Prezydent Francji Francois Hollande nie będzie tak radykalnie jak jego poprzednik domagać się cięć w budżecie UE na lata 2014-20 - wynika z jego pierwszych deklaracji ws. budżetu. Jego stanowisko jest bliższe polskiej wizji budżetu - uważa premier Donald Tusk.

"Są tacy, co chcą większego budżetu UE, i tacy, co chcą mniejszych wydatków, by zmniejszyć swe składki. Są tacy, co chcą większego udziału funduszy strukturalnych, a mniejszego - rolnych. Ja jestem za utrzymaniem wysokiego poziomu wydatków na Wspólną Politykę Rolną, ale chcę też funduszy strukturalnych" - powiedział Hollande na konferencji prasowej po swym pierwszym szczycie w Brukseli, w nocy ze środy na czwartek.

Kilka państw-płatników netto, z Francją Nicolasa Sarkozy'ego i Niemcami na czele, od kilku miesięcy apelowało o oszczędności w wysokości około 100 mld euro w stosunku do propozycji KE z czerwca ubiegłego roku (która opiewa na 972 mld euro na lata 2014-20). Cięć domagają się głównie w polityce spójności, drugiej obok rolnictwa największej pozycji w budżecie unijnym. Polska jest głównym beneficjentem unijnej polityki spójności. Gdyby przywódcy zaakceptowali budżet w wersji zaproponowanej przez KE, mogłaby w ramach polityki spójności otrzymać ponad 80 mld euro.

"W sprawie budżetu europejskiego i działań prowzrostowych to stanowisko prezydenta Hollande'a jest bliższe temu, co my sobie wyobrażamy, niż stanowisko poprzedniego prezydenta. Kilka punktów stycznych na pewno znajdziemy" - powiedział premier Donald Tusk po spotkaniu z Hollande'em na marginesie szczytu w Brukseli. Obaj przywódcy na osobnych konferencjach prasowych zapewniali o woli spotkań w ramach Trójkąta Weimarskiego, czyli o współpracy w formacie Francja, Niemcy i Polska, a Hollande mówił, że dwustronne stosunki z Polską są teraz "lepsze niż ostatnio".

Ale prawdziwym testem tego lepszego zrozumienia będą dopiero konkretne negocjacje. Okazją będzie najbliższy szczyt UE 28-29 czerwca, kiedy duńska prezydencja ma zdać relację z efektów dotychczasowych prac na poziomie ministerialnym. Przywódcy mają przeprowadzić wówczas pierwszą poważną dyskusję o budżecie UE na lata 2014-20. Duńczycy przygotowali tzw. pudełko negocjacyjne, które nie zawiera jednak jeszcze tego, co najważniejsze, a mianowicie kwot na poszczególne polityki.

W "pudełku negocjacyjnym" znalazła się propozycja nowego pułapu dostępu do unijnych funduszy spójności, by ograniczyć m.in. wielkość funduszy dla Polski. Kraj nie mógłby dostać w nowym budżecie mniej niż 55 proc. tego, co otrzymywał dotychczas, oraz nie mógłby dostać więcej niż drobny procent (do ustalenia jaki) ponad kwotę, jaką przyznano mu na lata 2007-13. Na Polskę przypadło najwięcej - prawie 70 mld euro.

Kością niezgody między państwami może być jednak nie tylko część dotycząca wydatków, ale też źródła dochodów do budżetu. Komisja Europejska zaproponowała, by budżet finansowały tzw. własne dochody, np. częściowe zyski z podatku od transakcji finansowych. Za własnymi dochodami budżetu, które uniezależniłyby unijną kasę od składek narodowych, gorąco w kilku rezolucjach opowiedział się Parlament Europejski.

Źródła dyplomatyczne Cypru, który szykuje się do objęcia prezydencji w drugiej połowie roku, powiedziały PAP, że "starają się, by porozumienie polityczne w sprawie nowego wieloletniego budżetu przywódcy osiągnęli już na szczycie w październiku". Do grudnia trwałyby negocjacje z Parlamentem Europejskim, by można było sfinalizować porozumienie do końca roku.

To bardzo optymistyczny scenariusz. Dotychczas dyplomaci mówili, że najwcześniej w grudniu można liczyć na porozumienie przywódców.