- Uważam, że jeśli wcześniej nie wykorzystywano tak potężnego instrumentu jakim jest Trybunał Stanu by rozliczyć choćby autorów stanu wojennego, to nie powinno się stawiać przed nim Jarosława Kaczyńskiego - mówiła posłanka PO.
Przypomniała, że z PiS-u została wyrzucona „z przytupem”. - To była konsekwencja mojej niezgody na zmianę retoryki po kampanii prezydenckiej. Gdybym przyjęła funkcję wiceprzewodniczącej PiS, to musiałabym firmować twardą retorykę smoleńską, pod którą kryje się przeświadczenie, że to Donald Tusk jest winien tej katastrofy – tłumaczyła Kluzik-Rostowska.
- Nie zmieniam zdania, zarówno dwa lata temu jak i teraz chcę polityki argumentów szanujących przeciwnika, a nie emocji, które określają linię okopów swój i wróg – przekonywała. Odnosząc się do kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego mówiła, że wierzyła wtedy w pojednanie między skłóconymi obozami politycznymi. - Kiedy Kaczyński zmienił po kampanii retorykę osłupiałam na równi z częścią jego wyborców – dodała.
- Byłam najdalej wysuniętym w stronę centrum przyczółkiem partii Kaczyńskiego. Teraz jestem w głównym nurcie PO i to pierwsza sytuacja w moim politycznym żywocie, kiedy rozglądam się dookoła i moimi sąsiedzi z ław podzielają moje poglądy – mówiła Kluzik-Rostowska.