Rząd może przesłać umowę ACTA do parlamentu z wnioskiem o zgodę na jej ratyfikację, może też zmienić zdanie, natomiast nie ma obowiązku konsultowania tego z kimkolwiek, bo polityka zagraniczna jest domeną rządu - powiedział PAP prof. Władysław Czapliński, dyrektor Instytutu Nauk Prawnych PAN.

Katarzyna Jędrzejewska, PAP: Premier Donald Tusk zdecydował o zawieszeniu procesu ratyfikacji ACTA co najmniej do końca roku. Co może oznaczać zawieszenie ratyfikacji tej umowy?

Prof. Władysław Czapliński, dyrektor Instytutu Nauk Prawnych PAN, kierownik Katedry Prawa Międzynarodowego i Europejskiego: Myślę, że premier Tusk użył skrótu myślowego. To jest dokładnie taka sama sytuacja, jak z ratyfikacją konkordatu; rząd podpisał konkordat, a następnie był panem decyzji, co się dalej z tą umową stanie. Teraz jest podobnie: rząd może przesłać umowę ACTA do parlamentu z wnioskiem o wyrażenie zgody na jej ratyfikację, ale może też jej nie przesłać, jeżeli uzna, że zmienił zdanie albo zmieniły się okoliczności. Do momentu, aż nie zostanie uruchomiona procedura ratyfikacyjna, umowa ACTA nas nie wiąże.

PAP: Czy rzeczywiście rząd może teraz zmienić zdanie, skoro podpisał już umowę?

W.Cz.: Tak, z jednym tylko zastrzeżeniem. Otóż z konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów z 1969 r. wynika, że państwo, które podpisało już umowę międzynarodową, ma obowiązek powstrzymania się od działań, które mogłyby podważyć sens tej umowy. Czyli na przykład nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, w której rząd po podpisaniu umowy ACTA zgłosiłby projekt ustawy, która całkowicie liberalizowałaby zasady korzystania z Internetu. To oznaczałoby, że podpisana umowa stałaby się bezprzedmiotowa. Byłoby to podważeniem naszych zobowiązań wynikających z konwencji wiedeńskiej.

PAP: A czy nie będzie ich podważeniem powstrzymanie się teraz przez rząd od działań zmierzających do ratyfikacji podpisanej już umowy?

W.Cz.: Nie. Wprawdzie z konwencji wiedeńskiej wynika, że państwa mają obowiązek wdrożyć procedurę ratyfikacyjną, ale nie ma żadnego terminu, kiedy miałoby to nastąpić. Stan zawieszenia może trwać bardzo długo.

PAP: Powszechnie sądzi się, że zawieszenie ratyfikacji, o którym powiedział premier, ma na celu tylko przeprowadzenie konsultacji, których wcześniej zabrakło.

W.Cz.: Polityka zagraniczna jest, zgodnie z konstytucją, domeną rządu. To rząd podejmuje decyzje w sprawie rokowań nad umową międzynarodową i nie ma obowiązku konsultowania z kimkolwiek procedury zawierania umów międzynarodowych.

PAP: Skąd więc teraz pomysł z konsultacjami?

W.Cz.: To ukłon w stronę internautów i społeczeństwa. Rząd nagle zorientował się, że sprawa ACTA odbija się niekorzystnie na polityce wewnętrznej. Moim zdaniem - mówię to jako obywatel, a nie prawnik - politycznie zostało to rozwiązane nienajgorzej. Jednak decyzję, czy przesłać umowę do parlamentu z wnioskiem o ratyfikację, rząd podejmuje samodzielnie.

PAP: Kto ratyfikuje umowy w Polsce?

W.Cz.: Ratyfikacja jest zawsze prerogatywą prezydenta RP i nieporozumieniem jest mówić, że umowy ratyfikuje parlament. Natomiast czym innym jest zgoda parlamentu na ratyfikację. Są umowy, których ratyfikacja wymaga zgody parlamentu i są takie, które prezydent może ratyfikować bez konieczności uzyskiwania zgody parlamentu.

PAP: Na ratyfikację których umów musi się zgodzić parlament?

W.Cz.: Wymienia je art. 89 ust. 1 konstytucji. Sejm musi wyrazić zgodę na ratyfikację, jeżeli umowa dotyczy pokoju, sojuszy, układów politycznych lub wojskowych, wolności, praw lub obowiązków obywatelskich, członkostwa Polski w organizacji międzynarodowej, znacznego obciążenia państwa pod względem finansowym albo spraw uregulowanych w ustawie lub w których konstytucja wymaga ustawy. To są te dziedziny, w których zgoda parlamentu na ratyfikację jest wymagana.

PAP: Czy potrzebna jest zgoda parlamentu na ratyfikację umowy ACTA?

W.Cz.: Moim zdaniem tak. Nie znam dokładnie tej umowy, ale według mnie może ona dotyczyć wolności, praw lub obowiązków obywatelskich określonych w konstytucji. Domyślam się też, że dotyczy spraw uregulowanych już w polskiej ustawie, mianowicie ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. W obu tych wypadkach - jak powiedziałem - ratyfikacja wymaga zgody parlamentu.

PAP: A jeśli Sejm nie zgodziłby się na jej ratyfikację?

W.Cz.: To prezydent nie mógłby jej ratyfikować.

PAP: Czy w Polsce może obowiązywać umowa międzynarodowa, która nie została ratyfikowana?

W.Cz.: Tak, ale nie jest źródłem prawa powszechnie obowiązującego, co oznacza, że aby można było wyciągnąć z nich jakieś konsekwencje prawne, musi zostać wydany odpowiedni akt prawa krajowego - w praktyce ustawa.

PAP: Rozumiem zatem, że umowa międzynarodowa, która nie została ratyfikowana, nie jest źródłem prawa w Polsce?

W.Cz.: Nie jest, wynika to wprost z art. 87 ust. 1 konstytucji.