Inicjatywa łączenia i wspólnego wykorzystywania zdolności wojskowych - pooling and sharing - powinna być częścią unijnej polityki otwartych drzwi - ocenił w piątek minister obrony Tomasz Siemoniak.

"Bardzo wysoko oceniamy tę inicjatywę. Powinna być elementem polityki otwartych drzwi - zachęcania partnerów, którzy chcą i są sąsiadami, do udziału w takich przedsięwzięciach" - powiedział Siemoniak dziennikarzom. Minister podsumował dwudniowe nieformalne spotkanie ministrów obrony państw UE, zorganizowane w ramach polskiej prezydencji. "Nie wiem, czy to się uda zrobić na tym etapie, nie ma co otwierać za wielu frontów na raz, ale ważne, aby w tej inicjatywie mogły wziąć udział także kraje, które kandydują lub chcą blisko współpracować z Unią" - zastrzegł.

"Na początku września szefowa Europejskiej Agencji (EDA) Obrony Claude-France Arnould prosiła mnie, aby był to temat silnie poparty tutaj we Wrocławiu i tak się stało" - dodał. Powiedział, że EDA oczekuje, by do końca listopada chętni zgłaszali się do poszczególnych programów - więcej o efektach będzie wiadomo na formalnym spotkaniu ministrów obrony na przełomie listopada i grudnia.

Opracowany przez NATO "bliźniaczy program" smart defence będzie przedmiotem spotkania w październiku

Zwrócił uwagę, że opracowany przez NATO "bliźniaczy program" smart defence będzie przedmiotem spotkania w październiku. Siemoniak wyraził przekonanie, że programy nie kolidują ze sobą. "Poruszamy się w tym samym gronie i w tym samym obszarze problemowym" - powiedział.

Pytany o tzw. list pięciu - inicjatywę Trójkąta Weimarskiego - Francji, Niemiec i Polski - oraz Hiszpanii i Włoch w sprawie wzmocnienia polityki obronnej, do czego niechętnie odnosi się Wielka Brytania, Siemoniak powiedział: "Stanowisko brytyjskie było znane, ale zostało odebrane przez zebranych jako otwarte na dyskusję o konkretnych sprawach. Różne kraje stawiają sobie różne cele w związku z tą inicjatywą, natomiast choćby na przykładzie grup bojowych pole do dyskusji i porozumienia jest dużo większe niż gdyby dyskusja dotyczyła wspólnego dowództwa czy wspólnych instytucji, które miałyby się pojawić".

Brytyjski wiceminister obrony Gerald Howarth, pytany o list pięciu i możliwość wzmocnienia zdolności obronnych UE bez udziału Wielkiej Brytanii, zapewnił: "Nie jesteśmy odosobnieni. Są inne kraje, które podzielają nasz pogląd, że nie czas, by ustanawiać kolejne instytucje UE. To czas, by spróbować rozwinąć zdolności wojskowe wśród krajów europejskich". Nie ujawnił, jakie kraje podzielają brytyjskie stanowisko ani ile ich jest.

"List pięciu traktujemy jako kolejny głos w dyskusji nad rozwojem polityki bezpieczeństwa i obrony. Pierwszy, pewnie nie ostatni, na pewno istotny bodziec do dalszej debaty" - powiedział zastępca sekretarza generalnego Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych Maciej Popowski.

"Uczestnicy spotkania kładli nacisk na potrzebę poszukiwania pragmatycznych rozwiązań, bo zdajemy sobie sprawę z własnych niedociągnięć w procesie planowania i prowadzenia operacji. Bierzemy wszystko pod uwagę, ale zależy nam zwłaszcza na rozwiązaniach pragmatycznych, na które zgodziłyby się wszystkie kraje członkowskie" - dodał zastępca lady Ashton. Zaznaczył, że o wzmocnionej współpracy obronnej wymienionej w liście jako jedna z możliwości nie było na wrocławskim spotkaniu mowy.

"Mimo różnic poglądów, które nie są tajemnicą, okazało się, że gdy schodzimy na poziom pewnych konkretnych elementów budowania zdolności obronnych, porozumienie jest dużo lepsze" - podsumował Siemoniak.

Ministrowie omawiali także interwencję w Libii i bieżące misje operacje wojskowe UE, w tym antypiracką misję Atalanta u wybrzeży Somalii. Siemoniak podkreślił, że złożone na spotkaniu deklaracje dalszego zaangażowania w misję rozwiewają obawy co do przyszłości Atalanty. Zwrócił uwagę na zaangażowanie Hiszpanii.

Według Siemoniaka dyskutanci byli zgodni, że w Libii "widzimy przejście do fazy bardziej cywilnej tej operacji, przede wszystkim oczekujemy od samych Libijczyków sugestii, w jakich kierunkach mogłyby pójść działania UE".

Przypomniał, że Europejska Służba działań Zewnętrznych przedstawiła propozycje dotyczące ochrony granic, szkolenia sił bezpieczeństwa i budowy społeczeństwa obywatelskiego. Szef MON podkreślił, że "przykład libijski bardzo silnie powracał" w dyskusjach o konieczności zwiększenia zdolności wojskowych Unii, co pokazała interwencja w Libii.

"Najtrudniejszym tematem była kontynuacji misji Althea w Bośni i Hercegowinie. Mieliśmy okazję wysłuchać różnych poglądów, intencja i troska była wspólna o przyszłości, stabilność i postępy demokracji, proponowane recepty były różne. Najaktywniejsi w tej dyskusji byli oczywiście bliżsi i dalsi sąsiedzi Bośni i Hercegowiny" - powiedział szef MON.

Jeden pogląd zakłada kontynuację dotychczasowego charakteru misji, drugi przekształcenie jej w misję szkoleniową z możliwością interwencji z zewnątrz. Według nieoficjalnych informacji z kręgów delegacji francuskiej jedna z koncepcji przewiduje użycie unijnej grupy bojowej w charakterze takiego odwodu z zewnątrz.

"Nieformalny szczyt ma to do siebie, że służy nieskrępowanej wymianie poglądów, nie musi tutaj zapadać decyzja" - scharakteryzował obrady Siemoniak.