21 czerwca miał być w Anglii „dniem wolności”: dniem zniesienia pozostałych obostrzeń epidemicznych. Po drugiej stronie kanału La Manche coraz częściej jednak słychać, że data ta może się odsunąć w czasie. Przyczyną jest rosnąca liczba dziennie wykrywanych zakażeń koronawirusem. I chociaż na tle pandemicznych doświadczeń różnych krajów nie wygląda ona imponująco (niewiele ponad 5 tys. przypadków), to ekspertów niepokoi dynamika: nad Tamizą wykrywa się 68 proc. przypadków więcej niż w ubiegłym tygodniu.

Przyczyną jest najprawdopodobniej indyjski wariant koronawirusa, zwany również wariantem delta. Odpowiada on teraz za trzy czwarte infekcji w Wielkiej Brytanii. Naukowcy są zdania, że „przeskakuje” on z człowieka na człowieka nieco łatwiej niż tzw. wariant brytyjski (zwany teraz „alfa”, a nad Tamizą – wariantem z Kent), który doprowadził w styczniu do wprowadzenia w Zjednoczonym Królestwie lockdownu. Z analizy wykrytych przypadków przeprowadzonej przez brytyjskich naukowców wynikało, że wariant delta wiąże się z 2,6 razy większym ryzykiem trafienia do szpitala niż wariant alfa.
– Na razie liczba przypadków jest niewielka, ale jeśli utrzyma się trend wzrostowy, to wkrótce na poważną postać COVID-19 może zachorować sporo osób, bo wariant delta z pewnością w nadchodzących tygodniach będzie dalej wypierał wariant alfa – tłumaczył niedawno prof. Adam Finn, członek Wspólnego Komitetu ds. Szczepień i Immunizacji, rządowego ciała doradczego.
Jeśli dojdzie do zwiększenia liczby hospitalizacji, to „dzień wolności” na pewno odsunie się w czasie, bowiem dotychczas rząd wprowadzał kolejne etapy odmrażania tylko wtedy, gdy sytuacja epidemiologiczna spełniała kilka warunków, a jednym z nich jest właśnie spadek liczby osób wymagających pobytu w szpitalu z powodu COVID-19. W niedzielę minister zdrowia Matt Hancock określił sytuację w szpitalach jako kluczowe kryterium, jakie rząd będzie brał pod uwagę podczas podejmowania decyzji o zniesieniu obostrzeń.
Dane wskazują na to, że szczepionki nie chronią przed wariantem delta tak skutecznie, jak przed wariantem alfa, ale – jak zauważyła Meaghan Kall, epidemiolożka z Public Health England, agencji rządowej zajmującej się nadzorem nad służbą zdrowia w Anglii – prawie trzy czwarte wykrytych przypadków to ludzie, którzy nie przyjęli jeszcze ani jednej dawki szczepionki. W praktyce oznacza to głównie ludzi młodych, bo program szczepień jeszcze nie objął tam 30-latków. Z zapowiedzi ministra zdrowia wynika, że stanie się to w przyszłym tygodniu. Do końca lipca zaszczepione mają być wszystkie osoby pełnoletnie.
Oznaki pogorszenia się sytuacji epidemiologicznej niepokoją jednak lekarzy, których część zaczęła publicznie nawoływać premiera do tego, żeby jednak przesunął „dzień wolności”. Megan Smith z organizacji EveryDoctor – grupy nacisku skupiającej głównie lekarzy – stwierdziła wczoraj, że medycy są „przerażeni” perspektywą zniesienia wszelkich obostrzeń. – Lekarze są wycieńczeni i wypaleni. Służba zdrowia wciąż jest w kryzysie i na skraju przepaści – cytował lekarkę z północnej Anglii, Emily Ball, dziennik „The Independent”.
David King, były doradca rządu ds. naukowych oraz szef niezależnej grupy ekspertów od epidemii Independent Sage, stwierdził jednak wprost, że w Wielkiej Brytanii „wzbiera kolejna fala”. – Rozsądne byłoby, gdyby rząd już teraz ogłosił, że przesuwa zniesienie obostrzeń – i zaczął planować, co dalej – stwierdził ekspert. Brytyjskie media donoszą jednak, że Boris Johnson może podjąć decyzję w ostatniej chwili (podobnie jak z wprowadzeniem lockdownu w styczniu). ©℗