Brytyjscy dżihadyści walczący w Syrii i Iraku mogą zostać po powrocie do kraju postawieni w stan oskarżenia za zdradę stanu. Szef brytyjskiej dyplomacji Philip Hammond ujawnił, że gabinet premiera Davida Camerona rozpatruje taką możliwość, choć prawo o zdradzie stanu z 1351 roku pozostaje nieużywane od czasów II wojny światowej.

Poprzednio brytyjski rząd zastanawiał się nad odbieraniem obywatelstwa muzułmanom, którzy wybrali wierność samozwańczemu islamskiemu kalifatowi. Prawnicy orzekli jednak, że nawet walka zbrojna przeciwko brytyjskim interesom narodowym nie uprawnia demokratycznego państwa do odebrania komukolwiek obywatelstwa, nawet jeśli w potocznym rozumieniu kwalifikuje się to jako zdrada.

Jak się ocenia, w szeregach Państwa Islamskiego, al-Nusry i innych organizacji dżihadystycznych w Syrii walczy około 500 brytyjskich muzułmanów. Wielu z tych, którzy wyjechali do Syrii, już wróciło, ale tylko 16 postawiono dotąd w stan oskarżenia o terroryzm.

Przeciwnicy bezwzględnego ścigania islamistów argumentują, że część Brytyjczyków w Syrii z pewnością zniechęciła się do dżihadu i po powrocie mogliby oni pomóc władzom w walce z radykalizacją. Tymczasem wskrzeszenie ustawy o zdradzie stanu odcięłoby im drogę powrotu. Ostatnią osobą skazaną - i straconą - za zdradę stanu był w 1946 roku Lord Hau-hau, który podczas wojny redagował propagandowe audycje Goebbelsa dla Brytyjczyków.