Dziennik Gazeta Prawna
Holenderski badacz odmienności kulturowych Geert Hofstede zwrócił uwagę na różne stopnie unikania niepewności występujące w poszczególnych społeczeństwach. Wysoki stopień oznacza m.in. niechęć do cudzoziemców, która w trudnych sytuacjach może się przekształcić we wrogość i nienawiść. Niechęć tę pobudzają stereotypy i uprzedzenia, a także celowe działania propagandowe.
Przejawy tej niechęci mogą być drastyczne i dramatyczne, jak to ma miejsce obecnie w kilku państwach Europy Środkowej i Wschodniej. W spokojniejszych czasach bywały stosunkowo łagodne. Stereotypy i uprzedzenia są zaraźliwe, co czasami prowadzi do zaskakujących sytuacji. Znany jest mi następujący przypadek: ojciec Jacka był Kongijczykiem, a mama Polką. Chłopiec uczył się w warszawskim liceum francuskojęzycznym. Po pewnym czasie wraz z rodzicami wyjechał do Kinszasy, gdzie kontynuował naukę w miejscowym liceum. Z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka polski ambasador zorganizował spotkanie polonijnej dziatwy. Zapytał Jacka o postępy w nauce. Chłopiec pochwalił się, że nauka idzie mu dobrze. Miał tylko jeden kłopot: „Panie ambasadorze, ciągle nie mogę się do tych czarnuchów przyzwyczaić”. Ambasador spoważniał: „Jacuś, tylko nie mów tak przy ojcu”. „Już mówiłem. Tatuś się śmiał”...
Cudzoziemcy zgromadzeni w obozie dla uchodźców to – dla otoczenia – ludzie podejrzani albo wręcz niebezpieczni. Dlatego też możliwie szybko powinni znaleźć się wśród miejscowej społeczności jako sąsiedzi, pracownicy, sprzedawcy i lekarze. Wówczas staną się znajomymi. Abdul nie będzie podejrzanym typem, ale „naszym Arabem”.
Obozy przejściowe nie powinny być ulokowane w rejonach wysokiego bezrobocia, gdyż tam nieuchronne będą nieporozumienia i konflikty. Imigranci przyjeżdżają czasami z nastawieniem na krótki pobyt. Z reguły jednak nie od nich zależy, jak długo pozostaną. Motywy pozostawania mogą być różne, a chyba najważniejszy – to to, czy są potrzebni. Kiedy w latach 60. do Republiki Federalnej Niemiec napływali ekonomiczni imigranci, pojawiła się nazwa gość robotnik (Gastarbeiter). Goście zazwyczaj nie pozostają zbyt długo. Stało się jednak inaczej, o czym świadczy m. in. obecność w niemieckim parlamencie posłów o tureckich nazwiskach. We współczesnych Niemczech około 10 proc. ludności stanowią cudzoziemcy, mimo iż obszar tego państwa jest o 28 proc. mniejszy aniżeli w czasach, kiedy hitlerowcy mówili o braku przestrzeni życiowej (Lebensraum). A przecież zaludnienie Niemiec było znacznie mniejsze niż dziś.
W naszej historii częstsze były przypadki emigracji aniżeli przyjmowania imigrantów. Ale i takie były i na ogół nie oznaczały konfliktów. W końcu lat 40. w wyniszczonej przez wojnę Polsce znalazło schronienie około 30 tys. uchodźców, których wojna domowa wygnała z Grecji. Wielu z nich zdobyło wyższe wykształcenie i cenne doświadczenie zawodowe. Po upadku reżimu „czarnych pułkowników” w Grecji wielu powróciło do ojczyzny. Ale inni – Polacy greckiego pochodzenia – są wśród nas. Nie brak wśród nich uczonych, artystów i lekarzy. Dzięki nim nasze życie społeczne jest bogatsze i barwniejsze.
W latach 90. przybyło do Polski ponad 80 tys. muzułmańskich uchodźców z Czeczenii. Jeszcze niedawno mało kto o tym pamiętał. Różnorodne przyczyny sprawiają, że ciągle przybywają do nas Ukrainki i Ukraińcy. Podobno jest ich około 400 tys. Większość pracuje, niektórzy się uczą.
W ubiegłym roku akademickim w jednej z moich grup wykładowych większość stanowili studenci ukraińscy. Odznaczali się pracowitością i zazwyczaj osiągali dobre wyniki. Wykładając od wielu lat dla studentów przybywających do Warszawy w ramach programu Erasmus, interesowałem się opiniami na temat traktowania ich przez polskie otoczenie. Byli to przeważnie studenci z Turcji, Hiszpanii i Portugalii. Studenci francuscy pochodzili z Afryki Północnej. Nie słyszałem żadnych krytycznych uwag, co skłaniało mnie do wniosku, że były to opinie grzecznościowe. Optymistyczny był jednak fakt, iż wielu studentów, którzy przyjechali na jeden semestr, przedłużało swój pobyt na uczelni. W kilku przypadkach usłyszałem, że w Polsce byli oni lepiej traktowani niż w innych państwach unijnych.
Obecnie jest niebezpieczeństwo pogorszenia się tej sytuacji. Obawiam się, że rozpętana przez polityków demagogiczna retoryka, która narasta w trakcie kampanii wyborczej, może pogorszyć klimat społeczny nie tylko wokół uchodźców, lecz także wokół cudzoziemców w Polsce. Retoryka ta prowadzi do obniżenia prestiżu naszego państwa. ©?