- Dlaczego 3 lata temu Platforma zdecydowała się poprzeć powołanie komisji śledczej ds. afery hazardowej, a teraz nie. Dlaczego wtedy ci sami ludzie uważali, że taka komisja jest potrzebna, ateraz nie? - zastanawiał się w TVN 24 przewodniczący SLD Leszek Miller.

Odpowiedź zdaniem polityka jest prosta. - Według mnie wtedy uwaga była skoncentrowana na współpracownikach Tuska, a teraz na nim samym. Wtedy światła reflektorów padały na Wrocław, a teraz na Gdańsk - wyjaśniał Miller. - Wtedy PO była obojętna wobec Wrocławia, a teraz jest gotowa umierać za Gdańsk.

Drugie pytanie, nad którym zastanawiał się Miller jest, jego zdaniem, jeszcze prostsze. - Jeśli było tak jak mówi premier, a ja w to wierzę, że nie musiał ostrzegać syna, bo Trójmiejska prasa już pisała o m żeby trzymać się od Marcina P. z daleko, to dlaczego prawie do końca lokalni politycy i instytucje korzystały z hojności pana P. Jednym słowem - przyjmowały od niego pieniądze. Odpowiedź jest tylko jedna. Te osoby uważały, nad Marcinem P. jest otwarty bardzo szczelny parasol ochronny

Szef SLD twierdził również, że Tuskowi grunt nie pali się pod nogami, ale i tak "jego partia w odruchu najwyższej solidarności jest gotowa nie utrudniać mu sytuacji i chroni swojego szefa".