Nieznany napastnik zastrzelił w poniedziałek przed szkołą żydowską w Tuluzie we Francji 30-letniego nauczyciela i troje dzieci. W regionie, w którym ten sam sprawca zabił wcześniej trzech żołnierzy, wprowadzono najwyższy alert antyterrorystyczny.

Atak na szkołę żydowską to pierwszy od 1982 roku zamach we Francji, którego celem byli Żydzi. 30 lat temu w paryskiej dzielnicy żydowskiej zabito w restauracji sześć osób.

Zastrzelony w poniedziałek mężczyzna Jonathan Sandler był nauczycielem i przyjechał do szkoły w Tuluzie z Izraela na dwuletni kontrakt. Wśród ofiar jest dwoje dzieci Sandlera oraz córka dyrektora placówki. Wszystkie ofiary miały podwójne, izraelsko-francuskie, obywatelstwo.

Strzały sprawca oddał ok. godz. 8.10, tuż przed rozpoczęciem zajęć. Był on ubrany na czarno i poruszał się na czarnym skuterze. Prokurator Tuluzy Michel Valet powiedział, że napastnik strzelał "do wszystkich, których widział".

Sprawcą była osoba odpowiedzialna za ataki na żołnierzy z 11 i 15 marca

Prezydent Francji Nicolas Sarkozy poinformował, że sprawcą poniedziałkowej strzelaniny była osoba odpowiedzialna za ataki na żołnierzy z 11 i 15 marca, do których doszło w Tuluzie i pobliskim Montauban. Zginęło w nich trzech wojskowych, a jeden został ciężko ranny.

Policja uważa, że ma do czynienia z seryjnym zabójcą. Powołując się na źródła znające szczegóły śledztwa, AFP podała, że podczas wszystkich zamachów napastnik przemieszczał się tym samym skuterem. Pojazd został skradziony ponad tydzień temu w Tuluzie. Jego właściciel został przesłuchany przez śledczych.

Analiza balistyczna wykazała, że sprawca użył przed szkołą tej samej broni, z której strzelano do żołnierzy. Początkowo w poniedziałek napastnik strzelał z broni kalibru 9 mm, jednak gdy strzelił do nauczyciela, broń zacięła się i napastnik posłużył się kalibrem 11,43 mm. To właśnie taką broń wykorzystano podczas wcześniejszych ataków w Tuluzie i Montauban.

Prezydent Sarkozy poinformował o wprowadzeniu najwyższego alertu antyterrorystycznego w regionie Tuluzy. Władze zapowiedziały wzmożone środki bezpieczeństwa we wszystkich szkołach we Francji i budynkach religijnych. Kandydaci w kwietniowo-majowych wyborach prezydenckich zawiesili swe kampanie.

Sarkozy, który udał się na miejsce tragedii, nazwał strzelaninę tragedią narodową. Zapewnił, że "zrobione zostanie absolutnie wszystko, by znaleźć sprawcę" zabójstwa. Według szefa państwa poniedziałkowa strzelanina to najgorszy incydent tego typu w historii Francji, a "motyw antysemicki wydaje się w tym przypadku oczywisty".

Prezydent zapowiedział, że we wtorek pamięć ofiar zostanie uczczona minutą ciszy we francuskich szkołach.

Do Tuluzy udał się również główny rywal Sarkozy'ego w wyborach socjalista Francois Hollande. W wydanym oświadczeniu podkreślił, że oczywisty jest antysemicki charakter zabójstwa.

Śledztwo w sprawie strzelaniny władze określają jako "priorytet priorytetów"

W poniedziałek rozpoczęto również śledztwo w związku z dwoma listami z pogróżkami, które otrzymały dwie paryskie synagogi. Napisano w nich: "jesteście ludem Szatana, czeka was piekło". Nie ustalono jeszcze, czy istnieje związek między listami a wydarzeniami w Tuluzie.

Biały Dom potępił ten "okrutny i niczym niesprowokowany atak". Wiadomość o zamachu głęboko zasmuciła prezydenta USA Baracka Obamę - podkreślił w oświadczeniu rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Tommy Vietor.

"Głębokie oburzenie" tym mordem wyraził Watykan. Rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombard nazwał strzelaninę "strasznym i haniebnym czynem".

Do głosów potępienia dołączył premier Izraela Benjamin Netanjahu, nazywając strzelaninę "mordem, który jest podłością wobec Żydów". W Izraelu radio i telewizja przerwały nadawanie programów, aby na bieżąco informować o ataku.

Oburzenie zabójstwem wyraził wielki rabin Francji Gilles Bernheim, a Konferencja Europejskich Rabinów nazwała atak "aktem barbarzyńskim", wymierzonym "w całą społeczność żydowską". Zapewniono, że społeczność ta "nie pozwoli się zastraszyć" i zapowiedziano budowę kolejnych, szkół, synagog i innych żydowskich instytucji.

Deputowany francuskich socjalistów Arnaud Montebourg, cytowany przez "L'Express", powiedział, że ostatnie ataki świadczą o "rosnącej i niepokojącej fali nienawiści i nietolerancji religijnej w naszym kraju, która odnosi się do wszystkich wyznań".

Społeczność żydowska we Francji, największa w Europie Zachodniej, liczy od pół miliona do 700 tysięcy osób.