Wraz z rozprzestrzenianiem się indyjskiego wariantu koronawirusa pojawia się pytanie, czy szczepionka ochroni nas przed jego kolejnymi mutacjami

Koniec pandemii? Patrząc na statystyki, trudno odpowiedzieć twierdząco na to pytanie. Liczba nowych przypadków wykrywanych na świecie w ostatnich dniach sięga 500 tys. dziennie. 30 maja 2020 r. było ich ok. 127 tys., czyli aż czterokrotnie mniej. Liczba zgonów też była kilkukrotnie niższa: 4,4 tys. śmierci pod koniec maja zeszłego roku wobec 11‒12 tys. odnotowanych wczoraj.
Wprawdzie w Europie można zauważyć trend spadkowy, ale niewątpliwie i tu nie możemy być spokojni. Akcję szczepień przyspiesza np. rząd Wielkiej Brytanii. Powodem jest nagły wzrost przypadków na Wyspach. Wczoraj było ich ponad 4 tys. 30 maja 2020 r. odnotowano 1,4 tys. przypadków.
Choć obecna liczba zakażeń na Wyspach Brytyjskich jest niższa niż w szczytowym momencie trzeciej fali, władze niepokoi ich przyczyna. Według BBC News za trzy czwarte nowych przypadków ma odpowiadać wariant indyjski, który charakteryzuje się szybszym rozprzestrzenianiem ‒ brytyjscy naukowcy szacują, że może on być nawet o 50 proc. bardziej zakaźny niż poprzednio dominujący wariant brytyjski. Prawdopodobnie wpływa też na cięższy przebieg choroby. Wciąż brakuje jednak twardych danych. Te mają zostać przedstawione przed 21 czerwca, na kiedy zaplanowano zniesienie ostatnich obostrzeń w Anglii.
Mutacja indyjska dominuje w niektórych częściach kraju. Wśród najbardziej dotkniętych obszarów znajduje się m.in. położone w północno-zachodniej Anglii miasto Bolton. Według danych rządowych zaszczepionych pierwszą dawką zostało tam już 70 proc. dorosłych. Drugą otrzymało 42 proc. mieszkańców. Rząd wysłał do Bolton i innych dotkniętych mutacją indyjską miejscowości dodatkowe dawki wakcyny. Skrócił również czas między podaniem pierwszej a drugiej z 12 do 8 tygodni.
Wzrost liczby przypadków w Wielkiej Brytanii jest pierwszym testem, czy szczepionki faktycznie chronią przed nowymi, bardziej agresywnymi mutacjami wirusa. Sam premier Boris Johnson przekonuje, że ich wpływ na obecny stan pandemii jest zauważalny ‒ obecnie zakażają się przede wszystkim młodzi, którzy nie otrzymali jeszcze drugiej dawki.
W połowie maja Public Health England (PHE) ogłosił wyniki swoich badań, z których wynika, że zarówno preparaty AstraZeneki, jak i Pfizera są skuteczne. Pfizer chroni z 88-proc. skutecznością w dwa tygodnie po drugiej dawce, to o 5 proc. mniej, niż w przypadku dotychczasowych mutacji. Skuteczność AstraZeneki wyniosła z kolei 60 proc. wobec 66 proc. Badania trwają.
Państwa europejskie (szczególnie te, w których akcje szczepień nie są jeszcze na zaawansowanym poziomie) na sytuację w Wielkiej Brytanii zareagowały wprowadzeniem nowych obostrzeń. Od jutra będzie obowiązywać zakaz lotów z tego kraju do Austrii. Niemcy nałożyły dwutygodniową kwarantannę na przybywających z Wysp, także Francja zakazała podróży, za wyjątkiem niezbędnych.
Rozprzestrzenianie się nowych mutacji po świecie opóźnia wygaszanie pandemii. W Wietnamie, gdzie wykryto nowy wariant wirusa łączący w sobie cechy odmiany brytyjskiej i indyjskiej – spowodował podwojenie liczby zakażeń w ciągu zaledwie miesiąca – na powrót wprowadzono lockdownowe obostrzenia.
Nic dziwnego ‒ od początku pandemii w tym kraju odnotowano ok. 7 tys. zakażeń, a jak podaje wietnamski portal VnExpress, ponad połowa z nich została potwierdzona w okresie od 30 kwietnia do 29 maja br. Kolejny, czwarty już lockdown, wprowadził też australijski stan Wiktoria. Liczba zakażonych koronawirusem podwoiła się tam w ciągu jednego dnia i osiągnęła poziom 26 osób w ubiegłym tygodniu.
W Polsce eksperci mówią wprost: o końcu pandemii będzie można mówić wówczas, kiedy wirus zniknie albo przez długi czas liczba zakażeń będzie niewielka. I choć odmiana indyjska nie musi przełożyć się na zwiększenie liczby zgonów (szczepionki chronią przed najcięższą formą choroby), największym zagrożeniem jest tempo rozprzestrzeniania się tej odmiany, która pojawiła się już także w naszym kraju. Wszystko zatem będzie zależeć od tempa szczepień. Obecnie mamy ponad 19 proc. dorosłych osób zaszczepionych dwiema dawkami, co stanowi niewiele poniżej średniej europejskiej wynoszącej 20 proc. ©℗