13 ofiar śmiertelnych i 14 rannych. To najnowszy bilans wczorajszej strzelaniny w Waszyngtonie. Sprawcą był 34-letni mieszkaniec Teksasu. Masakra nie miała związku ze zorganizowanym terroryzmem.

To była najtragiczniejsza od dziesięcioleci strzelanina w stolicy Stanów Zjednoczonych. 34-letni weteran Aaron Alexis wkroczył do jednego z budynków bazy marynarki wojennej Navy Yard i zaczął strzelać do ludzi. Miał ze sobą karabin szturmowy AR-15, strzelbę i pistolet półautomatyczny. Zanim sam został zastrzelony przez policję, zabił 12 osób. Wśród zabitych jest co najmniej 2 policjantów. Niektórzy spośród 14 rannych są w ciężkim stanie.

Prezydent Barack Obama przekazał kondolencje rodzinom ofiar i nakazał opuszczenie do połowy masztów flag na budynkach federalnych. Wieczorem w centrum miasta niewielka grupa mieszkańców Waszyngtonu zorganizowała czuwanie przy świecach. „Jesteśmy studentami Uniwersytetu Amerykańskiego. Ponieważ ta tragedia wydarzyła się tuż obok nas, uznaliśmy , że musimy tutaj przyjść” - mówili uczestnicy spotkania. Dodawali, że „nasza generacja niestety oswoiła się z takimi tragediami. Przyszliśmy tu by pokazać, że modlimy się za ofiary masakry i myślimy o nich”.

Amerykańska policja i FBI prowadzą śledztwo, Motywy działania sprawcy nie są na razie znane.