Zarzuty? 58 lewych umów kredytowych na 57 mln zł. A to tylko czubek góry lodowej – twierdzi nasz informator

Środowe zatrzymanie prezesa Mariusza G. i wiceprezesa Mateusza G. SKOK Wołomin to dalszy ciąg kilkumiesięcznych działań prokuratury, które zaczęły się od przypadku. Jedna z osób podejrzewanych obecnie o udział w procederze wyłudzania kredytów miała wypadek samochodowy. Przybyli na miejsce policjanci znaleźli w rozbitym aucie stosy dokumentów dotyczących kredytów. Zatrzymany kierowca zaczął składać zeznania dotyczące dziwnych pożyczek.

Śledztwo prowadzone jest w tej chwili dwutorowo. Prokuratorzy z Gorzowa Wielkopolskiego, na polecenie których doszło wczoraj do zatrzymania szefów kasy, badają „górę afery”, a prokuratorzy z warszawskiej Pragi jej „dół”, czyli działalność słupów wykorzystywanych do wyłudzania kredytów. W tej ostatniej sprawie skazano już 15 osób, ale śledztwo nie zostało zakończone. – Chodzi o posługiwanie się fałszywymi dokumentami w celu wyłudzenia kredytu. Wymieniamy się informacjami z kolegami z Gorzowa – zdradza rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur.

Śledztwo, które toczy się w Gorzowie, prowadzone jest pod nadzorem Prokuratury Generalnej. Śledczy zakładają, że w zorganizowanej grupie przestępczej działali wiceprezesi SKOK Wołomi Piotr P. i Joanna P. oraz kilka innych osób: Marek K., Jakub B., Marek K. oraz Krzysztof A. Ostatni z nich nie był pracownikiem kasy, ale odgrywał bardzo ważną rolę. Opiekował się słupami wykorzystywanymi do wyciągania kredytów.

Prokuratorska machina powoli wyłuskuje kolejne osoby podejrzewane o udział w aferze. Na początku października zatrzymano Łukasza S. – dyrektora działu windykacji w SKOK Wołomin. Usłyszał zarzut udziału w grupie przestępczej, której celem było uzyskiwanie kredytów na podstawione osoby przy użyciu podrobionych dokumentów i zabezpieczeń na nieruchomości o zawyżonej wartości.

Prokuratorzy twierdzą, że Łukasz S. przyjmował jako wiarygodne podrobione zaświadczenia o zatrudnieniu i wysokości zarobków oraz akty notarialne, mając świadomość, że kredytobiorcy nie mieli zdolności kredytowej oraz nie byli rzeczywistymi dysponentami kredytu. Śledczy zakwestionowali 58 umów kredytowych udzielonych od września 2013 do marca tego roku. Opiewały one w sumie na ponad 57 mln zł. Wszystkie udzielane były na kwoty nieprzekraczające miliona złotych. Można odnieść wrażenie, że wszystko działało jak dobrze przemyślana firma. Co tydzień zgłaszał się klient, który otrzymywał kredyt na 900, 950 lub 990 tys. zł. Uzyskiwali zgodę kredytową w ciągu kilku dni. Na liście pracodawców, których sfałszowanymi dokumentami posługiwały się słupy, znajduje się kilka stale powtarzających się niedużych spółek. Jedna w likwidacji, kilka działających (według danych z KRS), trzy o nazwach, których nie ma co szukać w internecie.

Według naszych rozmówców Łukasz S. to tylko pionek w całej grze. – To młody człowiek, który został wmanewrowany w to bagno – mówi osoba znająca szczegóły śledztwa. Jej zdaniem owe 58 lewych umów kredytowych to wierzchołek góry lodowej. Według naszych informacji prokuratorzy mogli zatrzymać prezesa Mariusza G., bo sypać zaczęła jedna z ważnych osób aresztowanych na wiosnę tego roku.MG

Kasa pozbawiona zarządu

SKOK Wołomin to druga co do wielkości spółdzielcza kasa oszczędnościowo-kredytowa. W końcu czerwca tego roku jej aktywa wynosiły niemal 3,1 mld zł, dysponowała 236,2 mln zł kapitałów, a zysk za I półrocze wyniósł 32,6 mln zł (w całym 2013 r. były to 83 mln zł). W końcu września należało do niej 85,3 tys. członków.

Wczorajsze aresztowania spowodowały, że SKOK został praktycznie pozbawiony zarządu. – Wystąpiliśmy do rady nadzorczej kasy z żądaniem wyjaśnień, jak zostanie zorganizowany proces bieżącego zarządzania SKOK – mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.

Co na to kasa? – Mając pełne przeświadczenie o braku podstaw do formułowania wobec naszych kolegów jakichkolwiek zarzutów, liczymy na ich niezwłoczny powrót do pracy, nie później niż w poniedziałek 3 listopada – stwierdził Wojciech Cichomski, szef rady nadzorczej kasy. Ale dodał: – Kasa jest gotowa na podjęcie każdego wyzwania w związku z toczącym się postępowaniem, w tym na powołanie nowych członków zarządu, którzy na czas nieobecności naszych kolegów przejmą ich obowiązki.

– Krajowa SKOK o wszystkich zastrzeżeniach dotyczących działalności SKOK Wołomin informowała KNF już w 2012 r. Kasa Krajowa ponownie wyraża nadzieję, że zostanie także wyjaśniona rola działających w tej kasie osób znanych z raportu z likwidacji WSI – poinformował natomiast Andrzej Dunajski, rzecznik Kasy Krajowej SKOK, która do jesieni 2012 r. nadzorowała pojedyncze SKOK-i.