Pierwszy statek z ukraińskim zbożem wypłynął wczoraj z portu w Odessie do Libanu. Jeśli test się powiedzie, żywność popłynie w świat szerszym strumieniem. Pływający pod banderą Sierra Leone statek „Razoni” o 9.52 czasu miejscowego minął słynną latarnię morską Woroncowa w Odessie i wypłynął na pełne morze. Jednostka ma w ładowniach 26 tys. t ukraińskiej kukurydzy. Dzisiaj lub jutro statek dotrze do cieśniny Bosfor, gdzie zostanie skontrolowany zgodnie z założeniami zawartych 22 lipca porozumień mających odblokować eksport zboża, na co czeka zwłaszcza Afryka i Bliski Wschód. Rejs pozwoli również przetestować procedury, bezpieczeństwo korytarza i łączność. Jeśli się powiedzie, handel ruszy na dobre.

„Razoni” zawinął do Odessy 18 lutego, a gdy sześć dni później Rosja zaczęła inwazję lądową połączoną z bombardowniem ukraińskich miast, razem z innymi jednostkami znalazł się w pułapce. Rosjanie i Ukraińcy postawili w Morzu Czarnym miny, a akwen stał się kolejnym teatrem działań wojennych, czego najbardziej spektakularnym przykładem były zatopienie rosyjskiego krążownika „Moskwa” i długotrwałe boje o Wyspę Wężową. Wycofanie się Rosjan z tego skrawka lądu pod naporem ukraińskiej artylerii przyspieszyło rozmowy o odblokowaniu eksportu zboża i „Razoni” mógł ruszyć w drogę powrotną. W portach obwodu odeskiego jest już formowana kolumna 16 kolejnych statków, które podobnie jak jednostka z Sierra Leone nie mogły opuścić portów wskutek rosyjskiej agresji. Z doniesień tureckich mediów wynika, że znaczna część towaru ma dotrzeć do Somalii. Państwa Rogu Afryki, w tym pogrążona w wewnętrznym chaosie Somalia, są najsilniej narażone na głód w sytuacji, w której eksportu z Ukrainy nie udałoby się odblokować. Do największych odbiorców zboża znad Dniepru należą zaś Chiny, Egipt i Turcja.
Zawarte w stambulskim pałacu Dolmabahçe bliźniacze, niewiążące w sensie prawnomiędzynarodowym porozumienia – jedno ONZ i Turcja zawarły z Rosją, a drugie z Ukrainą – przewidują, że będzie można wznowić eksport zboża, nawozów i oleju słonecznikowego z trzech portów obwodu odeskiego: Czarnomorska, Jużnego i samej Odessy. Kreml obiecał, że nie będzie atakował infrastruktury portowej ani konwojów handlowych, a rosyjskie okręty i samoloty mają nie przecinać wąskiego, biegnącego wzdłuż brzegu Ukrainy szlaku prowadzącego na wody międzynarodowe. Metodą faktów – atakując dzień po podpisaniu dokumentów port w Odessie – Rosjanie zawęzili własną interpretację uzgodnień i zastrzegli sobie prawo do „kontynuowania specjalnej operacji wojskowej” i atakowania wojskowej infrastruktury ukraińskich portów czarnomorskich. Okoliczności znacznie podbiją ceny ubezpieczeń; według „Financial Times” zamiast 0,025 proc. wartości trzeba będzie teraz zapłacić 5 proc.
Dla Kijowa każde otwarcie portów ma jednak duże znaczenie. W silosach wciąż zalega zeszłoroczny urodzaj, który należy wysłać w świat przed rozpoczęciem żniw, tradycyjnie ruszających w Dzień Niepodległości 24 sierpnia. Według branżowego pisma „Porty Ukrajiny” tylko w magazynach Czarnomorska, Jużnego i Odessy znajduje się 592 tys. t towarów spożywczych. Przed wojną Ukraina eksportowała 5 mln t zboża miesięcznie. Po blokadzie kosztów resort infrastruktury tego kraju walczył o zwiększenie przepustowości portów rzecznych i lądowych przejść granicznych, co pozwoliło sprzedawać za granicę 1–1,5 mln t miesięcznie. Eksperci ONZ mówili po rozmowach w Stambule, że porozumienia z Rosją i Ukrainą umożliwią powrót do wolumenów sprzed inwazji. Urzędnicy z Kijowa są ostrożniejsi i mówią o 3 mln t. „Odblokowanie portów przyniesie gospodarce co najmniej 1 mld dol. przychodu w walucie i pozwoli sektorowi agrarnemu zaplanować przyszłoroczny zasiew” – napisał wczoraj minister infrastruktury Ukrainy Ołeksandr Kubrakow.
Poza obawami dotyczącymi działań wojennych uwagę analityków zwracają miny postawione przez obie walczące strony. Chcąc jak najszybciej wznowić handel, strony ustaliły, że nie będą rozminowywać akwenu, bo korytarz stworzony na potrzeby eksportu zboża jest i tak bezpieczny. Nie wiadomo jednak, na ile to przekonanie jest uzasadnione. W niedzielę na ładunek wybuchowy (Ukraińcy mówią, że nie była to mina) nadział się „Orłyk”, ukraińska pilotówka, czyli jednostka służąca do pilotowania większych statków w portach. Do zdarzenia doszło na Bystrem, sztucznym kanale wykopanym w Delcie Dunaju, przez który prowadzi jeden ze szlaków handlowych prowadzących do rzecznych portów z Izmaile, Reni i Wiłkowie. Żeglugę wznowiono tędy po wyparciu Rosjan z Wyspy Wężowej, położonej niemal dokładnie na wysokości wejścia kanału do Morza Czarnego. „Orłyk” został uszkodzony, ale jego załodze nic się nie stało i została bezpiecznie przetransportowana na brzeg na pokładzie kutra ochrony morskiej.