Słowacki wywiad wojskowy podsłuchiwał dziennikarzy lewicowego dziennika "Pravda" oraz szefa telewizji informacyjnej TA3 - podały w poniedziałek media w Bratysławie.

Minister obrony Lubomir Galko, który wcześniej zaprzeczył tym doniesieniom, poinformował po południu, iż zlecił śledztwo dotyczące nielegalnego wykorzystywania danych osobistych. Wyjaśnienia sprawy zażądał prezydent Ivan Gaszparovicz.

"Ze stenogramów wynika, że agenci wojskowi sprawdzali telefon szefa telewizji TA3 Michala Guczika, jak i dziennikarzy dziennika Pravda. W dokumentach, oprócz zapisów ich rozmów, znajdują się informacje o stanie ich zdrowia czy życiu intymnym" - napisała największa słowacka gazeta "Novy czas".

Dokumenty mają zawierać także numery kont bankowych i znajdujące się na nich kwoty.

"Nie rozumiem, dlaczego interesowali się moją osobą. Jak coś takiego jest w ogóle możliwe 22 lata po (aksamitnej) rewolucji?" - pytał cytowany przez gazetę Guczik.

Dziennik "Pravda" napisał natomiast, że w ciągu tego roku nielegalnie podsłuchiwano trzech jego redaktorów, którzy nie szczędzili krytyki zarówno obecnemu ministrowi obrony Lubomirowi Galko, jak i całemu rządowi Ivety Radiczovej. Kontrwywiad miał zrezygnować z podsłuchów dopiero w połowie października, tuż po upadku gabinetu centroprawicy.

"Przygotowano spisy i stenogramy rozmów, które mają związek z pracą redakcji, wykonywaniem zawodu dziennikarza, a w żadnym przypadku z zadaniami wojskowego wywiadu obronnego. W ten sam sposób sprawdzano także prywatne rozmowy telefoniczne redaktorów z członkami rodzin" - napisał dziennik.

To nie pierwszy przypadek, kiedy media na Słowacji informują o podsłuchiwaniu dziennikarzy przez państwowe służby

Podsłuchy na zlecenie podlegających ministerstwu obrony słowackiego wywiadu wojskowego (VSS) oraz kontrwywiadu wojskowego (VOS) realizuje policja. Rzecznik resortu spraw wewnętrznych w Bratysławie Gabor Grendel powiedział, że można z nich skorzystać jedynie na mocy nakazu sądowego.

Słowacki minister obrony zaprzecza informacjom mediów. "Czekałem na coś, ale to? Wyjątkowo niesmaczna gra. Ani VOS, ani VSS nie mają urządzeń podsłuchowych" - napisał na jednym z portali społecznościowych w odpowiedzi na doniesienia gazet szef resortu obrony.

Później jednak Galko zwołał konferencję prasową, na której wyjaśniał, iż wszystkie podsłuchy na Słowacji wykonuje się legalnie na podstawie decyzji sądu i z wykorzystaniem policji. Jak podkreślił, złożył już w prokuraturze doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i zlecił śledztwo dotyczące podsłuchów także parlamentarnej komisji kontroli wywiadu wojskowego.

"Teraz wszystko pozostaje w rękach organów śledczych, którym w pełni ufam" - powiedział.

To nie pierwszy przypadek, kiedy media na Słowacji informują o podsłuchiwaniu dziennikarzy przez państwowe służby. W 2003 r. pojawiły się doniesienia o nagrywaniu przez służby rozmowy redaktora dziennika "Sme" z szefem jednej z partii koalicji. W tym roku deputowany słowackiej opozycji Igor Sztefanov oświadczył, że służby bezpieczeństwa podsłuchiwały kilku parlamentarzystów i jednego ministra.