Papierek lakmusowy poparcia władz i próba powrotu do gry ludzi byłej Partii Regionów - tak komentowane są rozpoczęte rano (7:00) wybory samorządowe na Ukrainie. Nasi sąsiedzi będą wybierać członków rad wsi, powiatów, miast i obwodów, ale też między innymi merów miast. Liczba wszystkich kandydatów przekracza 200 tysięcy.

Wybory po raz pierwszy zostaną przeprowadzone w systemie proporcjonalnym. Dzięki temu Ukraińcy będą mieli większy wpływ na wybór swoich przedstawicieli do lokalnych władz.
Nowa ordynacja jest dość skomplikowana. W systemie większościowym wybierani będą kandydaci na merów miast. Z kolei członkowie rad miast, powiatów i obwodów wybierani będą z list partyjnych.

W wyborach uczestniczy ponad 140 partii. Ogółem liczba wszystkich kandydatów wynosi 210 015. Samych kandydatów na merów jest ponad 2700.

Najbardziej problematycznym regionem jest Donbas. Wybory odbędą się tam w miejscowościach kontrolowanych przez siły rządowe. Nie odbędą się zaś na terytoriach zajętych przez prorosyjskich separatystów i na okupowanym przez Rosjan Krymie.

Według przedwyborczych sondaży, największe szanse na wygraną mają Blok Petra Poroszenki i Batkiwszczyna Julii Tymoszenko - oba ugrupowania z niemal 20-procentowym poparciem. Kilkanaście procent może zyskać Blok Opozycyjny, wywodzący się z Partii Regionów byłego prezydenta Wiktora Janukowycza.

Kandydaci związani ze starą władzą mogą wygrać wybory na merów kilku dużych miast, między innymi Charkowa i Dniepropietrowska. W stolicy największe szanse ma startujący z list Bloku Petra Poroszenki były bokser Witalij Kliczko.

Politolog Wołodymyr Fesenko podkreśla w rozmowie z IAR, że dla oligarchów, którzy stworzyli nowe projekty polityczne, dzisiejsze wybory to okazja do ich przetestowania. Z kolei władze wspierały niektóre z nich, obawiając się sukcesu spadkobiercy Partii Regionów. Blok Opozycyjny straci poparcie i wiele mandatów, ponieważ ma teraz konkurencję w postaci nowo utworzonych partii, jak Odrodzenie czy Nasz Kraj. "Można podejrzewać, że ten ostatni projekt jest wspierany przez administrację prezydenta, bo lepiej mieć lojalne lokalne elity" - zaznacza Wołodymyr Fesenko.

Kampania prze wyborami lokalnymi była bardzo droga. Nie obyło się w niej też bez naruszeń prawa, znanych z ukraińskiego życia politycznego. Zdarzało się kupowanie głosów - od klasycznego oferowania pieniędzy lub produktów żywnościowych aż do bardziej wyrafinowanych metod, na przykład sponsorowania wycieczek czy badań lekarskich.

Niewykluczone, że na wiosnę odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne, ponieważ obecnie rządząca koalicja jest coraz słabsza.