Z kopalniami jak dotąd nie umiał sobie poradzić żaden polski rząd. Zaczęło się od złudzenia, że jako nierentowne zbankrutują, a potem tylko ustępowano górnikom. W dodatku stworzono postać niemal z czasów realnego socjalizmu, czyli ciężko pracującego górnika. A kto, jeżeli pracuje naprawdę, nie pracuje ciężko? Czy tylko praca fizyczna jest ciężka? Wszyscy pracujemy ciężko, często za przeraźliwie małe pieniądze.
Czemuż to górnicy mieliby dostawać więcej pieniędzy za pracę, która przynosi straty, a zaharowana dziewczyna z kasy w supermarkecie tylko 1500 złotych?
Rolnicy oburzają się, że mają źle. Drastycznie spada bowiem sprzedaż świń, czyli najprostszego produktu, jaki potrafią wytworzyć. Ale tak już się stało, że jemy coraz mniej wieprzowiny i nikt nie zmieni tego stanu rzeczy. Nie da się zmieć upodobań Polaków, którzy wolą ryby i drób. Zjawisko to obserwujemy na całym Zachodzie i zgodnie z wszystkimi przepowiedniami będziemy jedli tylko coraz mniej świń. Trzeba się więc dostosować i znaleźć takie produkty, które w przyszłości będą chętnie kupowane.
Niewątpliwie państwo powinno pomóc się przestawić górnikom na inne zajęcie, a rolnikom na inną produkcję. Ponieważ jednak państwo jest w tym zakresie wyjątkowo nieudolne, trzeba zacząć szukać samemu. Po prostu nie ma innego wyjścia. Kiedyś mówiło się o strategicznych dziedzinach produkcji, obecnie już takich nie ma, poza produkcją na potrzeby wojska, a i w tym wypadku warto rozważyć, co lepiej wyprodukować samemu, a co kupić, bo przecież chodzi przede wszystkim o jakość.
Na tym tle fatalnie wypadają związki zawodowe. Oczywiście są powołane do tego, by bronić swoich członków. Ale zachowują się w Polsce tak, jakby reprezentowały wszystkich pracowników, co jest nieprawdą, bo należy do nich tylko mniejszość, i jakby to była połowa XIX wieku, kiedy kapitalizm polegał na wyzyskiwaniu pracowników.
Dzisiejszy kapitalizm ma liczne ponure oblicza, ale obrona nierentownych dziedzin gospodarki nie przyniesie jego poprawy. Kiedy pomyślę o tym, ile dopłacamy do górników i do rolników, czyli do KRUS-u oraz innych form wspomagania tej grupy zawodowej, która na świecie już praktycznie nie istnieje, to licho mnie bierze. Na świecie też trzeba dotować produkcję rolną, ale reguły gry są przejrzyste. Tam istnieją wielcy farmerzy, którzy produkują to, co jest niezbędne dla ludności, a rządy i Unia Europejska im pomagają, jednak pod warunkiem że są wydajni. Tych, którzy chcieliby sprzedawać do końca świata świnie i ziemniaki, nie wspiera nikt.
Powoli upada jedna z największych firm świata, czyli McDonald’s, bo coraz mniej ludzi lubi takie paskudne jedzenie. Czy mamy dotować takie przedsiębiorstwa? Wszyscy wiemy, że to nonsens, a przecież będą liczne zwolnienia. Dziesiątki tysięcy ludzi stracą pracę, a inni dużo pieniędzy. Dostawcy artykułów niezbędnych do produkcji fast foodu także ucierpią. I tak już jest na tym świecie, że zmienia się zapotrzebowanie na różne produkty.
Inny przykład: czy mamy zakazać masowego zakładania w Polsce rozmaitych ekologicznych form produkcji ciepła? Przez lata nie sprzyjano elektrowniom wiatrowym, fotowoltaicznym i wodnym. Teraz już się inaczej nie da.
Nie wiem, czy wszystko idzie na tym świecie w dobrym kierunku. Ale wiem, że nie się już utrzymać tego, co nie przynosi dochodów i czego nie da się naprawić, tak by je przynosiło. Uważam wiec postawę związków zawodowych, które bronią tego, co stare, za wprost szkodliwą i głęboko nieodpowiedzialną. Ponieważ nigdy nie byłem członkiem związku zawodowego, więc nie mogę wystąpić, ale wzywam innych, by na znak solidarności ze zdrowym rozsądkiem masowo z obecnych związków występowali.
Nigdy nie byłem członkiem związku zawodowego, więc nie mogę wystąpić, ale wzywam wszystkich, by na znak solidarności ze zdrowym rozsądkiem masowo z obecnych związków występowali