głównie chęć rozprawienia się z opozycją i jednocześnie pokazanie siły komunistycznego reżimu. Prof. Paczkowski dodał, że cała operacja była dokładnie planowana od dłuższego czasu, o czym świadczą "precyzyjne" aresztowania działaczy opozycji.

Historyk zwrócił uwagę w rozmowie z IAR, że Polacy są bardzo podzieleni w ocenie stanu wojennego. Jest tak również dlatego, że w operacji jego wprowadzenia brało udział, według różnych szacunków, od 150 do 200 tysięcy osób. "Ci ludzie mają inny ogląd sytuacji niż na przykład górnicy, którzy byli atakowani przez ZOMO" - wskazywał historyk. Jak dodał, z tego względu tak trudno jest mówić o stanie wojennym w sposób zobiektywizowany i pozbawiony emocji. "Te podziały do tej pory jeszcze nie wygasły" - stwierdził.

Profesor Andrzej Paczkowski powiedział, że dobrze pamięta 13 grudnia 1981. Tego dnia był w Warszawie zaplanowany zjazd prezesów polskich klubów alpinistycznych. Ostatecznie się odbył, ale w formie "spotkania", bo zebrania były nielegalne. Później profesor pojechał do swojej chorej mamy. "Obawiałem się, jak psychicznie zniesie wieść o wprowadzeniu stanu wojennego" - powiedział historyk. Jak przyznał, tamtego dnia był zajęty innymi sprawami, a prawdziwa groza sytuacji dotarła do niego w następnych dniach.

Stan wojenny formalnie trwał do 22 lipca 1983 roku.