Mimo zarzutów wobec prezesa NetLine jego firma w najlepsze robiła interesy z policją.
Policjanci dawali firmie NetLine zlecenia, mimo iż jej prezes miał od 2008 r. postawione zarzuty karne w śledztwie prowadzonym przez... samą policję – ustalił „DGP”. Szefowie policji nie przekazali także do prokuratury raportu o przestępstwie popełnionym przez pracowników firmy, który napisali policjanci z Komendy Głównej Policji.
Wrocławska firma NetLine cieszyła się przez ostatnie cztery lata pozycją w KGP, o jakiej inne spółki starające się o zamówienia nie mogły nawet pomarzyć. Jak ustaliliśmy, najpierw w tajemniczych okolicznościach wygrała przetarg, a następnie wspólnie z Wyższą Szkołą Policji w Szczytnie zdobyła grant na rozwój tej samej aplikacji – Elektronicznego Modułu Procesowego. – Gdy pojawili się u nas w 2009 r., ostrzegaliśmy kierownictwo, że nie powinno robić interesów z NetLine’em. Prowadziliśmy śledztwo dotyczące tej firmy i jej prezesa Jacka W. – mówi „DGP” emerytowany już oficer Komendy Głównej Policji, który prosi o zachowanie anonimowości.
Prowadzenie śledztwa, o którym mówi nasz rozmówca, udało nam się oficjalnie potwierdzić u rzecznika prokuratury okręgowej we Wrocławiu Małgorzaty Klaus. – Panu Jackowi W. w listopadzie 2008 r. postawiliśmy zarzuty poświadczenia nieprawdy w fakturach i pomocnictwa w działalności na szkodę spółki – mówi nam rzecznik Klaus, dodając, że akt oskarżenia nie został jeszcze skierowany do sądu. Prowadzona przez prokuraturę i Komendę Wojewódzką Policji we Wrocławiu sprawa dotyczy kupowania fikcyjnych faktur i wyprowadzania za ich pomocą pieniędzy ze spółek – m.in. na przekupywanie urzędników i polityków.
Mimo to KGP nie miała żadnych oporów przed współpracą z NetLine’em, i to przy strategicznym projekcie dotyczącym Elektronicznego Modułu Procesowego. – To innowacyjna aplikacja, dzięki której śledztwa można prowadzić w komputerze zamiast na stertach papierowych akt – wyjaśnia oficer policji. Nad jej stworzeniem od 2006 r. pracował w KGP zespół złożony z doświadczonych policjantów i policyjnych informatyków. Po trzech latach został on jednak niespodziewanie rozwiązany decyzją komendanta głównego policji gen. insp. Andrzeja Matejuka. – Zgodnie z decyzją wiceministra spraw wewnętrznych Witolda Drożdża 29 października 2008 r. zadanie budowy EMP zostało przekazane z policji do Centrum Projektów Informatycznych MSWiA – poinformował nas Robert Horosz z zespołu prasowego policji.
Wkrótce potem CPI MSWiA – kierowane przez Andrzeja M. – zorganizowało przetarg na zbudowanie aplikacji EMP, który wygrała firma NetLine. Jednak przyglądający się prezentacji przetargowej policjanci z rozwiązanego zespołu zauważyli, że wiceprezes NetLine’u pokazuje... efekty ich pracy. Natychmiast napisali raport o popełnieniu przestępstwa do przełożonego, komendanta Matejuka. – Notatka została przekazana do MSWiA. O ile wiemy, zawiadomienie nie zostało przekazane do prokuratury. Rozpoczęto za to kontrolę – wyjaśnia komisarz Robert Horosz.
Co więcej, w tym samym czasie firma NetLine razem z Wyższą Szkołą Policji w Szczytnie zdobyły grant w resorcie nauki na stworzenie aplikacji Elektroniczny Moduł Procesowy. – Dziś w KGP do NetLine’u nikt się nie przyznaje, ale miała ona więcej przyjaciół niż szef CPI Andrzej M. – uważa agent CBA, które prowadzi śledztwo dotyczące NetLine’u i Andrzeja M. Jest podejrzany o przyjęcie 200 tys. zł łapówki, choć wkrótce zarzuty mają zostać rozszerzone do 2 mln zł.
– To i tak ułamek sum, które przez konta kontrolowane przez Andrzeja M. przepłynęły do nieznanych nam jeszcze osób – mówi prokurator z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.