Niemiecki dziennikarz Ulrich Schnabel napisał książkę o sztuce leniuchowania. Niby to wszystko takie oczywiste, a jednak jakże przyjemnie o tym jeszcze raz poczytać. Zwłaszcza że człowiek na co dzień jest zabiegany.
Wiadomo, większość z nas ma problem z nadążaniem za światem. Schnabel twierdzi nawet, że gdyby cofnąć się w czasie do, powiedzmy, połowy XIX wieku, to u większości z nas zostałaby przez ówczesnych specjalistów od chorób duszy zdiagnozowana poważna neurastenia. I pewnie by nas wtedy wysłali do jakiegoś Davos, gdzie nakryci pledzikiem z widokiem na górskie szczyty cierpielibyśmy katusze, martwiąc się, czy firma nie znalazła już kogoś wydajniejszego i tańszego na nasze miejsce. I pewnie coś w tym jest. Zwłaszcza w Polsce, gdzie według danych OECD pracuje się bardzo dużo i bardzo ciężko. I już szkoła uczy nas, że lenistwo to najgłówniejszy z grzechów głównych.
Ulrich Schnabel z tym przekonaniem w swojej książce walczy. Klaruje, że mózg – jak każdy organ – też czasem potrzebuje wytchnienia. A więc na przykład bezsensownego pogapienia się w okno. Albo czegoś, co można nazwać „głębokim czytaniem”. To znaczy nie takim, które polega na jak najszybszym przyswajaniu sobie informacji. Lecz odwrotnie. Czytaniu powolnym, często przerywanym momentami głębokiej zadumy. Autor cytuje i pokazuje też wielu mniej lub bardziej słynnych leniuchów. Jeden z nich – pisarz – mówi nawet, że na wszystkie swoje najlepsze pomysły wpadł nie pracując przy biurku, ale podczas rozkosznego wylegiwania się w łóżku do późna.
Trochę udaje mu się też dotknąć problemu bardziej fundamentalnego. Czyli tego, że współczesny pośpiech jest (niestety, niestety) naturalną konsekwencją kapitalizmu, w którym żyjemy. Czyli systemu nagradzającego pracowitość, obrotność i umiejętność monetaryzacji wszystkiego, czym się człowiek zajmuje. I to najlepiej w jak najkrótszym okresie. Nie docenia za to takich cnót, jak namysł, dystans czy dokładność. Smutne to, ale prawdziwe.
Jest tu również cała masa rad praktycznych. Na przykład takich: nie wierz nigdy, że odprężenie otrzymasz za darmo. W systemie ludzi zagonionych trzeba o to dosłownie walczyć. Licz się z tym, że niekiedy będziesz musiał stać się dla siebie i dla innych niewygodny („Co to znaczy, że dzisiaj nie odbierasz telefonów?”). Albo szukaj towarzystwa ludzi odprężonych. Nic nie odpręża tak, jak kontakt z uzdolnionymi leniuchami. Doceniaj także niewielkie okazje do relaksu w dni powszednie. To co? Poleniuchowaliśmy? W takim razie teraz wszyscy grzecznie wracają do swoich bardziej produktywnych obowiązków.