Przyrost naturalny mamy wciąż ujemny, ale ludność Polski zwiększyła się w ciągu roku o 22 tys.
W demografii nieco lepiej / Dziennik Gazeta Prawna
Po raz pierwszy od 2010 r. przestała spadać w Polsce liczba urodzeń. Od stycznia do czerwca urodziło się 186,9 tys. dzieci – wynika z najnowszych danych GUS. To o 5,5 tys. (3 proc.) więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Wzrost nie jest może imponujący, ale można oczekiwać, że pozytywna tendencja się utrzyma, bo liczba dzieci przychodzących na świat zwiększa się z miesiąca na miesiąc w relacji rok do roku – w czerwcu była o 7,9 proc. wyższa niż przed rokiem, a w maju o 2,4 proc.
– Na posiadanie dzieci zdecydowały się liczne obecnie roczniki trzydziestokilkulatków, którzy doszli do wniosku, że dłużej nie mogą już czekać na potomstwo – ocenia dr Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego. Obecnie wiek ponad trzydziestu lat uzyskują roczniki z wyżu demograficznego w latach 1979–1984, gdy rodziło się w Polsce od 690 tys. do ponad 700 tys. dzieci rocznie.
W tym roku będzie lepiej niż w tragicznym pod tym względem ubiegłym, gdy w ciągu 12 miesięcy Polki urodziły zaledwie 370 tys. dzieci.
Zdaniem części analityków przyczyni się do tego także wprowadzenie w 2013 r. rocznego urlopu rodzicielskiego. – Mógł on sprzyjać pewnej grupie osób w podejmowaniu decyzji o rodzicielstwie. I taką funkcję może spełniać również w przyszłości – twierdzi prof. Wiktoria Wróblewska, demograf z SGH.
Demografowie są jednak dalecy od optymizmu. Twierdzą, że przy dość niedużym wzroście liczby rodzących się dzieci współczynnik dzietności kobiet raczej utrzyma się na poziomie ok. 1,3. To oznacza, że na sto kobiet w wieku rozrodczym (15–49 lat) przypada tylko 130 urodzonych dzieci. Nie gwarantuje to zastępowalności pokoleń. Korzystna sytuacja demograficzna byłaby dopiero wtedy, gdyby na 100 kobiet w wieku rozrodczym przypadało 210–215 urodzonych dzieci.
Będzie nas więc ubywać. GUS szacuje, że w 2035 r. będzie nas niespełna 36 mln, wobec 38,5 mln obecnie. Chociaż i ta ostatnia liczba nie jest całkiem prawdziwa, bo trzeba by od niej odjąć 1,5 mln osób przebywających za granicą ponad rok, które według definicji ONZ powinny być zaliczane do ludności tych krajów, w których przebywają.
Z danych GUS wynika również, że w pierwszym półroczu zmarło w Polsce 187,5 tys. osób – o 7 proc. mniej niż przed rokiem. W rezultacie przyrost naturalny (różnica między liczbą urodzeń i zgonów) był ujemny i wyniósł minus 0,7 tys. Nie spowodowało to jednak spadku liczby ludności naszego kraju. Przeciwnie, była ona większa niż przed rokiem o 22 tys. (o 0,1 proc.). Stało się tak, ponieważ przybyło do naszego kraju na stałe z zagranicy o ok. 23 tys. osób więcej, niż wyjechało do innych państw.
Optymistyczny jest fakt, że od stycznia do końca czerwca zawarto w Polsce 66,6 tys. małżeństw – o 6,3 proc. więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Także w tym przypadku udało się odwrócić niekorzystny trend obserwowany od wielu lat, gdy liczba małżeństw systematycznie spadała. – Mógł o tym zadecydować wzrost bezpieczeństwa ekonomicznego ludności, wiążący się między innymi ze spadkiem bezrobocia – uważa prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.
Równocześnie zmniejszyła się liczba rozwodów – w pierwszym półroczu było ich 34,5 tys., o 4,1 proc. mniej niż przed rokiem. – Spadek może wynikać z tego, że