"Emir zginął. Niech żyje emir" - podsumował Stratfor spekulacje na temat osłabienia Al-Kaidy po śmierci bin Ladena. "Śmierć przywódcy nie oznacza śmierci globalnego dżihadyzmu. Bin Laden nie żyje, ideologia przetrwała".

Zdaniem amerykańskiego wywiadu, w Iraku rządzi już trzecia generacja przywódców tamtejszej Al-Kaidy. Center for International and Strategic Studies (CSIS) podkreśla, że organizacje terrorystyczne, nawet tracąc przywódców, trwają, będą się rozwijać, eksportować swą ideologię i modus operandi.

Z Iraku wycofano kontyngent USA. Kraj nie jest ani w stanie wojny, ani pokoju - pisze "New York Times". Oceny tak zwanej wojny z terrorem i inwazji na Irak są podzielone, a losy samego kraju niepewne - komentuje Stratfor.

Celem wojny w Iraku było obalenie Saddama Husajna i pozbawienie go broni masowego rażenia - przypomina publicysta Fareed Zakaria, autor książki "Koniec hegemonii Ameryki". Broni takiej w Iraku wprawdzie nie było, "ale można argumentować, że świat jest lepszym miejscem bez Saddama. Historycy rozsądzą, czy wojna ta zmieniła dynamikę na Bliskim Wschodzie. A jeśli tak, czy zmieniła ją na korzyść Zachodu" - rozważa Zakaria. - Na razie trzeba wziąć pod uwagę poważne zagrożenia: po wyjściu sił USA z Iraku, Bagdad może stać się marionetką Iranu. Istnieje iracka mutacja Al-Kaidy. Mogą wybuchnąć konflikty na tle religijnym i przerodzić się w pełzającą wojnę domową. Skalę napięć między szyitami i sunnitami, oddaje list jednego z przywódców Al-Kaidy do bin Ladena: "Zagrożenie ze strony szyitów (...) jest większe niż (...) ze strony Amerykanów. Jedynym dla nas rozwiązaniem jest uderzyć w (...) szyitów (...), aż ukorzą się przed sunnitami".

Ocena wojny w Iraku różni się w USA w zależności od politycznej afiliacji mediów i analityków. Na uwagę zasługują zatem opinie neutralnych politycznie ekspertów i instytucji, jak Rada Stosunków Zagranicznych (CFR) publikująca magazyn "Foreign Affairs", Saban Center specjalizujący się w kwestiach Bliskiego Wschodu, czy prywatna amerykańska wywiadownia Stratfor.

Al-Kaida w Iraku nadal odpowiada za liczne akty terroru. Wywiad USA uznaje, że jest zdumiewająco żywotna, Siatka ma powiązania z centralą Al-Kaidy w Afganistanie, ale rośnie w siłę dzięki lokalnym ekstremistom.

Misja w Afganistanie trwa dekadę

Według Saban Center, USA podjęły kilka złych decyzji w wojnie z terrorem. "Największym błędem był atak na Irak, kiedy nie stanowił on poważnego zagrożenia i gdy należało koncentrować się na wpływach Al-Kaidy w Pakistanie". Bin Laden wykorzystał ten błąd i "zastawił pułapkę, wysyłając na ten front dżihadystów jeszcze przed inwazją". Al-Kaida nie istniała w Iraku przed wojną. Później kraj ten działał jak magnes na hordy terrorystów - pisze ekspert Saban, Bruce Riedel.

Zwolennicy wojny rozpoczętej przez prezydenta George'a W. Busha podkreślają, że w Iraku rodzi się demokracja. Ponadto według byłej doradczyni G.W. Busha ds. bezpieczeństwa Meghan O'Sullivan, cytowanej przez "Washington Post", iracka ropa może pomóc zapobiec nadchodzącemu kryzysowi na rynku surowców energetycznych. "Irak jest jednym z niewielu krajów, który przy rosnącym popycie może szybko dostarczyć ropę za sensowną cenę" - uważa O'Sullivan.

Jednak rządy premiera Iraku Nuriego al-Malikiego budzą zastrzeżenia. "The National Journal" nazwał premiera "Saddamem w wersji light". Według instytutu "Progress Report", głównym beneficjentem tej wojny jest Iran. Nowa równowaga sił w Bagdadzie otwiera mu drogę do upragnionej ekspansji i roli regionalnego hegemona.

Zdaniem zastępcy doradcy Obamy ds. bezpieczeństwa, Benjamina J. Rhodesa, wojna w Iraku, której obecny prezydent był przeciwny od początku, nadała jednak kształt jego polityce zagranicznej. Obama krytykował inwazję m.in. za to, że odciągnęła uwagę i energię USA od znacznie ważniejszej operacji w Afganistanie.

Odziedziczona po poprzednim prezydencie wojna zmusiła Obamę do walki o odbudowanie pozycji USA w Azji i dokonania - jak określa to Rhodes - "strategicznego zrównoważenia" polityki zagranicznej. Irak zaabsorbował USA, co pozwoliło Chinom na umocnienie swoich wpływów.

Zbyt rozległa arena, na której USA prowadziły "wojny z terrorem" rozciągała się od Bliskiego Wschodu po Hindukusz. Zdaniem Stratforu, niestabilna sytuacja w regionie umocniła Iran i oś Teheran-Pakistan na wielkim obszarze.

Andrew Bacevich z Boston University trawestuje wypowiedź Winstona Churchilla (Nigdy w dziejach wojen tak liczni, nie zawdzięczali tak wiele, tak nielicznym) i pisze o Iraku: "werdykt (...) mógłby brzmieć tak - rzadko w dziejach wojen tak wielu, nie poświęciło tak wiele, by tak mało osiągnąć".

Misja w Afganistanie trwa dekadę; USA nigdy nie prowadziły dłuższej, nieprzerwanej wojny. Z analizy CIA (z lipca) wynika, że operacja ta zmierza do "impasu". Tli się nieugaszona rebelia talibów. Nie można powstrzymać napływu dżihadystów z Pakistanu.

Na łamach "Foreing Affairs" Stephen Biddle pisze, że w miarę jak słabnie zaangażowanie Zachodu w Afganistanie, możliwe skutki interwencji NATO są coraz skromniejsze. "Ambitne cele administracji George'a W. Busha były prawdopodobnie w ogóle nie do osiągnięcia, a z całą pewnością nie teraz".

Operacja NATO pod przywództwem USA i z przeważającym udziałem amerykańskich żołnierzy ma zostać zakończona w 2014 roku.

Zbudowanie solidnej demokracji może się okazać nieosiągalnym celem w Afganistanie. Według CFR, po wyjściu ISAF rząd Hamida Karzaja może upaść, kraj ogarnie chaos, mogą powrócić rządy talibów. Jednym z gorszych scenariuszy jest nastanie rządów regionalnych przywódców z ich tradycją haraczy, korupcji, kupowania sądów, polityków i armii. To grunt pod kolejną wojnę domową. Na korzyść budowania demokracji przemawia to, że w wielu sondażach Afgańczycy konsekwentnie odrzucali opcję powrotu talibów do władzy - pisze "Foreign Affairs".

Najgorszą konsekwencją rebelii w Afganistanie byłaby destabilizacja Pakistanu

Stephen Biddle ostrzega, że najgorszą konsekwencją rebelii w Afganistanie byłaby destabilizacja Pakistanu.

Kraj ten jest zagrożeniem jedynym w swym rodzaju: ma broń nuklearną, światową kwaterę główną Al-Kaidy przy samej granicy oraz wewnętrzne konflikty i dżihadystów własnego chowu. Jest "centralnym i szczególnie ważnym" elementem globalnej strategii bezpieczeństwa USA - pisze Biddle.

I dodaje z naciskiem: - Walka o zabezpieczenie pakistańskiej flanki jest jednym z najważniejszych, choć nieoficjalnym celem akcji USA w Afganistanie.

Stratfor przewiduje, że ataki talibów nasilą się w 2012 r., o ile rebelianci nie "przycichną", po to tylko, by nie skłonić sił ISAF do pozostania dłużej w Afganistanie.

Gdy ISAF wycofa swe wojska, wpływ Zachodu na losy Afganistanu będzie zależał od woli finansowego wspierania rządu w Kabulu.

CFR cytuje książkę Gideona Rose'a "Jak kończą się wojny". Po druzgocącym zwycięstwie militarnym USA w Iraku zarówno w 1991 jak i w 2003 r. Ameryka pozwoliła, aby kraj ogarnął chaos. "Amerykanie zawsze zapominają o politycznych następstwach wojny" - pisze Rose. Woodraw Wilson pozwolił, by po I wojnie Niemcy stoczyły się w chaos, a Franklin Roosevelt nie rozważył konsekwencji wojennego "małżeństwa z rozsądku" ze Stalinem.