Polska od kilkunastu lat organizuje wsparcie dla studentów i naukowców, ofiar reżimu w Mińsku. Na falę prześladowań po sfałszowanych przez Alaksandra Łukaszenkę sierpniowych wyborach nasz kraj zareagował, uruchamiając kolejne programy pomocowe. O tym, jak wspierać ofiary represji, dyskutowali uczestnicy debaty zorganizowanej przez DGP

Uczestnicy debaty:

dr Anna Budzanowska – sekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego,

prof. Jerzy Duszyński – prezes Polskiej Akademii Nauk,

dr inż. Wojciech Kamieniecki – dyrektor Narodowego Centrum Badań i Rozwoju,

prof. Arkadiusz Mężyk – przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich,

Artur Michalski – ambasador RP na Białorusi,

prof. Tomasz Pietrzykowski – przewodniczący Rady Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej,

dr Grażyna Żebrowska – dyrektor Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej,

prowadzący: Michał Potocki – dziennikarz DGP

MICHAŁ POTOCKI: Wydarzenia na Białorusi z ostatnich miesięcy zaskoczyły nie tylko nas, ale i wielu Białorusinów. Mało kto się spodziewał, że wybory prezydenckie, które nie po raz pierwszy zostały sfałszowane, doprowadzą do tak wielkiego wybuchu społecznego. Kilkaset tysięcy Białorusinów wyszło na ulice. Władze odpowiedziały bezprecedensowymi represjami. Tysiące osób trafiły do aresztów, wiele musiało opuścić kraj. To dobra okazja do tego, żeby sąsiedzi – przynajmniej ci, którzy mają demokratyczny system rządów – pokazali swoją solidarność. Osoby z pierwszych stron gazet, liderzy opozycji, potrzebują pomocy dyplomatycznej. Natomiast prawdziwą solidarność powinny odczuć ofiary represji, które niejednokrotnie musiały zapłacić zwolnieniem z pracy, wyrzuceniem ze studiów, niemożnością kontynuowania kariery naukowej. Polska ma bogate doświadczenia, jeśli chodzi o pomoc białoruskim studentom i naukowcom, bo historia represji na Białorusi nie zaczęła się w tym roku. Najbardziej znanym programem stypendialnym jest istniejący od 14 lat program im. Konstantego Kalinowskiego, bohatera dwóch narodów. Jak wyglądały dotychczasowe programy? Ile osób z nich skorzystało? Czym mogliśmy się pochwalić przed 2020 r.?

ikona lupy />
dr Anna Budzanowska – sekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego / Materiały prasowe

ANNA BUDZANOWSKA: Wschód zawsze leżał w sferze zainteresowania polskiego rządu. Program Kalinowskiego pojawił się w 2006 r. jako odpowiedź na perturbacje polityczne związane z wyborami prezydenckimi i udziałem w nich przywódcy demokratycznej opozycji Alaksandra Milinkiewicza. Był również konsekwencją, szczególnie po wejściu Polski do Unii Europejskiej, otwarcia się Wspólnoty na wolę włączenia nowych państw tej części Europy. Polska była wtedy rzecznikiem nie tylko demokratycznej Białorusi, ale i Ukrainy. Pamiętam okres, gdy w Polsce rozwijał się Erasmus i jako beneficjenci chcieliśmy stworzyć podobne programy dla Białorusi i Ukrainy. Z Kalinowskim się udało – ma 14 lat i ponad tysiąc absolwentów. Jest największym w Europie programem pomocowym dla Białorusinów, zwłaszcza tych, którzy nie mogą studiować u siebie ze względu na poglądy polityczne. Nie powstałby bez wspaniałego człowieka, dyrektora Studium Europy Wschodniej UW Jana Malickiego, który cały czas ma nad nim pieczę. Programów stypendialnych jest więcej. Kiedy budowaliśmy Narodową Agencję Wymiany Akademickiej (NAWA), stworzyliśmy ramy objęcia wsparciem również młodych badaczy z Białorusi i taki program funkcjonuje od 2016 r. Jednak w tym roku zaistniała potrzeba udzielenia szerszej pomocy. To zadanie powierzyliśmy NAWA we współpracy ze środowiskiem akademickim i realizacja przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Pomysłów jest więcej, będziemy się im przyglądać i w miarę potrzeb je realizować.

MICHAŁ POTOCKI: Co mamy do zaoferowania białoruskim studentom i naukowcom obecnie?

ikona lupy />
dr Grażyna Żebrowska – dyrektor Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej / Materiały prasowe / Przemyslaw BLECHMAN

GRAŻYNA ŻEBROWSKA: NAWA przyjmuje w Polsce studentów zagranicznych i wysyła naszych naukowców za granicę. Obecnie zajmujemy się programami dla obywateli Białorusi. To zadanie wyjątkowe, któremu nadaliśmy tytuł „Solidarni z Białorusią”. Pojawiło się po sierpniowych wyborach, kiedy widzieliśmy w internecie relacje z protestów na ulicach Mińska i innych miast. Zastanawialiśmy się, jak pomóc tym młodym ludziom. Mogliśmy zaoferować udział w kursach języka polskiego online. W ciągu dwóch dni zarejestrowalo się ponad 500 chętnych. To pokazało, że jest duży głód wiedzy. Zareagowały Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego, Rada NAWA i KRASP, do akcji włączyły się PAN i NCBR. Zdarzył się cud solidarności, którego Polacy doświadczyli w latach 80., w czasie stanu wojennego. Okazało się, że jest wiele instytucji i ludzi chcących pomóc obywatelom Białorusi, którzy chcą studiować w Polsce. Oferujemy stypendia dla studentów, którzy podejmują studia na polskich uczelniach. Miejsca są identyfikowane przez KRASP, która pomaga nam w łączeniu zainteresowanych studentów z uczelniami. W tej chwili rozdzielonych jest ponad 800 stypendiów na różnych uczelniach w Polsce. Oprócz programu dla studentów mamy też program dla naukowców. Rozdzieliliśmy dotychczas 22 miejsca, część na naszych uniwersytetach, część to zgłoszenia PAN i sieci badawczej Łukasiewicz. Jest też lista rezerwowa, więc w miarę możliwości będziemy wspierać kolejnych naukowców.

ikona lupy />
prof. Jerzy Duszyński – prezes Polskiej Akademii Nauk / Materiały prasowe

JERZY DUSZYŃSKI: Polska Akademia Nauk z Narodową Akademią Nauk Białorusi (NAN) utrzymują żywe relacje. W lutym 2019 r. gościliśmy w Polsce delegację białoruską z prof. Michaiłem Miasnikowiczem na czele. Byliśmy też w Mińsku – ja dwukrotnie. Wynikiem tych rozmów było wzmocnienie współpracy z NAN i ustalenie, na jakich dziedzinach ta współpraca ma się skupiać. Skupiliśmy się na ochronie zasobów Puszczy Białowieskiej, zmianach klimatu w kontekście niedostatku wody, który jest olbrzymim problemem zarówno w Polsce, jak i na Białorusi, oraz na występowaniu afrykańskiego pomoru świń. Polska Akademia Nauk we wrześniu 2020 r. podjęła decyzję o wsparciu finansowym młodych naukowców z Białorusi. Finansujemy sześć stypendiów czteroletnich dla uczestników szkół doktorskich. Dyrektor Żebrowska wspominała o NAWA; my zgłosiliśmy i rozdysponowaliśmy trzy takie stypendia. Pomagamy młodym naukowcom, ale postępujemy ostrożnie, ponieważ rozumiemy, jak skomplikowana jest sytuacja. Na pewno chcemy się odwołać do naszych dobrych, starych doświadczeń, poprzez które nauka buduje pomosty w trudnych czasach. Nauka nie zna granic i dlatego jest dobrym narzędziem dyplomacji. Jako kraj odczuliśmy to jeszcze w czasach słusznie minionego systemu. Nauka rozwijała się również dlatego, że badaczom pomagały USA, Anglia, Niemcy. My też powinniśmy pomagać, bo wiemy, że w sytuacji, w której jest Białoruś, tamtejsi naukowcy mają duże problemy. Jesteśmy doświadczeni w niesieniu takiej pomocy, bo sami ją przyjmowaliśmy, i teraz chcemy ją świadczyć.

MICHAŁ POTOCKI: W jaki sposób uczelnie zareagowały na wydarzenia na Białorusi?

ikona lupy />
prof. Arkadiusz Mężyk – przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich / Materiały prasowe

ARKADIUSZ MĘŻYK: KRASP czynnie włącza się w działania zmierzające do rozwijania współpracy z uczelniami zagranicznymi i żywo reaguje na wszelkie przejawy łamania swobód i wolności akademickich, a także na przejawy działań, które ograniczają dostęp do edukacji ze względu na poglądy. Dlatego poprzednie i nowe władze KRASP, które zaczęły urzędowanie 1 września 2020 r., zareagowały na wydarzenia, które działy się na Białorusi. Przejawem był wspólny komunikat z 11 września wydany przez KRASP, Radę Główną Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Parlament Studentów RP, w którym wyrażaliśmy zaniepokojenie represjami, których ofiarami padają członkowie społeczności akademickiej na Białorusi. Jednocześnie zwracaliśmy się do rządu i agend rządowych o uruchomianie programów wsparcia bazujących na programach, które już funkcjonowały na wielu uczelniach w Polsce, gdyż rektorzy, korzystając ze swoich uprawnień ustawowych, mogą takie programy ogłaszać. W momencie przystępowania do programu „Solidarni z Białorusią” ponad 20 uczelni miało własne programy pomocowe dla ponad 200 studentów. To było różnego rodzaju wsparcie – zwolnienia z opłat edukacyjnych, pomoc stypendialna, wsparcie dotyczące kursów językowych, pomoc w zagospodarowaniu itp. Po uruchomieniu wspólnego programu z NAWA było to możliwe dzięki przerzuceniu części środków rezerwowych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Na początku miało być 300 miejsc, potem 500, ostatecznie mamy ok. 900 miejsc do rozdysponowania i ponad 800 zakwalifikowanych osób. Analizowaliśmy, które uczelnie byłyby zainteresowane przystąpieniem do takich programów, włącznie z przedłużeniem procesu rekrutacji po 1 października, kiedy zaczyna się rok akademicki. Chęć przystąpienia do tych programów zadeklarowało wtedy 65 ze 107 uczelni zrzeszonych w KRASP. Obecnie jest to już grubo ponad 70 uczelni. Liczba studentów i naukowców, którzy rozpoczęli kształcenie w tym roku, jest znacznie większa niż w poprzednich latach. Jeśli chodzi o wybierane kierunki uniwersyteckie, dominuje zarządzanie, na drugim miejscu jest informatyka, a dalej turystyka i rekreacja, stosunki międzynarodowe, prawo i kierunki pokrewne, logistyka, dziennikarstwo, komunikacja społeczna. Pokaźna grupa wybiera kierunki lekarskie. Z technicznych są kierunki związane z automatyzacją: automatyka i robotyka oraz kierunki pochodne. Ta struktura mniej więcej odpowiada strukturze wyborów z poprzednich lat. Chciałbym się jeszcze odnieść do programu, który prowadzimy wspólnie z NAWA, skupiając się na dwóch obszarach. Pierwszy dotyczy studentów, drugi 22 naukowców. Bardzo dobrze układa się współpraca KRASP z PAN i siecią Łukasiewicz. Lista naukowców na liście rezerwowej jest bardzo długa, dlatego jeżeli tylko jakieś środki będzie można wygospodarować, z pewnością chętni się znajdą i będzie to z korzyścią dla nich i dla polskiego systemu szkolnictwa wyższego.

ikona lupy />
dr inż. Wojciech Kamieniecki – dyrektor Narodowego Centrum Badań i Rozwoju / Materiały prasowe / Piotr Waniorek

WOJCIECH KAMIENIECKI: Chciałbym dorzucić parę słów w imieniu NCBR. W przeciwieństwie do wszystkich Państwa nie mogę się pochwalić historią współpracy z Białorusią. Dopiero zaczniemy ją budować. Z inspiracji Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, przy dużym entuzjazmie pracowników, którzy są włączeni w budowanie programu, chcemy w I kw. 2021 r. uruchomić konkurs, który dotyczyłby badań realizowanych w cyklu 12–18 miesięcy. Cykl jest skorelowany z okresem, kiedy naukowcy dostają 12-miesięczne stypendium. Wszystko, co powiem, jest w sferze naszych rozważań i w ścisłym kontakcie z panią dyrektor Grażyną Żebrowską będziemy doprecyzowywać szczegóły współpracy. Założenia są takie, żeby od uczelni, z których pochodzą naukowcy pobierający stypendia od NAWA, przyjmować wnioski na realizację badań, w które zaangażowani byliby akademicy białoruscy o statusie doktora. Zespół skupiony wokół takiego akademika składający wniosek musiałby być co najmniej dwuosobowy, z czego jedna osoba reprezentowałaby Białoruś. Wniosek ten powinien dotyczyć badań, co do których – po spełnieniu kryteriów badawczych – będzie duża szansa na komercjalizację wyników. Suma grantów, które przewidujemy na badania, przekracza 6 mln zł, a pojedynczy grant chcemy ustalić na poziomie 100–200 tys. zł. To jednak może się jeszcze zmienić, gdyż program jest w fazie opracowywania koncepcji. W ramach tych kwot będziemy finansować koszty wynagrodzeń, koszty bezpośrednie, a jeśli potrzebne będzie podwykonawstwo (o ile nie przekroczy 40 proc. wartości całego projektu), również będzie pokrywane w 100 proc. To są już szczegóły, ale jeżeli ktoś śledzi zasady naszych konkursów, to te wymienione teraz, dotyczące przygotowywanego programu, są preferencyjne. Jeżeli w I kw. ogłosimy konkurs, droga od złożenia wniosku poprzez jego ocenę i podpisanie umowy potrwa ok. 3 miesięcy. Zatem w III–IV kw. 2021 r. nastąpią pierwsze wypłaty grantów na badania, gdyż przewidujemy możliwość zaliczkowania. Chcielibyśmy zwiększać szanse tych, którzy chcą się związać z Polską i trwale uczestniczyć w naszym ekosystemie innowacyjnym, w budowaniu dobrych rozwiązań dla siebie i Polski.

MICHAŁ POTOCKI: Na wydarzenia na Białorusi różnie zareagowały różne państwa Europy. Poza Polską tematyką białoruską szczególnie są zainteresowani Litwini. Swoje pomysły mieli Niemcy. Spoza UE pewne programy zaoferowała Ukraina. Jak nasza oferta wygląda na tle tych państw?

ikona lupy />
prof. Tomasz Pietrzykowski – przewodniczący Rady Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej / Materiały prasowe

TOMASZ PIETRZYKOWSKI: Program NAWA to przedsięwzięcie, z którego powinniśmy być dumni. Po pierwsze ze sprawności i tempa jego wprowadzenia. Świadczyło to o refleksie, zwłaszcza biorąc pod uwagę złożoność procedur, które towarzyszą takim wielkim przedsięwzięciom. Wielki ukłon i podziękowania należą się wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego, że jako Polska mogliśmy zaoferować pomoc na taką skalę. W porównaniu z innymi krajami europejskimi jest ona bezprecedensowa. Liczba stypendiów i różnorodność oferowanej przez NAWA pomocy są nieporównywalne z czymkolwiek, co zostało zaoferowane Białorusi gdziekolwiek indziej w Europie. Również w przypadku większych i zasobniejszych krajów, jak Niemcy czy Francja, gdzie skala tej pomocy jest rzędu 100–200 osób planowanych do przyjęcia, nie mówiąc o mniejszych państwach, jak Litwa, Czechy czy Słowacja, których pomoc jest na poziomie kilkudziesięciu osób. Warto podkreślić, że w sferze naszego naturalnego zainteresowania powinno leżeć, aby nasz wschodni sąsiad był krajem demokratycznym i praworządnym. Przede wszystkim jednak chodzi o odruch przyzwoitości, akt długu moralnego, który powinniśmy czuć, bo sami w przeszłości byliśmy beneficjentami tego rodzaju wsparcia. Byłoby źle, gdybyśmy teraz nie potrafili zachować się, jak należy. Miejmy nadzieję, że w dającej się przewidzieć przyszłości nie znajdziemy się ponownie w sytuacji, w której sami będziemy potrzebowali takiej pomocy. Chwaląc się i podkreślając skalę, musimy pamiętać, że ważniejsze nawet od tego, ilu Białorusinów faktycznie zdecyduje się skorzystać z naszych ofert i tu przyjechać, jest wysłanie sygnału wzmacniającego morale społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi, osób zaangażowanych w próby doprowadzenia do demokratyzacji. Wielu z nich z różnych powodów na razie nie decyduje się na wyjazd z kraju. Musimy pamiętać, że to są bardzo trudne decyzje życiowe, wiążące się z ryzykiem nie tylko dla siebie, ale i dla bliskich. To decyzja o ewentualnej emigracji, za być może coś w rodzaju żelaznej kurtyny, z bardzo dużym znakiem zapytania, czy i kiedy będzie można zza niej wrócić do kraju. Nie dziwmy się, że wiele osób, które są adresatami naszej oferty, może mieć jeszcze duże wahania, czy sytuacja na Białorrusi, gdzie losy przecież wciąż jeszcze się ważą, dojrzała do tego, by wyjechać i układać swoje sprawy za granicą. Dlatego ważniejsze niż realne liczby jest to, żeby Białorusini mieli świadomość, że w razie potrzeby nie zostaną sami. To znaczy, że świat, Europa, Polska są gotowe, żeby ich wspierać. Z tych względów uważam, że z jednej strony dobrze się stało, że program tak szybko i na taką skalę udało się uruchomić, a z drugiej strony byłoby źle, gdyby to był program krótkotrwały, do wypełnienia limitu, który udało się nam ustalić na takim, a nie innym – nawet jeżeli wysokim – poziomie. Bo potrzeby mogą się okazać większe w kolejnych miesiącach, w zależności od rozwoju sytuacji. Najważniejszy moment może przyjść wówczas, gdy się okaże, że Łukaszence jednak udało się te protesty zdławić i ta fala entuzjazmu upadnie. Dlatego apelowałbym, by nie osiadać na laurach, a program traktować jako przykład, jak powinniśmy się zachowywać w stosunku do naszego sąsiada. Z jednoczesną świadomością, że nie możemy poczuć się zwolnieni z obowiązku i nie możemy zapomnieć o tych Białorusinach, którzy nie zdołali skorzystać z programu.

MICHAŁ POTOCKI: W jaki sposób to, co wydarzyło się na Białorusi, wpłynęło na współpracę PAN z jej białoruskim odpowiednikiem?

JERZY DUSZYŃSKI: Oczywiście przywołało to wspomnienia, kiedy moje pokolenie potrzebowało pomocy i ją otrzymywało. Mamy poczucie, że tak powinniśmy postępować. Powiedziałem o pewnych decyzjach, które zapadły na prezydium PAN, by dalej realizować stypendia doktoranckie. Ale oferta PAN jest szersza. Zaczęliśmy realizować program PASIFIC finansowany głównie ze środków Unii Europejskiej. Dzięki niemu 50 naukowców spoza Polski trafi do instytutów PAN. To będzie nabór konkursowy i w nim badacze z Białorusi mogą wziąć udział. Poszczególne instytuty same z siebie tworzą ofertę dla naukowców ze Wschodu. Instytut Filozofii i Socjologii PAN uruchamia stypendia doktorskie dla Białorusinów. Wiele instytutów poszukuje uzdolnionych adeptów nauki dla swoich grantów, które zdobywają ich pracownicy. Poprosiłem, by zwracali uwagę na bardzo zdolnych ludzi z Białorusi. Z uwagą wysłuchałem tego, co powiedziała minister Budzanowska. Projekt uniwersytetu online nie musi być od razu realizowany, ale zdalne kursy da się udostępnić prawie natychmiast. Wiele webinariów, które dzieją się w instytutach PAN i w uczelniach, możemy niemal od ręki otworzyć dla młodych i zaawansowanych badawczo osób pracujących w białoruskich placówkach naukowych. To nie jest tylko pomoc, lecz, przyznajmy, także korzyść dla nauki w Polsce. W nauce gra toczy się przecież o przyciągnięcie zdolnych osób.

MICHAŁ POTOCKI: Władze białoruskie zapowiedziały, że nie będą uznawać polskich dyplomów. Czy mamy pomysły, jak zagospodarować absolwentów programów pomocowych? Co zrobić, żeby wzbogacali naszą gospodarkę, dopóki nie będą mogli wrócić na Białoruś, a nie szukali lepszych warunków w innych państwach UE?

WOJCIECH KAMIENIECKI: Dla każdego naukowca ważna jest możliwość prowadzenia badań. Dla nas najlepiej jest, jeśli kończą się one namacalnym efektem, czyli wdrożeniem i komercjalizacją wyników. Pierwszy krok, jaki przewidujemy w ramach programu „Solidarni z Białorusią”, ma pokazać, że takie możliwości w Polsce są. W momencie, w którym naukowcy uczestniczący w tym programie będą posiadali prawo stałego pobytu i zatrudnienia w Polsce, będą mogli uczestniczyć we wszelkiego rodzaju projektach, które są realizowane przez NCBR. Możliwości te będą przez nas szeroko propagowane w czasie realizacji programu „Solidarni z Białorusią”. Ciekawym programem, który od wielu lat realizujemy, a który w mojej ocenie będzie atrakcyjny również dla białoruskich młodych naukowców, jest program „Lider”. Cieszy się on coraz większym powodzeniem, ma imponujący budżet ok. 100 mln zł, uczy nie tylko systematycznej pracy nad uzyskaniem efektu badawczego, ale i właściwego programowania cyklu badań, określania kamieni milowych, weryfikacji, ewentualnej modyfikacji badań, jeżeli wyniki odbiegają od założonych. Program uczy beneficjentów gospodarowania budżetem, dlatego że na starcie otrzymują określoną kwotę, która nie może być wyższa niż 1,2 mln zł. To pokaźne pieniądze. Lider projektu musi dbać o wydatkowanie budżetu w taki sposób, który zapewni realizację badania i uzyskanie efektu. Z jednej strony mamy więc proces stricte badawczy, a z drugiej – quasi-komercyjny, związany z gospodarowaniem budżetem, a to zwłaszcza dla młodych naukowców jest bardzo cenne. Niezależnie od tego dobrą ofertą NCBR może być wsparcie programu doktoratów wdrożeniowych. To preferowana przez Ministerstwo Nauki forma uzyskiwania tytułów naukowych, użyteczna, bo łączy to, co cenne dla nauki, czyli prace badawcze, z wykonywaniem prac badawczych w ścisłym związku z tym, co jest cenne w gospodarce. Naukowcy z Białorusi, którzy przejdą przez program „Solidarni z Białorusią”, będą mogli efektywnie uczestniczyć w tego typu projektach NCBR. Wierzę, że oferta NCBR realizowana wobec polskich naukowców będzie również atrakcyjna dla naukowców białoruskich i skutecznie zatrzyma ich w naszym kraju.

MICHAŁ POTOCKI: Wszyscy funkcjonujemy w kontekście pandemii COVID-19. Epidemia wpłynęła też na interesującą nas tematykę, bo zmusiła Polskę do ograniczenia możliwości wjazdu cudzoziemców. Polska po tym, jak rozpoczęły się represje na Białorusi, zaoferowała uchylenie furtki dla ofiar represji. Władze białoruskie zareagowały ograniczeniem stanu osobowego naszych placówek dyplomatycznych i konsularnych. Jedną z ofiar tych decyzji padł ambasador Artur Michalski, który nie może być w Mińsku. Ograniczenie liczby pracowników wpłynęło na to, że po prostu dużo mniej ludzi fizycznie może zajmować się decyzjami wizowymi. Dodatkowo COVID-19 wpłynął na wydłużenie procedur w Polsce związanych z tak ważną decyzją, jak legalizacja pobytu, która bywa wąskim gardłem dla obcokrajowców chcących związać swoje życie z Polską. Jakie rozwiązania udało się wdrożyć państwu, żeby złagodzić skutki COVID-19 w tej dziedzinie?

ikona lupy />
Artur Michalski – ambasador RP na Białorusi / Materiały prasowe

ARTUR MICHALSKI: Państwo polskie odpowiedziało w sposób solidarny i kompleksowy. Nie mówimy tylko o instytucjach, które państwo reprezentują, ale i o środowiskach twórczych, samorządowych. Sytuacja pandemiczna utrudnia nam pracę. Na Białorusi problem z pandemią jest bardzo poważny. Placówki dyplomatyczne działają w szczególnym reżimie ostrożności. Konsulowie pracują w ograniczonym składzie. Niemniej jednak najpilniejsze sprawy są załatwiane. Zapotrzebowanie jest większe, ale mamy taką sytuację, jaką mamy. Wydaje mi się, że i tak nie jest źle, pracujemy jednak nad rozwiązaniami, które pozwolą nam być bardziej wydajnymi i operatywnymi. COVID-19 wykazał szczególną bliskość Polaków i Białorusinów. Odpowiedzieliśmy wiosną, kiedy była pierwsza fala pandemii, w taki sposób, że na Białoruś dwukrotnie udały się pokaźne transporty humanitarne. Zostały dobrze przyjęte zarówno w społeczeństwie, jak i przez władze. To pokazuje, że w trudnych sytuacjach sąsiedzi niezależnie od różnic są w stanie sobie pomagać. To, co mówimy o wzruszającym odruchu przyzwoitości, pokazuje, że przez ostatnie lata udało się – niezależnie od trudnych sytuacji i różnych fluktuacji na linii oficjalnej – wypracować mnóstwo kontaktów roboczych przez środowiska naukowe, artystyczne, samorządowe, biznes, młodzież. To wszystko procentuje. Skala pomocy, która płynie ze strony polskiej, jest o wiele większa, niż nam się wydaje. Wiele osób pomaga prywatnie przyjaciołom, kolegom z Białorusi. Oczywiście są problemy, bo jest pandemia, są różne wąskie gardła, ale tak jak szybko został uruchomiony program „Solidarni z Białorusią”, tak samo udało się zapewnić rozwiązania prawne dla Białorusinów, którzy przyjeżdżają do pracy. To ważne, bo zainteresowanie przyjazdem do Polski się utrzymuje, a są czynniki, które mogą powstrzymywać Białorusinów przed podjęciem takiej decyzji. Tym, którzy taką decyzję podejmują i zgłaszają do nas, staramy się pomóc. Jestem pełen podziwu, bo moi koledzy i koleżanki są niezwykle zaangażowani i pracują, żeby studenci i naukowcy mogli znaleźć się w Polsce i wziąć udział w tych programach.

TOMASZ PIETRZYKOWSKI: Można wskazać szerszy problem rosnącego rozdźwięku między wysiłkami rekrutacyjnymi uczelni a wydolnością służb dyplomatycznych w rozpatrywaniu wniosków wizowych. To nie jest uwaga krytyczna, jednak obserwujemy coraz większe zainteresowanie wśród studentów nie tylko z Białorusi, ale z wielu krajów świata, np. Indii, a za tym nie zawsze idą kroki zmierzające do tego, żeby w sposób spójny i wystarczająco szybki rozpatrywać wnioski wizowe. Coraz częściej nam się zdarza, że osoby, które chciałyby studiować w Polsce, nie mogą tego zrobić ze względu na długą kolejkę albo odmowę przyznania wizy. To problem niekoniecznie wynikający ze specyficznych relacji politycznych między Białorusią i Polską, ale naturalnego rozdźwięku i skali potrzeb wizowych kiedyś i teraz, gdy uczelnie intensyfikują swoje wysiłki internacjonalizacyjne. Dlatego potrzebne jest uspójnienie polityki prowadzonej przez uczelnie i Ministerstwo Nauki z innymi agendami państwa polskiego. To też pokazuje, jakim sukcesem jest swobodny przepływ osób w UE, gdzie w ogóle nie ma tego problemu. Może spowodowało to, że trochę się od niego odzwyczailiśmy i teraz jest dla nas pewnego rodzaju zaskoczeniem, że nie wystarczy zrekrutować studenta zagranicznego, lecz musi on jeszcze dostać się do konsula i uzyskać jego pozytywną decyzję wizową. A zanim kogoś takiego przekonamy, że warto studiować właśnie w Polsce, potrzebny jest już ogromny wysiłek ze strony uczelni.

GRAŻYNA ŻEBROWSKA: Takie problemy zdarzają się dosyć często, ale jesteśmy w kontakcie z MSZ i nasze służby konsularne robią, co mogą. Takie problemy nie występują w przypadku Białorusi i tutaj moje serdeczne podziękowania dla pana ambasadora i jego ludzi, którzy na miejscu te wizy w pocie czoła wydają. W systemie NAWA zarejestrowało się ponad tysiąc chętnych, a są to osoby, które muszą mieć obiecaną wizę. Placówki na Białorusi działają dobrze. Chciałabym przeczytać fragment eseju, który wygrał konkurs zorganizowany przez nauczycieli języka polskiego online dla Białorusinów. Czasami, gdy się zastanawiam, czy to, co robimy, ma sens, po prostu czytam sobie ten esej. „Czym dla mnie jest solidarność? To coś, bez czego nie może istnieć żadne powstanie. Wsparcie sąsiadów i nieznajomych ludzi jest ważną rzeczą dla każdego Białorusina. Kiedy oglądam różne solidarne z nami filmy z innych krajów, wydaje mi się, że cały świat jest po naszej stronie. Solidarność przejawia się we wszystkim. Pomocy humanitarnej, działalności charytatywnej. Na arenie politycznej dyplomaci mówią o naszym kraju i starają się wspierać naród białoruski. Według mnie, studentki, bardzo ważne jest zauważać, że Polska jest gotowa pomagać wszystkim studentom i dać nam szansę. Szansę studiowania bez względu na nasze poglądy polityczne. Naród białoruski ma teraz najtrudniejszą sytuację polityczną od początku XXI w. Nikt nie wie, jak to się skończy. Nikt nie wie, co będzie dalej, ale razem ze wsparciem całego świata wszystko nam się uda”. To esej pani Aliny, która wygrała konkurs.

MICHAŁ POTOCKI: Ten esej jest idealną puentą naszej debaty. Po drodze rozwiązujemy różne problemy, ale w tyle głowy mamy przekonanie, że solidarność zarówno między instytucjami, które państwo reprezentują, jak i narodami tak bliskimi kulturowo, jak Białorusini i Polacy, jest wartością, która nam wszystkim przyświeca.

Współpraca: Jan Wysocki