W Świeradowie-Zdroju w dolnośląskim karetka odmówiła zabrania do szpitala ciężko chorego mężczyzny. Był po amputacji nóg, poczuł się źle i rodzina wezwała pomoc. Wkrótce potem zmarł.

Zespół przyjechał, ale taty nie zabrał - mówi Radiu Wrocław córka zmarłego. Karetkę wezwano o 11:00, jej ojciec zmarł o 13:48. Kobieta dodaje, że wezwała pogotowie dlatego, że w przychodni nie było lekarza rodzinnego. Według relacji kobiety, lekarz powiedział jednak, że jest od ratowania życia, a nie od udzielania porad.

Dyrektor Jeleniogórskiego Pogotowia Ratunkowego, Dariusz Kłos, wszczął w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. Jak mówi, do zakończenia kontroli nie chce komentować sprawy. Ta ma potrwać dwa tygodnie.