Szanse na mandat w Senacie ma 14 kobiet (13 ma zagwarantowane mijesce, losy jednej są wciąż niepewne); to prawie dwa razy więcej niż w poprzedniej kadnecji, wciąż jednak zalediwe 14 proc. - wynika z analizy Instytutu Spraw Publicznych.

Badaczki ISP sprawdziły, ile kobiet dostało się do Senatu. Na razie wiadomo, że spośród 70 kandydatek startujących w wyborach, 13 kobiet ma zagwarantowane miejsce w ławach senatorskich, losy jednej są nadal niejasne.

Gdy obwodowa komisja wyborcza podliczy wszystkie głosy w Kielcach, okaże się, czy podwoi się liczba kobiet w Senacie - w zeszłej kadencji senatorek było zaledwie siedem.

Nawet jeśli ostateczne do Senatu wejdzie 14 kobiet, nadal jest to tylko 14 proc. senatorów. "Mimo ożywionej debaty na temat udziału kobiet w polityce, nadal wyższa izba parlamentu jest najbardziej zmaskulinizowanym organem wybieralnym w Polsce" - podkreśliła Małgorzata Druciarek z ISP.

Jeśli do Senatu wejdzie 14 pań, trzy senatorki będą z ramienia PiS, trzy z PO, osiem niezależnych. Kobiety w przyszłej kadencji Senatu będą reprezentowały mieszkańców Legnicy, Wrocławia, Zielonej Góry, miejscowości okołowarszawskich, Warszawy, Rzeszowa, Krosna, Gliwic, Katowic, Kielc, Poznania, Kalisza, Koszalina.

Polska jak Uzbekistan i Tadżykistan

Badaczki z ISP wskazują, że w wyższych izbach parlamentu w innych państwach europejskich odsetek kobiet jest zdecydowanie wyższy. Dla przykładu w Belgii i Holandii oscyluje on wokół 36 proc., a w Hiszpanii, Austrii i Irlandii - 30 proc. W Europie są też kraje, w których sytuacja kobiet w Senacie jest gorsza niż w Polsce: w Rumunii odsetek senatorek wynosi jedynie 5,8 proc., a w Słowenii zaledwie jedna kobieta zasiada w wyższej izbie parlamentu.

"Przy najkorzystniejszym dla kobiet wyniku niedzielnych wyborów do Senatu, Polska zbliży się do poziomu Uzbekistanu i Tadżykistanu, gdzie w wyższej izbie parlamentu zasiada 15 proc. kobiet" - powiedziała Aleksandra Niżyńska z ISP.

Na listach wyborczych do Senatu, gdzie nie ma kwot, ponieważ obowiązują okręgi jednomandatowe, było 13,8 proc. kobiet (cztery lata temu było ich 12,2 proc.). Były okręgi, gdzie kobiet nie było wcale.

Zdaniem prof. Małgorzaty Fuszary z Uniwersytetu Warszawskiego, system okręgów jednomandatowych nie sprzyja wyrównywaniu szans kobiet i mężczyzn. W jej opinii listy wyborcze do Senatu to dowód na to, że partie same z siebie nie zwiększają udziału kobiet na listach.

Polska jest jedynym krajem w UE, gdzie w ostatnich latach spadł odsetek kobiet w którejś z izb wybieralnych - w latach 2001-05 (V kadencja) w Senacie było 23 proc. kobiet. Na liście Unii Międzyparlamentarnej, przedstawiającej udział kobiet w parlamentach na świecie, pod względem liczby kobiet w Izbie Wyższej, Polska zajmuje 62 miejsce na 76 krajów.