Australijskie służby zidentyfikowały dwa obiekty na Oceanie Indyjskim, mogące być śladami po zaginionym malezyjskim Boeingu. Według premiera Australii Tony'ego Abbotta, to nowe i wiarygodne informacje, oparte na analizie zdjęć satelitarnych przeszukiwanego obszaru. Obiekty zlokalizowano w południowej części Oceanu Indyjskiego, około 2600 km na południowy zachód od australijskiego miasta Perth.

Norwedzy jako pierwsi dotarli w rejon, gdzie mogą znajdować się szczątki zaginionego malezyjskiego Boeinga. Samolot lecący z Kuala Lumpur do Pekinu zaginął 13 dni temu. Do obszaru, gdzie zlokalizowano obiekty mogące pochodzić z poszukiwanej maszyny, dotarła jednostka „Hoegh Petersburg". Jest to pływający pod norweską banderą 200-metrowy statek do przewozu samochodów.

Frachtowiec płynął z Afryki Południowej do Australii. Ponieważ znajdował się najbliżej miejsca, wytypowanego na podstawie zdjęć satelitarnych, australijskie władze skierowały go w ten rejon.

Postępowanie Australijczyków jest zgodne z przepisami oraz z tradycją morską. Już dwa dni temu rząd w Canberze prosił kapitana statku i armatora, by jednostka zmieniła dotychczasowy kurs. W ten rejon zmierzają też już inne statki i okręty.

Poszukiwania zostały jednak w czwartek wieczorem przerwane z powodu złej pogody, ale mają zostać wznowione w piątek rano, a do ekipy dołączy śmigłowiec, który będzie śledził ruchy wody i przemieszczanie się obiektów.

Według Australijczyków, trzeba poczekać 2-3 dni na potwierdzenie lub zaprzeczenie, czy znalezisko dotyczy malezyjskiego samolotu.

Zdjęcie na podstawie którego Australijczycy twierdzą, że znaleźli boeinga Malaysia Airlines. Fot. EPA/DIGITALGLOBE / PAP / DIGITALGLOBE AMSA

Gdyby potwierdziło się, że szczątki odnaleziono w okolicach Australii teoria o porwaniu byłaby bardzo uprawdopodobniona. Maszyna miała lecieć w zupełnie innym kierunku - do Pekinu. Poszukiwania samolotu mają służyć wyjaśnieniu tej sprawy i podjęciu ewentualnych działań zaradczych na przyszłość.

Minister transportu Malezji Hishammuddin Hussein mówił na konferencji prasowej w Kuala Lumpur, że rodziny pasażerów na całym świecie czekają na tę jedną wiadomość, gdzie znajduje się zaginiony rejs MH370. "Na razie nie możemy przekazać" - dodał.

"O zaginięciu samolotu zdecydowała czyjaś świadoma decyzja"

Jeśli Boeing malezyjskich linii lotniczych zatonął, to jego zaginięcie pozostanie tajemnicą - przewiduje rzecznik Aeroklubu Polskiego, Leszek Chorzewski. Ekspert odniósł się do informacji australijskich ekspertów, którzy poinformowali o odkryciu dwóch dużych obiektów na Oceanie Indyjskim.

Leszka Chorzewskiego niepokoi wskazywane przez Australijczyków miejsce znaleziska. Głębokość wody sięga tam kilku tysięcy metrów. Gdyby to tam znajdowały się czarne skrzynki zaginionego Boeinga, dotarcie do nich byłoby niemożliwe. Woda skutecznie tłumi bowiem ich sygnał, który i tak z biegiem czasu staje się coraz słabszy. Całkowitemu wygaszeniu może on ulec w ciągu kilku tygodni.

W opinii Chorzewskiego, o zaginięciu samolotu zdecydowała czyjaś świadoma decyzja. Ekspert podkreśla, że zmiany w kierunku kursu były zbyt duże, by tłumaczyć je złym odczytem przyrządów pomiarowych.

W zorganizowanej przez rząd w Malezji operacji poszukiwawczej i śledztwie uczestniczą już przedstawiciele wielu państw. Jedną z wersji branych pod uwagę przez śledczych jest zamach terrorystyczny.

Na pokładzie zaginionego samolotu malezyjskich linii lotniczych, który 8 marca wystartował z Kuala Lumpur do Pekinu, był o 239 osób.