Jak donosi RMF FM, tylko od Rosjan zależy, kiedy polscy biegli zakończą prace nad odczytaniem zapisu rozmów z kokpitu jaka-40, który lądował w Smoleńsku tuż przed katastrofą prezydenckiego Tu-154M. Pozwoli to zweryfikować zeznania technika pokładowego, który twierdził, że kontrolerzy pozwolili pilotom zejść poniżej dopuszczalnego minimum.

Prace w tej sprawie dobiegają końca, jednak brakuje jeszcze części dokumentacji ze strony rosyjskiej.

Rosjanie nie nadesłali jeszcze m. in. danych o parametrach napięcia elektrycznego w Moskwie z dnia, w którym kopiowano nagrania z wieży kontroli lotów. Parametry te mają pomóc polskim śledczym odpowiedzieć na pytanie, czy ktoś ingerował w nagranie.

Już w 2010 roku śledczy badający katastrofę smoleńską zabezpieczyli nagrania z magnetofonu pokładowego Jaka-40, na których Rosjanie mieli rzekomo wydać załogom jaka, tupolewa i rosyjskiego iła komendy schodzenia nie na 100, ale na niedopuszczalną na smoleńskim lotnisku wysokość 50 metrów. Gdyby okazało się to prawdą, rzuciłoby to nowe światło na badanie przyczyn katastrofy smoleńskiej.