Pierwszy test jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu pokazał, że tędy prowadzi droga do poprawy jakości polityki. W izbie wyższej nie ma osób przypadkowych, bo aby wygrać, trzeba było zdobyć kilkadziesiąt tysięcy głosów.
W Senacie PO wzięła prawie 64 mandaty, PiS – 31, PSL – 2, Obywatele do Senatu – 1. W izbie wyższej znajdzie się także dwóch kandydatów niezależnych – Włodzimierz Cimoszewicz i Kazimierz Kutz.
Wielkim przegranym wyborów jest Zbigniew Romaszewski z PiS, który po 22 latach stracił miejsce w Senacie. Przegrał z popieranym przez Platformę Markiem Borowskim, który uzyskał ponad 104 tys. głosów. W Warszawie PO wzięła zresztą całą pulę, osiągając imponujący wynik. Jej kandydaci albo przekroczyli 100 tys. głosów, albo prawie osiągnęli ten poziom. Tu padł zresztą rekord krajowy – Barbara Borys-Damięcka uzyskała poparcie ponad 178 tys. wyborców.
Drugim przegranym jest prof. Leon Kieres z PO, pierwszy prezes Instytutu Pamięci Narodowej, który we Wrocławiu przegrał z Jarosławem Obremskim, wiceprezydentem miasta. Ten ostatni jest zresztą jedynym przedstawicielem Obywateli do Senatu, któremu udało się wygrać wybory. Tym samym jak bańka mydlana prysła nadzieja, że oddolna, zorganizowany na zasadzie pospolitego ruszenia formacja może liczyć na sukces w starciu z wyborczymi maszynami najsilniejszych partii.
– Takie wyniki pokazują, że wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych może prowadzić do powstania dwubiegunowego systemu partyjnego – mówi dr Rafał Chwedoruk, politolog z UW. Jego zdaniem tak wielka dominacja jednej formacji może być w Polsce niebezpieczna. Gdyby taka sama ordynacja została wprowadzona w Sejmie, większość obywateli nie miałaby swojego reprezentanta w parlamencie.
Ale w Senacie nie znalazł się żaden polityk, który popularność zdobywa jedynie skandalizowaniem. Wśród wybranych są przedsiębiorcy, prawnicy, inżynierowie, ekonomiści i artyści.
Skazani na porażkę byli też spadochroniarze, czyli osoby spoza okręgów. Przykładem jest Nelli Rokita, która z kretesem przegrała w okręgu podwarszawskim. Wygrywali ludzie znani lokalnym społecznościom i cieszący się szacunkiem nie tylko partyjnych elektoratów.
Większość ekspertów zgadza się z tym, że jednomandatowe okręgi wyborcze zwiększają możliwość rozliczania polityków przez wyborców. Jeśli parlamentarzysta nie działa na korzyść swoich wyborców, będzie personalnie rozliczony w następnych wyborach.