Co najmniej 5 osób - w tym troje dzieci - zginęło, a 15 zostało rannych w atakach sił prezydenta Jemenu, Alego Abd Allaha Salaha, w nocy z soboty na niedzielę - podała agencja Reutera.

W regionie Arhab, ok. 40 km na północ od stolicy Sany, siły reżimu ostrzelały stację paliwową. Zginęły cztery osoby, w tym troje dzieci, a 13 kolejnych odniosło obrażenia.

W mieście Taizz, 270 km na południowy zachód od stolicy, jeden cywil zginął, a dwoje zostało rannych w wyniku ostrzelania przez oddziały rządowe ich samochodu. Incydent wydarzył się w dzielnicy, w której wcześniej dochodziło do starć między wojskiem i plemionami, które nie zgadzają się na rządy Salaha.

Trwające od miesięcy, krwawo tłumione protesty spychają Jemen na krawędź wojny domowej i kryzysu humanitarnego - alarmuje Reuters. Ponadto rosną obawy, że rosnące bezprawie w kraju wykorzysta odłam Al-Kaidy w tym regionie do przeprowadzania zamachów w Jemenie i poza jego granicami.

Mimo protestów i międzynarodowych nacisków rządzący od 33 lat prezydent Salah, oskarżany o korupcję i nepotyzm, odmawia ustąpienia ze stanowiska.