Pandemia dostarcza pretekstów do podsycania brexitowych animozji po obu stronach La Manche.

Entente cordiale, z języka francuskiego „serdeczne porozumienie”, nawiązuje do układu zawartego w 1904 r. przez Wielką Brytanię i Francję. Porozumienie zakończyło spory ówczesnych mocarstw kolonialnych i otworzyło drogę do zgodnej francusko-brytyjskiej współpracy w ciągu kolejnego stulecia (a także do sformowania sojuszu przeciwko Niemcom). Do czasu brexitu, który sprawił, że relacje obu państw znalazły się w kryzysie. Zamiast serdeczności pomiędzy Francuzami a Brytyjczykami dzisiaj panują nieufność i niezrozumienie. Rządzący dwa lata Boris Johnson nie miał jeszcze możliwości spotkania się z francuskim prezydentem Emmanuelem Macronem na dwustronnym szczycie. Przed pandemią były one organizowane co dwa lata i Londyn ostatnio chciał do pomysłu wrócić. Ofertę Brytyjczyków odrzucić mieli jednak Francuzi. Brytyjski „The Times” relacjonował rozmowę z pragnącym zachować anonimowość dyplomatą. – Rząd wyciągnął rękę, próbując zorganizować szczyt, ale Francuzi nie są zainteresowani – mówił. Odmowę Paryż miał argumentować tym, że na dzisiaj przywódcy nie mają za bardzo o czym rozmawiać. Ostatni francusko-brytyjski odbył się w styczniu 2018 r. niedaleko Londynu, a rozmówczynią Macrona była ówczesna premier Theresa May. Poprzedniczka Johnsona starała się utrzymać dobre relacje z przywódcami krajów członkowskich i dbała o regularne spotkania, a obecny szef rządu w czasie negocjowania umowy brexitowej od nich stronił. Johnson postawił na szykowanie pobrexitowej strategii dla kraju. Zaprezentowana w marcu strategia „Global Britain” stawia na wzmacnianie międzynarodowej roli Zjednoczonego Królestwa i powrót do silniejszego zaangażowania w światowy handel.
Jako kraj członkowski UE Wielka Brytania wiodła prym wśród krajów o sceptycznym nastawieniu do dalszych pomysłów integracyjnych. Francja znajdowała się w przeciwnym obozie. Po brexicie zamiast zmaleć, różnice w podejściu do UE się uwydatniły. Zawarta 24 grudnia umowa regulująca przyszłe relacje Zjednoczonego Królestwa z UE (protokół irlandzki jest jej częścią) miała otworzyć także nowy rozdział w relacjach francusko-brytyjskich, ale tak się nie stało. Nie ma wśród przywódców 27 krajów członkowskich większego krytyka brexitu niż francuski prezydent. I to on blokuje pomysły, by Brytyjczykom ułatwić rozmowy ze Wspólnotą. Nie zgadza się na renegocjowanie protokołu irlandzkiego regulującego kwestie granicy na wyspie, na czym zależy Brytyjczykom. Na szczycie przywódców państw G7 w czerwcu w Kornwalii Macron w rozmowie z Johnsonem miał zaproponować reset we wzajemnych relacjach, pod warunkiem że Wielka Brytania porzuci plan wprowadzenia zmian do protokołu. Ale rząd Johnsona nie rezygnuje. Dla Brytyjczyków problematyczne jest to, że Irlandia Północna pozostaje w unii celnej z UE. Takie rozwiązanie pozwala uniknąć twardej granicy z Irlandią, ale oznacza też de facto granicę celną pomiędzy Irlandią Północną a resztą kraju. Brexit na tyle poróżnił Francję i Wielką Brytanię, że brytyjski rząd w maju wysłał na morze… dwa okręty Royal Navy. Miały one patrolować wody wokół brytyjskiej wyspy Jersey, na których łowią francuscy rybacy. Umowa brexitowa szczegółowo reguluje kwestie rybołówstwa. Francja oskarżyła jednak Wielką Brytanię o wprowadzanie dodatkowych warunków dla połowów, które nie są zapisane w porozumieniu. Na razie władze Jersey zawiesiły stosowanie nowych reguł do 30 września, a w rozmowy z Brytyjczykami zaangażowała się Komisja Europejska.
Powodów do sporów i tarć dostarczyła również pandemia. Francja pozostaje jedynym krajem członkowskim UE, którego Wielka Brytania nie objęła łagodniejszymi zasadami podróżowania. To oznacza, że Francuzi po przyjeździe do Zjednoczonego Królestwa muszą odbyć obowiązkową kwarantannę, a reszta obywateli UE – nie. Brytyjczycy argumentowali to obawą przed odmianą Beta koronawirusa, która dotarła na francuską wyspę Reunion na Oceanie Indyjskim. Francuski minister ds. europejskich Clement Beaune krytykował obostrzenia, nazywając je „lekko upolitycznionymi” i dyskryminującymi. Wcześniej to Francja zastosowała obostrzenia wobec Brytyjczyków. Doświadczyli ich także polscy kierowcy ciężarówek, kiedy tuż przed końcem zeszłego roku Francja zamknęła granicę z Wielką Brytanią na 48 godzin w związku z nowym wariantem wirusa na Wyspach, po czym ją otworzyła dla osób posiadających negatywny wynik testu. Kierowcy tirów, wielu z nich z Polski, utknęło w gigantycznych korkach. ©℗
Na sporach stracili polscy kierowcy tirów, którzy utknęli na granicy