Ze statystyk wynika, że wirus zdaje się wycofywać znad Gangesu. Nie wiadomo jednak, czy nie jest to po prostu wstęp do kolejnej ofensywy pandemii.
Ze statystyk wynika, że wirus zdaje się wycofywać znad Gangesu. Nie wiadomo jednak, czy nie jest to po prostu wstęp do kolejnej ofensywy pandemii.
Na papierze sytuacja pandemiczna w Indiach wygląda lepiej niż jeszcze dwa tygodnie temu. Liczba dziennie wykrywanych przypadków spadła poniżej 300 tys., chociaż na początku maja przekraczała 400 tys. Co 24 godz. na COVID-19 wciąż umiera tam ok. 4000 osób, ale wiadomo, że zgony mają mniej więcej dwutygodniowe opóźnienie względem zakażeń. Z różnych części kraju – np. z Bengaluru, 9-milionowej stolicy stanu Karnataka – płyną doniesienia o tym, że personel medyczny ma mniej pracy.
To nie znaczy jednak, że można ogłosić koniec pandemii. W całym kraju dotychczas wykryto ponad 25 mln infekcji SARS-CoV-2. To oznacza, że obecnie chorych na COVID-19 jest tutaj ponad 3 mln ludzi. Tamtejsza służba zdrowia nie dysponuje łóżkami dla wszystkich potrzebujących. Jakby tego było mało, osłabieni pacjenci i ozdrowieńcy (zwłaszcza cukrzycy) zaczęli masowo zapadać na mukormykozę, chorobę wywołaną przez rzadką infekcję grzybiczą. Kogo nie wykończył wirus, może paść ofiarą grzyba.
Do tego w zachodnie wybrzeże kraju uderzył silny cyklon Tauktae, który spowodował przerwy w dostawach prądu dla dziesiątek placówek medycznych (m.in. w stanie Gudźarat). W efekcie setki pacjentów podłączonych do aparatury medycznej musiało być przewiezionych do innych, bardziej bezpiecznych placówek. Wszystko to sprawia, że koniec trzeciej fali w Indiach jest jeszcze daleko. Shahid Jameel, jeden z czołowych indyjskich wirusologów, przekonywał na łamach dziennika „The Indian Express”, że spadek liczby infekcji w kraju nie będzie tak gwałtowny, jak ich niedawny wzrost. – Prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia z wydłużonym, ciągnącym się procesem trwającym aż do lipca, a może nawet sierpnia – oceniał naukowiec.
„Wiele części kraju pandemiczny szczyt ma jeszcze przed sobą, a liczba zakażeń wciąż rośnie” – przestrzegała we wtorek na łamach dziennika „The Hindu” Soumya Swaminathan, pediatra i zarazem główna specjalistka ds. naukowych Światowej Organizacji Zdrowia. Swaminathan zwróciła uwagę, że oficjalne statystyki nie oddają pełnego obrazu pandemii, bo w kraju wciąż wykonuje się za mało testów (ok. 2 mln dziennie), a do tego wysoki odsetek tych z pozytywnym wynikiem (ok. 20 proc.) wskazuje, że spora część przypadków po prostu nie jest wykrywana.
Pośrodku indyjskiej walki z koronawirusem znajduje się premier Narendra Modi, który – jak zauważył tygodnik „The Economist” – zniknął praktycznie z przestrzeni publicznej, zgodnie z wypróbowaną przez siebie wielokrotnie taktyką. Niemniej jednak spadek liczby przypadków, jeśli się utrzyma, idzie na konto jego i jego strategii. A ta sprowadza się do krótkiego „za wszelką cenę nie wprowadzać ogólnonarodowego lockdownu”, pomimo wezwań ze strony opozycji, a także zagranicznych ekspertów.
Niechęć Modiego bierze się z porażki, jaką okazał się ubiegłoroczny lockdown. Kraju przed koronawirusem to nie uchroniło, a pozbawiło środków do życia dziesiątki milionów robotników. Teraz premier więc postawił na lockdowny regionalne. Po takie rozwiązanie sięgnęły władze takich stanów, jak Bengal Zachodni, Dźarkhand, Kerala, Maharasztra, Uttar Pradeś, a także Terytorium Stołecznego Delhi. Łącznie pod jakąś formą lockdownu znajduje się ponad jedna trzecia mieszkańców Indii. Coraz częściej rząd spotyka się także z krytyką z powodu szczepień. Problemy z dostawami sprawiły, że liczba dziennie podawanych dawek spadła z niedawnych 4 mln do nieco ponad 2 mln.
W przeciwieństwie do innych krajów, tutaj program jest otwarty dla całej populacji. Wystarczy zarejestrować się online. Co z tego jednak, skoro preparatów nie starczy dla wszystkich, a ludzie odsyłani są z kwitkiem nawet po wcześniejszym umówieniu wizyty. Co bardziej przedsiębiorczy Indusi piszą własne programy mające ułatwić rejestrację. W rozwiązaniu problemów z dostawami nie pomogło nawet wprowadzenie ograniczeń eksportowych. Wcześniej Indie posłały w świat 60 mln dawek, m.in. na Ukrainę, a premier mocno zaangażował się w dyplomację szczepionkową. Jak podał wczoraj Reuters, ograniczenia mają być utrzymane w mocy przynajmniej do października. Do tego czasu cała produkcja ma zaspokajać lokalne potrzeby.
Pozostało
84%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama