Uszkodzone przez trzęsienie ziemi reaktory elektrowni atomowej Fukushima I osiągnęły stan zimnego wyłączenia, co jest kluczowe w wysiłkach na rzecz opanowania największej od 25 lat katastrofy nuklearnej - poinformował w piątek premier Japonii Yoshihiko Noda.

"Nawet jeśli dojdzie do nieprzewidzianych incydentów, sytuacja w tej chwili jest taka, że poziom promieniowania może zostać utrzymany na niskim poziomie" - oświadczył Noda na nadzwyczajnym posiedzeniu rządu.

Stan zimnego wyłączenia następuje w chwili, gdy temperatura użytej do schładzania prętów paliwowych wody opada poniżej punktu wrzenia.

Położona 240 km na północny wschód od Tokio elektrownia została zrujnowana 11 marca przez trzęsienie ziemi i towarzyszące mu tsunami. W części jej reaktorów wskutek awarii systemu chłodzenia doszło do stopienia się prętów paliwowych. Była to największa awaria nuklearna od czasu wybuchu reaktora w elektrowni w Czarnobylu w roku 1986.

30 listopada spółka Tepco, będąca operatorem elektrowni, przeprowadziła pomiary, które wykazywały, że temperatura paliwa, znajdującego się w dolnych częściach obudowy poszczególnych reaktorów, ustabilizowała się. Również poziom promieniowania przy reaktorach znacznie się zmniejszył.

Zaistnienie zimnego wyłączenia to jedno z kryteriów, które według rządu muszą być spełnione, zanim do swych domów będą mogły powrócić pierwsi z 80 tysięcy ludzi, ewakuowanych z 20-kilometrowej strefy wokół elektrowni.

Tepco przyznało, że nawet po zadeklarowaniu zimnego wyłączenia może nie być w stanie usunąć paliwa z reaktorów przez kolejne 10 lat. Eksperci nie wykluczają, iż pełna dezaktywacja miejsca katastrofy potrwa dziesięciolecia.