Do 10 lat więzienia grozi znanemu lobbyście Markowi D. oraz jego pełnomocnikowi Krzysztofowi P. za nielegalne unikanie opodatkowania pieniędzy uzyskanych w związku z prywatyzacją Polskich Hut Stali. Bankowcowi Peterowi V. może grozić do 15 lat więzienia.

Akt oskarżenia w tej sprawie przesłała w środę do Sądu Okręgowego w Warszawie Prokuratura Apelacyjna w Katowicach. Była to zasadnicza część katowickiego śledztwa przeciwko lobbyście. Do zakończenia pozostanie tylko jeden z wyłączonych wątków.

Sprawa w katowickiej prokuraturze była prowadzona od 2007 r. W 2003 i 2004 r. Marek D. w porozumieniu z inwestorem - firmą LNM Holdings - lobbował na rzecz sprzedaży Polskich Hut Stali i Huty Częstochowa, za co miał otrzymać kwotę 20,9 mln dolarów (wówczas ok. 81 mln zł) prowizji od ich sprzedaży. Transakcja została zawarta, inwestor zapłacił D. za usługi doradcze.

Marek D. chciał uniknąć 60 proc. opodatkowania

Jak poinformował podczas środowej konferencji prasowej rzecznik prokuratury prok. Leszek Goławski, przestępstwo polegało na tym, że Marek D. wykorzystując niuanse szwajcarskiego prawa chciał uniknąć opodatkowania, które w tym przypadku wynosi 60 proc. W tym celu kwota należna D., zamiast na konto należącej do niego firmy Blue Aries Capital, została przekazana na jego prywatny rachunek, dzięki czemu nie została opodatkowana.

W mechanizmie kluczowy był udział ówczesnego pracownika szwajcarskiego banku Petera V., który koordynował tę akcję, a także pełnomocnika należącej do D. firmy, Krzysztofa P., który za namową pozostałych oskarżonych przygotował dokumenty. Choć na fakturach odbiorcą pieniędzy za usługi była firma D., zamiast jej konta umieszczono tam numer prywatnego konta lobbysty.

Jak mówił Goławski, prosty mechanizm przestępstwa przygotował Peter V., który był wówczas w szwajcarskim banku kierownikiem działu pozyskiwania klientów z Europy Wschodniej. On również zaakceptował przelew tych pieniędzy, mimo że - niezgodnie z przepisami - nie zgadzał się odbiorca.

"Przestępstwo nie do końca się udało"

Prok. Goławski zaznaczył, że przestępstwo nie do końca się udało, ponieważ część tych środków D. przelał później na inne swoje konta w Polsce i w innych bankach. Te pieniądze - dzięki współpracy prokuratury z Urzędem Kontroli Skarbowej - udało się opodatkować.

W toku śledztwa Markowi D. zarzucono przywłaszczenie mienia (za przywłaszczenie przelanych na jego rachunek pieniędzy) i poświadczenia nieprawdy w dokumentach (za nakłonienie swego pełnomocnika do przygotowania dokumentacji). Przed sądem będzie groziło mu za to do 10 lat więzienia. Podobna kara będzie groziła Krzysztofowi P. - m.in. za poświadczanie nieprawdy w dokumentach. Zarzuty postawione Peterowi V. są zagrożone karą do 15 lat więzienia.

"Przełożeni Petera V. byli bardzo zdziwieni tym, co się wydarzyło"

Śledztwo wymagało m.in. przesłuchania przez stronę szwajcarską przełożonych Petera V. i innych osób z nim związanych. Prokurator zaznaczył, że o ile początkowo współpraca z tamtymi instytucjami szła katowickim śledczym wolno ze względu na szwajcarskie procedury, z czasem okazała się bardzo owocna.

Szwajcarzy nie prowadzą własnego postępowania w tej sprawie - śledztwo zostało po stronie polskiej. Własne postępowania wszczęły natomiast zainteresowane szwajcarskie banki. "Przełożeni Petera V. byli bardzo zdziwieni tym, co się wydarzyło" - zaznaczył Goławski.

"Peter V. przedstawił jakąś swoją wizję obrotu dokumentów w tych bankach - niezgodną z jakimikolwiek zasadami" - wskazał prokurator. "Nie przyznaje się twierdząc, że w banku o wszystkim wiedziano" - dodał. Krzysztof P. utrzymywał w śledztwie, że nie był świadomy, na jakie rachunki były przelewane pieniądze. Również Marek D. nie przyznał się twierdząc, że nie ma takiego przestępstwa.

Postępowanie trwa już kilka lat

Fragmentem tej sprawy - związanej z prywatyzacją PHS i Huty Częstochowa - jest proces trwający przed sądem w Pabianicach przeciwko Markowi D. i byłemu posłowi SLD Andrzejowi P., dotyczący łapówek sięgających 820 tys. - przekazywanych posłowi w postaci pieniędzy i różnych przedmiotów.

W toku kilkuletnich prac prokuratury nad sprawami Marka D. powstało już sześć aktów oskarżenia obejmujących dziewięciu - częściowo powtarzających się - oskarżonych i 49 czynów. Dotąd prokuratura przeanalizowała i zwróciła ok. 110 tys. dokumentów. Wielokrotnie wnioskowała też o pomoc prawną przede wszystkim do organów ścigania Szwajcarii (kilkanaście wniosków), ale też Niemiec, Holandii, Litwy, Monako, Wielkiej Brytanii czy Francji. Ważna dla sprawy była m.in. dokumentacja firmy LNM.

W pozostałych wątkach śledztwa prokuratura m.in. prześwietliła działania Marka D. związane z unikaniem podatków - większość z tych spraw toczy się przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Inne wątki dotyczyły m.in. wręczania korzyści majątkowych, przywłaszczania pieniędzy, poświadczania nieprawdy czy fałszywych dokumentów.

Jeden wątek - umorzony

Prokuratura umorzyła tylko jeden z wątków ws. Marka D. - jak wyjaśnił Goławski - dotyczący pieniędzy przelewanych z firmy LNM na rachunek spółki Blue Aries Capital. Ostatni nadal prowadzony wątek dotyczy prania prawie 4 mln dolarów - jego zakończenie wymaga uzyskania pomocy prawnej z wysp Bahama. Część wątków z Katowic została też przekazana innym prokuraturom zgodnie z właściwością terytorialną, m.in. do Krakowa i Warszawy.

W lutym 2009 r. Marek D. opuścił areszt po wpłaceniu w jego imieniu poręczenia majątkowego w wysokości 850 tys. dolarów. Wcześniej, do stycznia 2008 r., spędził w nim 3,5 roku; został aresztowany w sierpniu 2008 r.