Zamiast dalszych negocjacji, groźby i zastraszanie lekarzy. Porozumienie Zielonogórskie twierdzi, że to Bartosz Arłukowicz zerwał negocjacje w sprawie finansowania podstawowej opieki zdrowotnej. Przedstawiciele lekarzy deklarują jednak, że chcą kontynuowania rozmów z Ministerstwem Zdrowia. Oczekują także powołania mediatora, którym - jak mówią - mogłaby zostać premier Ewa Kopacz.

Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego, podkreśla, że żadne argumenty strony lekarskiej nie przekonały ministra zdrowia. "Nie było też zaproszenia do dalszych negocjacji" - dodał. Prezes Porozumienia Zielonogórskiego podkreślał, że zamknięcie gabinetów to ostateczna forma protestu, by "decydenci zaczęli słuchać". Jak mówił, środowiska lekarskie już od dawna były zaangażowane w spotkania w resorcie zdrowia, a także uczestniczyły w sejmowych debatach i wprowadzały poprawki do pakietów onkologicznego i kolejkowego. "Wiedzieliśmy także z innych działów i segmentów systemów ochrony zdrowia, że tak naprawdę ten cały plan bardzo poważnej zmiany jest przygotowywany właściwie bez budżetu" - podkreślał Jacek Krajewski. Jak przekonywał, rządowe reformy polegały na zasadzie przesunięć środków z innych obszarów.

Prezes Porozumienia Zielonogórskiego zadeklarował, że jego środowisko czeka na dalsze negocjacje z resortem Bartosza Arłukowicza. Lekarze chcą również mediatora. "Jeżeli pani premier byłaby tą osobą, która będzie mediować, to będzie nam bardzo miło, że posłuchała tego apelu" - powiedział Jacek Krajewski.

Porozumienie Zielonogórskie twierdzi także, iż lekarze zrzeszeni w tej organizacji są zastraszani, a instytucje państwowe "wynajdują różne preteksty" aby zachwiać postanowieniem organizacji. "Często w ostatnim okresie, szczególnie do 31 grudnia, otrzymujemy telefony od pracowników NFZ, żebyśmy podpisali kontrakty" - zaznaczał Jacek Krajewski, dodając, że do Porozumienia Zielonogórskiego dochodzą informacje o planowanych kontrolach w praktykach lekarskich.