W ponad 30 urzędach – w tym kierowanych przez wojewodów, marszałków i ministrów – działa blisko 400 zespołów, grup roboczych i różnego rodzaju komisji. Szefowie tych jednostek na każdy problem mają jedno rozwiązanie: należy powołać zespół.

Ministrowie wolą sięgać po ekspertów zewnętrznych, bo nie dowierzają podległym urzędnikom. MSW w 2012 r. potrzebowało takiego wsparcia 16 razy. W efekcie na opinie wydało ponad 100 tys. zł. W Ministerstwie Rozwoju Regionalnego w ub.r. na 86 ekspertyz wydano prawie 500 tys. zł. O 100 tys. zł więcej na 50 zewnętrznych opinii wydał resort pracy. Ministerstwo Transportu w tym samym czasie na ekspertyzy wydało ponad 2 mln zł. 700 tys. zł na ten cel wypłynęło z resortu zdrowia. Rekordzistą jest Ministerstwo Skarbu Państwa – w 2012 r. wydało na ekspertyzy, opinie i inne opracowania u zewnętrznych ekspertów blisko 3 mln zł.
Członkowie zespołów nie powinni pobierać ekstrawynagrodzenia, ale bywa z tym różnie. Urzędnicy, którzy w nich zasiadają, otrzymują np. nagrody sięgające nawet 16 tys. zł. Poza nimi na dodatkowe pieniądze mogą liczyć członkowie zespołów spoza urzędów – wystarczy zwykła umowa-zlecenie lub odpowiednie sformułowanie decyzji o powołaniu takiej grupy. Na przykład za udział w zespole dotyczącym projektu Sieć Szerokopasmowa Polski Wschodniej wypłacono ok. 65 tys. zł wynagrodzeń. – Nagrodę wojewody mazowieckiego za listopad 2012 r. dostał czteroosobowy zespół ds. opracowania koncepcji zabezpieczenia imprez masowych – łącznie 12 tys. zł. A nagroda dyrektora generalnego, 32 tys. zł, trafiła do 12-osobowego zespołu doradczego do wdrożenia systemu elektronicznego zarządzania dokumentami – mówi Ivetta Biały, rzecznik prasowy wojewody mazowieckiego.

Zespołów jest tak wiele, że nie można ich policzyć

Zespołów i grup roboczych jest tak dużo, że instytucje przyznają, iż same nie mogą się ich doliczyć. Sonda DGP po urzędach wojewódzkich, marszałkowskich i ministerstwach pokazuje, że w każdej z nich jest od kilku do kilkudziesięciu grup problemowych. W Ministerstwie Rozwoju Regionalnego działa 11 zespołów głównych plus dodatkowe grupy robocze. W Ministerstwie Transportu – 17, a resorcie zdrowia aż 26.
Podobna sytuacja jest w urzędach marszałkowskich. W woj. śląskim takich zespołów jest ponad 20. Są one powołane zadaniowo, np. do opracowania strategii działania sportu czy też urbanistyki. Jednak znaczna ich część jest narzucana marszałkom przez przepisy – np. zespół ds. wdrożenia elektronicznego zarządzania dokumentacją czy ten ds. opracowania planu obrony cywilnej województwa.
– Powołaliśmy 17 zespołów (kapituł bądź grup roboczych). Są to m.in. wojewódzka grupa robocza ds. krajowej sieci obszarów wiejskich, zespół ds. inteligentnych specjalizacji, zespół ds. komercjalizacji samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej – wylicza Sebastian Mikołajczak z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego. Dodaje, że członkowie tylko jednego zespołu biorą pieniądze ekstra i jest to ok. 13 tys. zł.

Zespołowi do walki z barszczem Sosnowskiego trzeba 1,4 mln euro

Specjalny zespół można utworzyć dla dowolnych zadań. Np. Jerzy Miler, wojewoda małopolski, wspólnie z Uniwersytetem Rolniczym powołał komisję ds. zwalczania barszczu Sosnowskiego (roślina występująca na południu kraju, powoduje oparzenia skóry, po jej spożyciu mogą wystąpić krwotoki i biegunki). – Rocznie poszkodowanych jest 100 osób. Na walkę z barszczem potrzebujemy około 1,4 mln euro – wylicza prof. dr hab. inż. Kazimierz Klima z katedry agrotechniki i ekologii rolniczej Uniwersytetu Rolniczego. Jego zespół ma zlokalizować miejsca występowania rośliny, określić metodę jej likwidacji oraz koordynować działania.
– Wojewoda wystąpił do ministrów środowiska oraz rolnictwa z inicjatywą dokonania nowelizacji w przepisach tak, by przeciwdziałać rozprzestrzenieniu się rośliny oraz wyeliminować ją w pełni ze środowiska – wyjaśnia Monika Frenkiel, rzecznik prasowy wojewody małopolskiego.
Moda na tworzenie grup roboczych i komisji nie omija ministerstw. Tworzy się je nawet do opracowywania projektów rozporządzeń, co leży w zakresie obowiązków urzędników. Mają też oni możliwość zapraszania do pomocy ekspertów, więc spec grupy są niepotrzebna. Ale i tak się je powołuje. Np. w resorcie zdrowia jest zespół do przygotowania projektu rozporządzenia w sprawie rachunku kosztów u świadczeniodawców. I kolejny: do przeciwdziałania oszustwom i korupcji w ochronie zdrowia.Już pięć lat działa zespół do przygotowania projektu rozporządzenia w sprawie szczególnych zasad rachunku kosztów w zakładach opieki zdrowotnej oraz projektu rozporządzenia w sprawie jednolitego planu kont w zakładach opieki zdrowotnej. Dokumenty do dziś nie wyszły z resortu do konsultacji. Podobnie w MEN działa zespół w sprawie opracowania nowej Karty nauczyciela, tzw. Karty 2.

Wolnoamerykanka i czas na cięcia – jak doradza się na świecie

Za granicą wydatki na zewnętrzne ekspertyzy wzrosły tak bardzo, że staje się to argumentem w walce politycznej. Nowozelandzka Partia Narodowa krytykowała laburzystowski rząd za 120 mln dol. wydawanych rocznie na ten cel. A po dojściu do władzy NPN wydatki niektórych ministerstw się potroiły. W sąsiedniej Australii laburzystowski rząd wydawał rocznie na ekspertyzy 0,5 mld dol., więcej niż wynosi budżet tamtejszego urzędu statystycznego. Głównymi beneficjentami międzynarodowe firmy, tj. KPMG (100 mln), PwC (69 mln), Ernst & Young (54 mln). A największymi klientami departamenty obrony (299 mln) i zdrowia (208 mln).

W niektórych krajach wydatki na ekspertyzy stały się przedmiotem pokryzysowych cięć budżetowych. W Stanach Zjednoczonych zwiększyły się one czterokrotnie w ciągu ostatniej dekady, do poziomu 43 mld dol. rocznie w 2010 r. W związku z tym administracja Obamy zapowiedziała cięcia o 15 proc. Cel osiągnięto z nawiązką: w I połowie 2012 r. udało się wydatków obciąć o 28 proc.

Rząd brytyjski w roku podatkowym 2009–2010 wydał na usługi konsultingowe 789 mln funtów. Największymi usługodawcami były PricewaterhouseCoopers, KPMG i Deloitte. Pieniądze często wydawano lekką ręką: z 280 mln funtów pomocy dla Indii 5 mln otrzymali naukowcy z Duke University (Karolina Północna) na raport o... marnotrawstwie środków pomocowych. National Audit Office zwróciło uwagę na znaczące różnice wydatków między ministerstwami, np. na każde 100 funtów wydanych na własnych pracowników resort transportu wydawał 70 funtów na zewnętrznych ekspertów. W związku z tym w maju 2010 r. wprowadzono obostrzenia w zamawianiu usług konsultingowych. Każda umowa warta więcej niż 20 tys. funtów musi być uznana za niezbędny wydatek i wymaga podpisu ministra (wcześniej limit wynosił 250 tys. funtów), a każda trwająca dłużej niż 9 miesięcy wymaga dodatkowo podpisu sekretarza skarbu. Wprowadzono również ostrzejsze niż dotychczas zasady audytu umów. Ministerstwa są zobowiązane sprawdzać kontrahentów co trzy miesiące, by ustalić, czy wykonywane prace dalej są niezbędne i czy zostaną ukończone na czas. Ostatecznie konserwatywny rząd w ramach oszczędności ogłosił moratorium na wydatki na doradców, ograniczając liczbę kontraktów o 85 proc. i zaoszczędzając miliard funtów.