Stan zdrowia przebywającej w więzieniu byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko nie wymaga leczenia operacyjnego - oświadczyła w środę ukraińska służba penitencjarna po spotkaniu z niemieckimi lekarzami, którzy zbadali opozycjonistkę w lutym.

"Według wniosków niemieckich ekspertów operacja Julii Tymoszenko nie jest obecnie zalecana" - głosi komunikat służby.

Lekarze z Niemiec przekazali stronie ukraińskiej wyniki swych badań, uznali jednak, że była premier powinna być leczona w szpitalu, a nie w więzieniu. Napisała o tym z powołaniem na jednego z lekarzy agencja informacyjna "Medyczni Nowyny" (Wiadomości Medyczne), której współzałożycielem jest Ministerstwo Zdrowia.

"Julia Tymoszenko jest chora i potrzebuje leczenia stacjonarnego" - czytamy.

Niemieccy medycy byli członkami międzynarodowej komisji lekarskiej, która badała Tymoszenko w połowie lutego. Prócz nich w misji uczestniczyli też lekarze z Kanady i obserwatorzy ze strony ukraińskiej.

Badanie przeprowadzono ze względu na problemy z kręgosłupem, na które uskarża się była premier. Jej rodzina i stronnicy utrzymują, że Tymoszenko odczuwa tak silne bóle, że nie może się samodzielnie poruszać.

Tymoszenko znajduje się obecnie w żeńskiej kolonii karnej w Charkowie na wschodzie kraju. W październiku ub. r. została skazana na siedem lat więzienia za nadużycia przy zawieraniu umów gazowych z Rosją w 2009 r.

Opozycjonistka twierdzi, że za jej procesem i wyrokiem stoi prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, który chce wyrugować ją z polityki. Tymoszenko była najważniejszą konkurentką obecnego szefa państwa w wyborach prezydenckich na początku 2010 r.