Każdy klub parlamentarny powinien mieć przedstawiciela w Prezydium Sejmu. Tak uważa szef klubu PO Rafał Grupiński. Wczoraj Mariusz Błaszczak przekonywał, że Prawo i Sprawiedliwość jako największa formacja w Sejmie powinno mieć - jak się wyraził - przważający głos w Prezydium. Pojawiły się też sugestie, że wicemarszałków nie będą miały Nowoczesna i PSL.

Rafał Grupiński przyznaje, że gdyby każdy klub miał swojego przedstawiciela w Prezydium Sejmu, to byłoby to najliczniejsze grono w historii. "Z drugiej strony taka była tradycja parlamentarna i trudno ją łamać" - mówi polityk. Jednoczesnie przypomina też, że przez całą mijającą kadencję Prawo i Sprawiedliwość mówiło o "pakiecie demokratycznym" zwiększającym rolę opozycji w Sejmie. Wydawałoby się, że dzisiaj praktyka jest przeciwna tym poglądom - powiedział Rafał Grupiński.

Szef klubu PO odniósł się też do stwierdzeń, że PiS musi mieć większość w Prezydium Sejmu. Jak powiedział, większość narzędzi - jeśli chodzi o porządek obrad, czy kierowanie ustaw do pierwszego czytania - ma w ręku marszałek. Dodał, że większość w Sejmie można budować przy okazji uchwalania ważnych spraw.

W skład Prezydium Sejmu wchodzi marszałek oraz wicemarszałkowie. Zwykle było tak, że swojego przedstawiciela w tym gremium miały wszystkie kluby parlamentarne. Jeśli zaś chodzi o większość parlamentarną, to decyzje zapadały w przeszłości w wyniku negocjacji między partiami a ostateczne - w wyniku głosowania na forum izby podczas pierwszego posiedzenia nowego Sejmu.

W mijającej kadencji, koalicja rządząca - Platforma Obywatelska i PSL - miały trzech przedstawicieli. W nowym Sejmie będzie 5 klubów parlamentarnych, z których każdy ma prawo zgłosić kandydata do Prezydium.