Adama Bieleckiego i Janusza Gołąba, którzy 9 marca jako pierwsi zdobyli zimą Gasherbrum I (8068 m) w Karakorum, zabrał w czwartek z bazy do Skardu wojskowy helikopter. Zdaniem lekarza, z powodu odmrożeń, jakich doznali, było niewskazane schodzenie po lodowcu.

"Na helikopter czekaliśmy od niedzieli, ale przylot uniemożliwiała zła pogoda. Dopiero dziś warunki poprawiły się na tyle, że wylądowały dwa. Wcześniej odbyły lot na wysokości ok. 6700 m w poszukiwaniu trzech zaginionych alpinistów międzynarodowej wyprawy. Niestety, piloci nie dostrzegli żadnych śladów" - poinformowała PAP zajmująca się bazą wyprawy u podnóża Gasherbrum I na lodowcu Abruzzi (5030 m) Agnieszka Bielecka.

9 marca górę od strony południowej atakowali zupełnie nową drogą: Austriak Gerfried Goeschl (kierownik), Szwajcar Cedric Hahlen oraz Pakistańczyk Nisar Hussain. Natomiast 28-letni Bielecki z Tychów i 43-letni Gołąb z Gliwic, wspierani przez 49-letniego Artura Hajzera z Mikołowa, podążali tzw. drogą japońską od strony północno-zachodniej, którą miał schodzić ze szczytu zespół Goeschla.

Siostra Bieleckiego dodała, że piloci wpatrywali się zarówno w jedną, jak i drugą drogę. We wtorek do obozu I wyszło dwóch wspinających się tragarzy pakistańskich. Tam spędzili noc i zamierzali iść do "dwójki" na 6700 m. Jednak bardzo trudne warunki - ograniczona widoczność i porywisty wiatr - zmusiły ich do odwrotu.

"Oni również nie natknęli się na żaden ślad. W tej smutnej i przykrej sytuacji brat Austriaka Goeschla, który ze Skardu koordynował akcją poszukiwawczą, podjął decyzję o jej zakończeniu" - wspomniała Bielecka.

Uczestnicy narodowej ekspedycji pod honorowym patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego dzielą bazę z alpinistami międzynarodowej wyprawy, w składzie której są także Polacy - operator filmowy, 52-letni Dariusz Załuski i 34-letnia Tamara Styś, która w 2006 roku zdobyła swój pierwszy ośmiotysięcznik - Gasherbrum II. Razem z Baskiem Aleksem Txikonem również podjęła próbę wejścia na wierzchołek Gasherbruma I. Oboje doznali odmrożeń i zawrócili z wysokości 7200 m z powodu pogarszających się warunków. W czwartek Styś zabrał helikopter, natomiast Txikon pozostał w bazie, poczuwając się w obowiązku włączenia się w misję ratowniczą.

W poniedziałek Załuski i Bielecka wyruszyli w stronę obozu I, dokąd ewentualnie mogła dotrzeć trójka zaginionych alpinistów. Jednak fatalna pogoda uniemożliwiła im dojście.

"Wielka tragedia, znaliśmy się bardzo dobrze, można rzec, że byli naszymi przyjaciółmi"

"Podkreślę, że byli to mocni wspinacze, doświadczeni, z którymi nic złego nie mogło się wydarzyć. A jednak..." - powiedział PAP Załuski, mający w dorobku wiele międzynarodowych nagród i wyróżnień otrzymanych na festiwalach filmów górskich. Jest dziewiątym Polakiem w historii i pierwszym od 1996 roku, któremu (w sierpniu ubiegłego roku) udało się stanąć na drugim co do wysokości szczycie Ziemi K2 (8611 m).

"Zdobycie K2 okupiłem odmrożeniem palców w stopach. Na szczęście rany się zagoiły, ale - jak się tu okazało - organizm nie w pełni się zregenerował. Ogarnęło mnie totalne wyczerpanie, wycieńczenie i nie byłem w stanie wspinać się na Gasherbrum I tak, jak zamierzałem" - dodał absolwent Politechniki Warszawskiej.

Bielecki, Gołąb oraz Styś w najbliższej większej miejscowości - Skardu na wysokości 2230 m - spędzą prawdopodobnie kilka dni. "Mamy z nimi ograniczony teraz kontakt, ale z pewnością trafią do miejscowego szpitala" - wspomniała Bielecka.

Dr Robert Szymczak, specjalista medycyny górskiej, który jest konsultantem polskiej wyprawy, powiedział PAP, że w Skardu jest wojskowy szpital, ale - jego zdaniem - zdobywcy Gasherbruma I nie wymagają hospitalizacji. "Na pewno muszą kontynuować terapię i pilnować, aby nie doszło do zakażenia. Doradzę im, aby jak najszybciej wracali do Polski" - zaznaczył.

Hajzer poinformował, że Gołąb ma odmrożenia nosa drugiego stopnia, na samym czubku dochodzą do trzeciego, zaś Bielecki ma odmrożony nos drugiego stopnia, w tym samym stopniu odmrożony jest paluch jego lewej nogi.

"Pięciodniowe zejście z bazy zimą w długim na 80 km lodowcu Baltoro mogłoby doprowadzić do ponownych odmrożeń, co w efekcie skończyłoby się trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Ponadto, podczas pieszego przejścia mogłoby dojść do obtarć i infekcji. Dlatego tak bardzo zależało nam, aby jak najszybciej mogli być zabrani przez helikopter" - przekazał kierownik wyprawy, który z Agnieszką Bielecką opuszczą bazę w ciągu najbliższych 2-3 dni.

Na dziewięć spośród 14 ośmiotysięczników jako pierwsi wspięli się zimą Polacy, w tym na jeden z Włochem Simone Moro. Niezdobyte o tej porze roku pozostały jeszcze trzy góry: Broad Peak (8047 m), Nanga Parbat (8126 m) i K2 (8611 m). Wszystkie leżą na terenie Pakistanu.